PIĘĆDZIESIĄT JEDEN

3.3K 264 594
                                    

- Harry.

- Harry, słyszysz nas?

- Synku.

Powoli uchylił ciężkie powieki, jednak jedyne co widział to czarne plamki zamazujące mu całe otoczenie. Zamrugał kilkukrotnie chcąc, by obraz stał się wyraźniejszy i za którymś razem faktycznie ujrzał dwie pochylające się nad nim głowy. 

Niall?

Mama?

- Harry? - to był chyba głos jego przyjaciela. - Kiwnij głową jeśli słyszysz.

- Słyszę. - wychrypiał słabo. Jego mama chyba zaczęła szlochać, ale nie był tego pewny. Jego mózg jeszcze nie funkcjonował zbyt dobrze, ale czuł jak mocno ściskała jego dłoń. - Gdzie jestem?

- U nas. - odparł. - Jak się czujesz?

- Boli. - skrzywił się, bo faktycznie z każdą kolejną sekundą czuł coraz większy ból każdego skrawka ciała, choć nie był on tak potężny jak ten, który czuł w czasie i po tych torturach póki na dobre nie stracił przytomności. - Długo spałem? - spytał nie mając nawet pojęcia ile czasu mógł spędzić w tym łóżku. Tym samym w którym nie tak dawno leżał Louis. Właśnie Louis.

- Spałeś trzy dni, Harry. - oznajmiła Anne drżącym od płaczu głosem.

Trzy dni? Spał trzy pieprzone dni? Jakim cudem? 

Przekręcił głowę w bok chcąc rozejrzeć się po pomieszczeniu. Zobaczył Zayna, który patrzył na niego współczującym wzrokiem. Liam również tam był. I Gemma? Robin? A nawet Lottie? Co oni do cholery tam robili i gdzie był Louis? Dlaczego go przy nim nie było? Przecież to jego chciał zobaczyć od razu po przebudzeniu. To on miał trzymać jego dłoń. 

- Gdzie Lou?

Mimo, że dopiero się obudził i wciąż nie bardzo rozumiał to, co działo się w okół niego to od razu dostrzegł zauważalną zmianę w wyrazie twarzy wszystkich w pokoju. Ale jego wzrok zatrzymał się na twarzy najbliżej stojącego Nialla. Bo jako jedyny nie był zmieszany. Był zły. Wręcz wściekły, a jego usta zacisnęły się w wąską linie.

- Gdzie jest Lou? - powtórzył już głośniej.

Cisza.

Ogłuszająca cisza tak bardzo raniąca jego uszy, a przede wszystkim serce.

Jego serce momentalnie zaczęło bić dwa razy szybciej, a żołądek chyba właśnie podchodził mu do gardła bo nagle zachciało mu się wymiotować. Co się stało? Dlaczego nikt nic nie mówi? Dlaczego jego przyjaciel patrzy na niego w ten sposób? I dlaczego Harry był przekonany, że ten wzrok nie wróży nic dobrego? Dlaczego jego mama tak bardzo zbladła? Dlaczego jeszcze mocniej ścisnęła jego dłoń, którą zresztą miał ochotę wyrwać? Dlaczego Lottie wyglądała jakby miała się rozpłakać? Dlaczego Zayn spuścił wzrok? I dlaczego Liam wyglądał jakby zobaczył ducha?

- Gdzie on jest? - wycedził przez zęby ponownie spoglądając na blondyna. Wolną dłoń, tą, której nie ściskała Anne, zacisnął w pięść. 

- Już nigdy więcej nie będziesz musiał przez niego cierpieć, Harry. - powiedział po chwili.

Co? Jak to cierpieć? Jak to nie będzie musiał? Co to do kurwy miało znaczyć?! Przecież.. To nie była jego wina! To nigdy nie była wina Louisa.

Zmarszczył brwi kompletnie nie rozumiejąc jego słów.

- Gdzie on jest? - zapytał nie wiedząc już nawet po raz który. Wciąż nie otrzymał na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi, a jego niepokój zamieniał się powoli w rozpacz.

Never EnoughWhere stories live. Discover now