DZIEWIĘTNAŚCIE

4.8K 302 247
                                    

Spanikowany spojrzał na szatyna, który zaklął cicho pod nosem, odepchnął się od dywanu i lekko garbiąc, podszedł do drzwiczek. Harry w tym czasie naciągnął na siebie koszulkę i modlił się, by Niall tu nie wszedł. Był pewny, że jego przyjaciel od razu domyśliłby się, co przed chwilą miało miejsce. Jego włosy na pewno były roztrzepane, a policzki zaczerwienione. W dodatku nie zdołał jeszcze uspokoić nieco przyspieszonego oddechu. 

- Louis? - usłyszał automatycznie zerkając w stronę szatyna, który stał w niewielkich drzwiach. - Harry jest u ciebie?  

- Przyszedł przed chwilą. - przytaknął ze stoickim spokojem. Brunet naprawdę nie miał pojęcia jak on to do cholery robi. On by tego nie potrafił. - Nie mógł spać, bo podobno strasznie chrapałeś. - wzruszył ramionami. 

- Ale co robicie tam, na górze? - dopytywał i puls Harry'ego od razu przyspieszył. 

- Pomyślałem, że mógłby spać tutaj. - skłamał. 

- Na podłodze? - zdziwił się. 

- Tylko dzisiaj. - odparł. - I tak rzadko tu przebywam. Możemy kupić jakiś materac. Miałby chociaż trochę prywatności. Chyba nie będzie za każdym razem spał z Tobą, prawda? 

- No.. nie. - westchnął - W sumie to nie jest głupi pomysł. Jutro pojedziemy do sklepu. - oznajmił cofając się do drzwi. - Ale nie ma mowy, żeby dziś spał na podłodze. Masz duże łóżko, więc.. 

- Jasne. - pokiwał głową. 

- Harry? - zagadał za nim wyszedł z pokoju. Brunet musiał wziąć głębszy oddech, za nim się odezwał. 

- Tak? - próbował brzmieć naturalnie. 

- Wszystko w porządku? - upewnił się. 

- Oczywiście. - uśmiechnął się, chociaż blondyn nie był w stanie tego widzieć. 

- Okej, to dobranoc! - zawołał jeszcze i wyszedł. 

Odetchnął z ulgą słysząc zamykające się drzwi. Wbił wzrok w szatyna, który również na niego patrzył. A właściwie to mrużył oczy spoglądając na jego klatkę piersiową.  

- Co? - zmarszczył brwi spoglądając w dół. - Jestem brudny? 

Louis westchnął cicho podchodząc bliżej. Złapał za krawędzie jego koszulki i szybkim ruchem ją z niego ściągnął. Harry parsknął śmiechem, bo tego to na pewno się nie spodziewał. 

- Idziemy do łóżka? - zapytał i.. Boże, to znowu źle zabrzmiało. - To znaczy.. na dół. - poprawił się, ale chłopak tylko pokręcił głową i tym razem ściągnął swoją koszulkę, a zaraz potem spodnie zostając w samych bokserkach i on znów nic nie mógł poradzić na to, że wgapiał się w jego tors. Bo jak do cholery można było być tak idealnym? Tak zbudowanym? Louis ponownie ułożył się na boku, podpierając na łokciu. I co z tego, że cały czas go obserwował. Co z tego, że widział jak Harry błądzi wzrokiem po jego torsie. On po prostu nie mógł oderwać oczu od idealnie zarysowanych mięśni chłopaka. Sięgnął do jego klatki piersiowej delikatnie dotykając przyjemnie ciepłej skóry szatyna. Opuszkami palców badał każdy mięsień, bo to było takie fascynujące. Szczególnie, że szatyn jeszcze bardziej je napinał, gdy Harry palcami wędrował po całym jego torsie. 

- Jesteś piękny. - szepnął wracając spojrzeniem do jego oczu. Przygryzł wargę, bo nie wiedział czy to co powiedział było w ogóle odpowiednie. Ale szatyn nic nie zrobił. Pozwalał mu na to i dopiero po kilku kolejnych minutach opadł plecami na poduszki. Wyciągnął w jego stronę ramie przysuwając, a raczej wciągając bruneta na swoje ciało, a potem nakrył ich kocem. Harry ułożył głowę na obojczyku chłopaka, a dłoń spoczęła na jego mostku. Przyjemne ciepło rozeszło się po jego ciele, gdy Louis wplątał palce w jego loki przeczesując je i delikatnie drapiąc skórę głowy, a drugą dłonią zjechał w dół jego pleców nieznacznie wsuwając palce pod gumkę bokserek bruneta. I Harry nagle sobie o czymś przypomniał. Niepewnie sięgnął do krocza szatyna, ale gdy już chciał go dotknąć, Louis zatrzymał jego dłoń. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now