TRZYDZIEŚCI OSIEM

4.4K 314 195
                                    

Następny dzień minął zbyt szybko i Harry już po osiemnastej został odwieziony przez Nialla do domu. Nie chciał wracać i odciągał to najdłużej jak się dało, ale w końcu po tym jak Niall obiecał, że przyjedzie po niego następnego dnia po szkole, poddał się i wsiadł do samochodu. Nie chciał zostawiać Louisa samego. To znaczy oczywiście szatyn miał chłopców, którzy dobrze się nim zajmowali, ale mimo wszystko nie wyobrażał sobie iść do szkoły. I robił to tylko dlatego, że obiecał Louisowi, który również go do tego namawiał. 

We wtorek rano Harry oznajmił swojej mamie, że w tym tygodniu musi skończyć z Lottie jakiś projekt, który oczywiście nie istniał, ale przynajmniej dzięki temu będzie mógł spokojnie od razu po szkole jeździć prosto do Louisa. Nie chciał mówić blondynce o pobiciu jej brata, ale nie miał wyboru. Musiał mieć jakieś alibi w razie gdyby jego mama do niej zadzwoniła, więc powiedział dziewczynie o wszystkim. No, prawie o wszystkim. Pominął kilka faktów na przykład to w jakim był stanie, kiedy go znaleźli i jeszcze może to, że był nieprzytomny przez dwa dni. Samego pobicia nie przyjęła zbyt dobrze i wcale się jej nie dziwił. Tylko nie pomyślał o tym, że Lottie będzie chciała jechać razem z nim. Tego niestety nie potrafił wybić jej z głowy, choć wiedział, że Louis prawdopodobnie będzie na niego zły. Ale przecież miała prawo wiedzieć. Tak samo jak i miała prawo go odwiedzić, dlatego gdy wybiła piętnasta czekał na nią na dziedzińcu szkoły. Dołączyła do niego może po dwóch minutach. Razem ruszyli w stronę, gdzie czekał na nich blondyn, którego Harry jakimś sposobem zapomniał poinformować o dodatkowym towarzystwie. 

- Harry czy to jest.. - zaczął, ale przerwał wpatrując się w dziewczynę.

- Tak, to siostra Louisa. - westchnął siadając z przodu. Lottie usiadła za nim.

- To nie jest dobry pomysł. - oznajmił.

- Wiem. - przytaknął. - Ale spróbuj to jej wytłumaczyć. - prychnął.

- To mój brat. - usłyszeli ostry ton blondynki i już więcej żaden z nich nie miał zamiaru się odzywać.

Po szybkiej wizycie w McDonalds i dwudziestu minutach drogi dojechali do domu. Lottie nie była zdziwiona wyglądem tego miejsca, bo Harry przecież kilka razy opowiadał jej w jakich warunkach mieszka jej brat i jego przyjaciele, dlatego nawet nie odezwała się słowem. Po prostu szła za Harrym.

- Liam i Zayn są na dole? - zwrócił się do blondyna, bo w salonie nie było nikogo.

- Najwyraźniej. - kiwnął głową i również zszedł za nimi na dół.

Jako pierwszy wszedł do pokoju i od razu posłał szatynowi przepraszające spojrzenie. Louis nie bardzo wiedział o co chodzi, bo jego brwi powędrowały w górę, ale gdy tylko zobaczył blondynkę, zrozumiał. Tylko, że wcale nie wyglądał na złego. Wręcz przeciwnie. Wyciągnął do niej dłoń, którą od razu ujęła. I Harry dziwił się, że jest w stanie opanować swoje emocje, bo on sam przecież widząc go w takim stanie wył jak dziecko. Może teraz wyglądał już trochę lepiej, ale siniaki wciąż zdobiły całe jego ciało tak jak i drobne rozcięcia. 

- Jak się czujesz? - spytała.

- Bolą mnie plecy od tego ciągłego leżenia. - skrzywił się.

- Nigdy nie mogłeś wysiedzieć w jednym miejscu. - parsknęła śmiechem.

Harry naprawdę ją podziwiał. Stał z boku przyglądając się całej sytuacji i tylko czasem zerkał na pozostałych chłopaków, którzy również się nie odzywali, choć Harry był pewny, że za nim przyszli buzie im się nie zamykały. Może nawet rozmawiali na temat tego co się stało. Może już wiedzieli jakie problemy miał.. bądź ma Louis. Za dużo było tych 'może'.

Never EnoughWhere stories live. Discover now