SZEŚĆDZIESIĄT DWA

4.2K 264 92
                                    

Obudził się rano i gdy tylko poczuł, że jego poduszka się unosi na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech, a do oczu automatycznie napłynęły łzy. Jak najdelikatniej, by tylko nie obudzić najprawdopodobniej wciąż śpiącego szatyna, uniósł podbródek ku górze. Miał racje. Chłopak spokojnie spał, a Harry'emu widząc ten obrazek poleciały łzy. Tak długo o tym marzył. Tak cholernie mu tego brakowało. 

Czuł ciepłą dłoń Louisa na swoich plecach. Czuł oddech owiewający dłoń, którą uniósł by dotknąć jego policzka. Mocno zaciskał usta, by tylko nie zacząć szlochać. Louis. Jego Louis. Odzyskał go. Po siedmiu miesiącach. Po siedmiu kurewsko ciężkich miesiącach. Po całym cierpieniu, które każdego dnia zabijało go od środka. Po nieprzespanych nocach, problemach ze zdrowiem. Wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu rozpaczał nad swoim losem, a teraz.. teraz był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A te łzy były tylko tego potwierdzeniem. Wcisnął twarz w szyje szatyna zaciskając palce na jego włosach. Naprawdę nie chciał go obudzić, ale chłopak najwyraźniej poczuł jego trzęsące się ciało.

- Harry? - wychrypiał, a on jeszcze mocniej zacisnął dłoń w jego włosach. - Harry co się dzieje? Czemu płaczesz? - zaniepokoił się odsuwając głowę, by na niego spojrzeć. On również uniósł się lekko.

- Kocham Cię, Lou. - wykrztusił za nim złączył ich usta w pocałunku. Na początku w ogóle nimi nie poruszał, ale Louis widocznie miał inny plan, bo zrzucił go z siebie nawet na chwilę nie odrywając się od jego malinowych warg. Przycisnął go do materaca, nachylając się tuż nad nim. Całował go powoli, delikatnie zasysając jego wargi chcąc zbadać je dokładnie. Tak jak robił to kiedyś. - Marzyłem o tym. - wymamrotał. - Marzyłem, żeby w końcu obudzić się obok Ciebie. - szepnął wplątując obie dłonie w jego włosy.

Kochał go. Kochał go na tysiące różnych sposobów, na wszystkie możliwe sposoby. Codziennie inaczej i codziennie na nowo. Zastanawiał się w którym tak właściwie momencie zdołał się w nim zakochać. Doskonale pamiętał ich pierwsze spotkanie. Chłopak był wtedy oschły i Harry się go bał, ale w jakiś dziwny sposób już wtedy go do niego ciągnęło. Czy to możliwe, że już wtedy coś do niego poczuł? Nie miał pojęcia, ale to zdecydowanie była miłość, która przytrafia się tylko raz w życiu. Miłość, która wypełniała go od palców u stóp po same końcówki włosów. Wiedział, że z nim może wszystko tak samo jak wiedział, że bez niego.. życie kompletnie nie miało sensu. Przekonał się o tym na własnej skórze.

- Nigdy nie byłem dobrym mówcą, ale.. jesteś dla mnie wszystkim, Harry. - wyszeptał wodząc opuszkiem palca po jego policzku. - Byłem strasznym dupkiem, a Ty mimo wszystko cały czas byłeś przy mnie. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że można aż tak bardzo kogoś kochać. Wiesz dobrze, że kochałem Charliego, ale.. to coś zupełnie innego. Kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem.. już wtedy wiedziałem, że nie będziesz mi obojętny, ale ukrywałem to wszystko, wiesz? Bałem się, że znów mógłbym coś poczuć. Dlatego byłem taki oschły, chciałem Cię do siebie zniechęcić, ale Ty wcale się tym nie przejmowałeś. I w końcu się poddałem. Wiedziałem, że długo nie będę potrafił tego ukryć, a potem już nawet nie chciałem. I wiem, że wciąż jesteś wściekły na Nialla, ale to właśnie dzięki niemu się poznaliśmy i nie mógłbym być bardziej wdzięczny. Gdyby nie on.. - westchnął. - .. nie chcę nawet myśleć co by było gdybym Cię nie poznał. Zmieniłeś wszystko, wiesz? Wywróciłeś moje życie do góry nogami i tak bardzo się cieszę, że to zrobiłeś, choć prawdopodobnie nie powinienem, bo przez Ciebie kompletnie straciłem kontrolę. Uzależniłeś mnie od siebie, Harry. Tak bardzo Cię kocham. - wyszeptał składając delikatny i czuły pocałunek na jego wargach.

- Nie sądzę, żebyś był kiepskim mówcą. - stwierdził uśmiechając się szeroko.

Cały czas patrząc prosto w oczy szatyna wsunął dłoń między ich ciała i opuszkami palców przejechał po penisie szatyna, który na ten dotyk uniósł brwi. Harry wciągnął go na swoje ciało jednocześnie rozchylając i zginając nogi w kolanach. Cały czas z uśmiechem na ustach złapał penisa chłopaka w dwa palce i przystawił go do swojego wejścia.

Never EnoughWhere stories live. Discover now