- Louis? - wymamrotał Zayn podchodząc do łóżka szatyna. Wzrok Harry'ego od razu powędrował w tamtą stronę. Widział jak powieki chłopaka drgają, a jego oczy momentalnie zaszły łzami. Był w takim szoku, że wreszcie po dwóch dniach chłopak dał jakikolwiek znak życia, że nie potrafił wykonać żadnego ruchu. Wciąż siedział na parapecie jak sparaliżowany. - Hej, słyszysz mnie? Louis?
I w końcu uchylił powieki. Harry widział jaką sprawia mu to trudność, jak bardzo chłopak jest słaby. Uchylił wargi chcąc coś powiedzieć, ale z gardła szatyna nie wydostał się żaden dźwięk.
- Spokojnie, nie musisz nic mówić. - odezwał się Liam widząc jak bardzo męczy się sam ze sobą, ale chłopak wcale się nie poddawał.
- H.. - wykrztusił, ale zaraz zakasłał wykrzywiając twarz w grymasie bólu. Przymknął powieki biorąc głębszy oddech i znów spróbował. - Harry.. - wydusił słabo. Jego głos był mocno zachrypnięty, ale brunet zdołał zrozumieć. Inni chyba również doskonale wiedzieli co powiedział, bo ich oczy od razu zwróciły się w kierunku Harry'ego, który dopiero teraz otrząsnął się z szoku i w mgnieniu oka zeskoczył z parapetu podchodząc do łóżka i siadając na jego skraju. Automatycznie ujął dłoń Louisa.
- Jestem. - szepnął, a kiedy poczuł, że chłopak lekko ściska jego dłoń, zaszlochał cicho. - Jestem. - powtórzył nachylając się i wtulając twarz w szyje szatyna. Nie wytrzymał, rozpłakał się jak dziecko.
Czuł jak Louis delikatnie przekręca głowę w bok wciskając nos w jego włosy. Czuł, że jeszcze mocniej ściska jego dłoń i Harry był tak bardzo szczęśliwy, że w końcu może go poczuć, usłyszeć jego głos, a z drugiej strony poczucie winy zżerało go od środka. Bo gdyby tylko powiedział, gdyby choć wspomniał o tym któremuś z chłopaków, może by do tego wszystkiego nie doszło.
- Nie płacz. - wychrypiał owiewając ciepłym oddechem jego policzek. To było oczywiste, że te słowa sprawią, że zacznie płakać jeszcze bardziej i tak też było. - Spójrz na mnie. - poprosił i kim był Harry żeby go nie posłuchać?
Odsunął się nieznacznie i wciąż nad nim nachylając skrzyżował z nim spojrzenia. Louis włożył wszystkie swoje siły w to by unieść rękę, którą dotknął policzka bruneta, a kiedy to się stało Harry przymknął powieki spod których wypłynęło jeszcze kilka łez. Złapał go za nadgarstek i przesunął jego dłoń na swoje usta obdarzając drobnymi pocałunkami jej zewnętrzną stronę nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z błękitnych tęczówek. Nie zwracał nawet uwagi na chłopaków, którzy z pewnością cały czas im się przyglądali, choć z tego co słyszał Zayn prawdopodobnie poszedł po lekarza.
- Jak się czujesz? - spytał lekko drżącym głosem.
- Dobrze. - oznajmił ale Harry wiedział, że to było kłamstwo. Szatyn nie chciał by martwił się o niego jeszcze bardziej. - Jest okej. - dodał wciąż słabym głosem.
Mulat tak jak podejrzewał Harry wrócił razem z lekarzem, który wypytał szatyna bardziej szczegółowo o samopoczucie, ale on cały czas utrzymywał że oprócz bólu żeber jest w porządku. Oczywiście to było kolejne kłamstwo, bo chłopaka musiało boleć całe ciało. Po krótkiej rozmowie, mężczyzna wyszedł, a Louis nieco przymknął powieki. Musiał być wyczerpany.
- Prześpij się. - odezwał się Liam. - Musisz odpoczywać.
Louis kiwnął lekko głową na znak, że zrozumiał jego słowa i faktycznie zamknął powieki.
- Okej, to my pójdziemy. Mamy coś do załatwienia. - oznajmił mulat. - Harry? - zerknął na niego przez ramie. - Gdyby coś się działo w pokoju obok są pielęgniarki.
- W porządku. - powiedział cicho i w tym samym momencie poczuł jak Louis ściska jego dłoń i uśmiechnął się pod nosem. Nie spał, ale nie miał zamiaru oznajmiać tego reszcie. Louis uchylił powieki, gdy tylko usłyszał zamykające się drzwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/132048350-288-k438488.jpg)
YOU ARE READING
Never Enough
FanfictionHarry wiódł spokojne życie. Szkoła, książki i muzyka były jego jedynymi zainteresowaniami. A przynajmniej do czasu. Do czasu kiedy to jego najlepszy przyjaciel zapoznał go z tajemniczym szatynem i resztą swoich przyjaciół. Wtedy jeszcze nie zdawał...