SZEŚĆDZIESIĄT JEDEN

4.1K 294 100
                                    

Owinięci kołdrą leżeli w swoich ramionach ciesząc się swoją obecnością nawzajem. Louis z głową na ramieniu Harry'ego wpatrywał się w jego zielone, lekko zaczerwienione od wcześniejszych łez tęczówki. Jedną rękę wciśniętą miał pod kark bruneta, drugą dłonią wędrował po jego policzku, szyi i obojczykach jakby sprawdzając czy nic się tam nie zmieniło. Harry obejmował go ramieniem kreśląc różne wzorki na jego barkach. 

Od dobrych kilkunastu minut nie odezwali się do siebie ani słowem, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Ich wpatrzone w siebie tęczówki mówiły wszystko.

- Opowiesz mi o swoich tatuażach? - szepnął wodząc opuszkiem palca po motylu wytatuowanym na jego brzuchu.

- Ten motyl.. ma dużo znaczeń, ale chodziło mi o przemianę wewnętrzną. Wiesz.. wciąż pamiętam jaki byłeś, kiedy się poznaliśmy. - uśmiechnął się lekko dotykając jego policzka. - A potem każdego dnia patrzyłem jak się zmieniasz.. chciałem mieć coś, co by mi o tym przypominało. - wyjaśnił.

- Zrobiłeś to z myślą o mnie?

- Nie tylko to. - przygryzł wargę. - Większość z nich zrobiłem z myślą o Tobie. - wyznał. - One wszystkie tworzą naszą historię.

- Harry..

- Nie żałuję ani jednego. - przerwał mu, a czując jak Louis przenosi dłoń na jaskółki, zerknął w dół. - Są dwie, bo nas jest dwóch. Pewnie się domyślasz, że chodzi o wolność, ale.. mi chodziło o tęsknotę za wolnością. Kiedy Cię nie było.. czułem jakbym był zamknięty w klatce, stąd ten tatuaż. - usiadł, by Louis mógł lepiej zobaczyć tatuaż pustej klatki dla ptaków. - A wracając do jaskółek.. one miały symbolizować też nie gasnącą nadzieję i wieczną miłość.

- Wierzyłeś, że wrócę? - spytał cicho również siadając.

- Cały czas miałem taką nadzieje. Nie chciałem nawet myśleć, że mógłbyś.. nie wrócić. - odetchnął głęboko. - 'won't stop 'till we surrender' - wyrecytował wskazując na mały napis - to miało mnie motywować. - Hi, nie ma żadnego sensu. Tak jak Twoje 'Oops!'. - uśmiechnął się. - Wieszak. - wskazał na kolejny mały tatuaż. - Symbol bezmyślnego cierpienia. Maski aktorskie. Smutna i wesoła. Dramat i komedia. Tym stało się moje życie, kiedy Cię przy mnie nie było. Potem wytatuowałem sobie ten napis.. 'SMCL'. To skrót od 'Smile More, Cry Later', liczyłem, że to w jakiś sposób mi pomoże.

- I pomogło?

- Nie. - pokręcił głową uśmiechając się smutno. - Ta róża.. - wskazał na przedramię. - Ma mi przypominać o kruchości życia i przemijaniu. - wytłumaczył. - Ten tatuaż kłódki zrobił mi mój kolega, Ed. Symbol tajemnicy skrywanej przed wszystkimi. - spojrzał na niego wymownie zaraz jednak powracając wzrokiem do swojego ciała. - Kluczyk to wierność. - oznajmił. - A to.. ten statek.. jest dopasowany. - sięgnął po rękę szatyna i opuszkiem palca przejechał po przedramieniu na którym miał wytatuowany kompas. - Tak samo jak ta kotwica. - wskazał na swój nadgarstek. - Ona miała być nadzieją na powrót do stabilizacji. - spojrzał na niego dopiero teraz orientując się, że chłopak ma łzy w oczach, a jego dolna warga niebezpiecznie drży. - Dość już łez. - szepnął schylając się by ucałować jego usta. - Dość. - wymamrotał ujmując w dwa palce podbródek szatyna. Znów go pocałował, a potem jeszcze raz i kolejny. Całował go tak dopóki nie zobaczył formującego się na jego ustach uśmiechu. Znów wygodnie ułożył się na poduszkach pociągając szatyna za sobą, ale teraz to Harry wtulił się w jego ciało. Tak samo jak robił to kiedyś.

- Harry?

- Hmm? - spojrzał na niego.

- Jest jeszcze coś o czym musisz wiedzieć. - oznajmił i brunet trochę spiął się na te słowa. - Ale nie musisz się denerwować. - uśmiechnął się lekko gładząc go uspokajająco po plecach.

Never EnoughWhere stories live. Discover now