DWADZIEŚCIA PIĘĆ

5K 314 196
                                    

Uchylił zaspane powieki mrugając kilkukrotnie chcąc przyzwyczaić oczy do światła. Przez to wszystko zapomniał wczoraj zasłonić rolety. Ogarnął wzrokiem cały pokój z niezadowoleniem stwierdzając, że dochodzi już dziewiąta i powinien być w szkole. Chciał wstać, ale jakiś ciężar na jego ciele mu to uniemożliwiał. Momentalnie zerknął w tamtą stronę, a jego kąciki ust powędrowały do góry. Bo Louis w dalszym ciągu leżał w jego ramionach, z głową na jego torsie. Nie uciekł tak jak robił to za każdym poprzednim razem. Był tu i sądząc po jego spokojnym oddechu owiewającym jego klatkę piersiową wciąż spał. Harry uniósł lekko głowę, by ucałować włosy szatyna. Nagle szkoła przestała być ważna, a on mógłby spędzić najbliższe miesiące w łóżku razem z Louisem. Objął go mocniej gładząc po ramieniu. Nie chciał go budzić. Widział jak w ostatnim czasie wyglądał. Był zmęczony i prawdopodobnie słabo sypiał. 

Dochodziła dziesiąta, kiedy Louis poruszył się nieznacznie, a po chwili Harry poczuł usta przyciśnięte do swojej piersi. Uśmiechnął się delikatnie. 

- Hej. - odezwał się brunet. 

Szatyn wymamrotał coś, czego Harry zupełnie nie zrozumiał. Był totalnie uroczy z samego rana. W końcu uniósł podbródek spoglądając na bruneta. Zaspany Louis był najbardziej rozczulającym stworzeniem na ziemi. Harry był tego pewny. 

- Dobrze spałeś? - spytał cicho odgarniając kilka kosmyków włosów z jego czoła. 

- Mhm. - wymruczał podciągając się nieco, żeby musnąć jego usta. Harry uśmiechnął się przez pocałunek pogłębiając go nieco. Każdy ranek mógłby wyglądać właśnie w ten sposób. Po kilku minutach porannych czułości Louis podniósł się wciągając na biodra swoje bokserki. 

- Gdzie idziesz? - zaciekawił się wyciągając dłoń. Opuszkami palców przejechał po jego plecach. 

- Zapalić. - zerknął na niego, schylił się i za nim wyszedł na balkon jeszcze raz ucałował jego malinowe wargi. 

Harry również wstał i założył bokserki, choć zrobił to trochę niezgrabnie. Czuł ból w dolnych partiach ciała i skrzywił się gdy tylko się podniósł. Mimo wszystko to był przyjemny ból. Przypominał mu o tym co się stało. Nie był już prawiczkiem i zrobił to tak, jak zawsze chciał. Z chłopakiem, którego kochał. Uśmiechnął się pod nosem i wyszedł na balkon od razu obejmując szatyna od tyłu. Ucałował jego łopatki i przycisnął policzek dokładnie w to samo miejsce. 

- Przeziębisz się. - wymamrotał smyrając jego tors opuszkami palców. 

Louis zaciągnął się po raz ostatni, wyrzucił peta i odwrócił się do niego układając dłoń w dole jego pleców. Widział chyba, że Harry krzywi się przy każdym większym ruchu, bo wsunął dłoń pod materiał jego bokserek delikatnie gładząc jego pośladek. 

- Bardzo boli?

- Nie. - pokręcił głową uśmiechając się lekko. - Dzięki temu wiem, że to nie był sen. - przygryzł wargę obejmując go mocniej. 

- Było tak jak chciałeś? - spytał wodząc nosem po jego policzku i włosach. Pokręcił głową przez co szatyn spiął się lekko. 

- Było lepiej. - zachichotał muskając jego usta. - Idziemy pod prysznic? 

- Idziemy? - uniósł brwi. 

- Możemy pójść razem. - zaproponował nieśmiało. - Jeśli chcesz. 

Szatyn kiwnął głową, na co Harry uśmiechnął się delikatnie. 

- Mam nadzieje, że będą dobre. - parsknął rzucając w niego bokserkami. Sam wyjął drugie dla siebie, zabrał jeszcze czyste ciuchy i pociągnął chłopaka pod prysznic. I co z tego, że Louis widział go nago już nie raz. I tak czuł się trochę zawstydzony, gdy musiał z siebie ściągnąć bokserki, żeby wejść pod prysznic. Był pewny, że Louis to widział, ale całe szczęście nie skomentował i jako pierwszy wszedł do środka. Dzięki temu Harry miał idealny widok na jego tyłek od którego nie mógl oderwać wzroku. Był idealny. Uwielbiał go dotykać i był ciekawy jak by to było całować go w tamtym miejscu. Może kiedyś będzie miał okazje. Zarumienił się przez swoje myśli spuszczając nieco głowę. Louis nakierował strumień wody prosto na jego głowę i zrobił to bez żadnego uprzedzenia przez co wydał z siebie mało męski pisk. Szatyn umył jego włosy i całe ciało, więc Harry odwdzięczył mu się tym samym. Przy okazji miał szanse lepiej przyjrzeć się sylwetce chłopaka, która co tu dużo mówić.. była perfekcyjna. Najdłużej chyba zatrzymał dłonie na jego pośladkach drapiąc i gładząc je na zmianę. Louis oparł czoło o jego ramię wzdychając cicho. W przypływie odwagi rozchylił lekko jego pośladki przejeżdżając palcem tuż przy jego wejściu, na co chłopak wzdrygnął się. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now