Lekcje skończyły się dobre piętnaście minut temu, a on wciąż siedział w sali słuchając wywodu swojej nauczycielki z którego tak naprawdę nie rozumiał zbyt wiele. Prawdopodobnie chodziło o jego gorsze oceny, choć przecież wcale nie były złe. To, że nie dostawał już samych piątek nie znaczyło, że będzie miał jakikolwiek problem z otrzymaniem promocji do następnej klasy. Może kilka razy dostał tróję, a raz nawet dwójkę, ale miał również czwórki i piątki. Nie rozumiał dlaczego nagle wszyscy tak bardzo zaczęli się przejmować jego i tak dobrymi ocenami.
- Harry, czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - westchnęła.
Zdezorientowany potrząsnął głową wreszcie odrywając wzrok od okna.
- Szczerze mówiąc to nie. - oznajmił. - I nie bardzo rozumiem dlaczego w dalszym ciągu tu siedzę. - skrzywił się. - Przecież nie grozi mi żadna pała.. to znaczy jedynka. - poprawił się.
- Nie grozi, ale czy.. coś się dzieje? Zawsze miałeś same piątki i niepokoi mnie fakt, że te oceny tak nagle się pogorszyły. Harry, masz jakieś problemy?
- Nie. - pokręcił głową. - Nie mam żadnych problemów. Po prostu mamy dużo materiałów i nie jestem w stanie nauczyć się tego wszystkiego. Mam również życie poza książkami, chyba Pani rozumie?
- Oczywiście, ale gdyby działo się coś złego.. my jesteśmy tutaj od tego, żeby Ci pomóc. W porządku?
- Jasne. - westchnął. - Mogę już iść?
- Tak, proszę. - kiwnęła głową.
- Dziękuję, do widzenia. - pożegnał się wychodząc z sali.
Od razu skierował się do szatni po letnią kurtkę, która chyba dzisiejszego dnia mu się nie przyda dlatego od razu schował ją do plecaka. Na zewnątrz świeciło słońce, a temperatura dochodziła chyba do dwudziestu stopni. Wreszcie, bo Harry miał już dość zimy. Zbiegł ze schodów rozglądając się i posyłając małe uśmiechy znajomym, którzy korzystając z pięknej pogody zgromadzili się na dziedzińcu. A uczniów było tu całkiem sporo i wcale się nie dziwił. Przed ostatnią lekcją na którą z pewnością czekali dobrze było się dotlenić. Jego uśmiech powiększył się, gdy zobaczył białego Land Rovera i opierającego się o niego szatyna. Wyglądał rewelacyjne w swoich jak zwykle cholernie ciasnych czarnych rurkach, vansach, białym T-shirt i zarzuconą na niego dżinsową koszulą. W dodatku okulary przeciwsłoneczne, które miał na nosie sprawiały, że wyglądał jak milion dolarów. Jego prywatne milion dolarów. Dopiero teraz zauważył, że większość osób zgromadzonych na dziedzińcu spogląda właśnie w stronę Louisa gorączkowo coś do siebie szepcząc. Pokręcił głową uśmiechając się jeszcze szerzej i przyspieszył kroku chcąc jak najszybciej znaleźć się w ramionach chłopaka, choć wiedział, że prawdopodobnie dla własnego spokoju nie powinien tego robić. Nie mógł się jednak powstrzymać szczególnie, że widział wzrok kilku dziewczyn, którym skanowały ciało Louisa wręcz śliniąc się na jego widok. Ale Louis był jego. Tylko jego i kiedy stanął naprzeciwko po prostu złączył ich usta w pocałunku. I może tylko trochę uśmiechnął się słysząc w oddali niezadowolone jęki z pewnością również zszokowanych uczniów. I był tak bardzo z siebie zadowolony, bo Louis ułożył dłoń w dole jego pleców przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.
- Wiem, że zrobiłeś to specjalnie. - wymamrotał trącając nosem ten jego.
- Pożerały Cię wzrokiem. - skrzywił się. - Teraz przynajmniej wiedzą, że jesteś zajęty. - dodał ściągając mu okulary po czym założył je sobie.
- Jesteś aż tak zazdrosny? - uniósł brwi.
- Tak. - odparł poważnie jeszcze raz go całując. - Cholernie.
YOU ARE READING
Never Enough
FanfictionHarry wiódł spokojne życie. Szkoła, książki i muzyka były jego jedynymi zainteresowaniami. A przynajmniej do czasu. Do czasu kiedy to jego najlepszy przyjaciel zapoznał go z tajemniczym szatynem i resztą swoich przyjaciół. Wtedy jeszcze nie zdawał...