PIĘĆDZIESIĄT PIĘĆ

3.2K 264 159
                                    

Rozpoczęcie roku minęło w miarę spokojnie. Cały czas trzymał się blisko Lottie dzięki której nie czuł się aż tak odizolowany od reszty społeczeństwa, choć trzymanie się z boku zawsze było jego mocną stroną. W szkole i w życiu. Starał się nie zauważać tych zaniepokojonych spojrzeń nauczycieli, jego bliższych znajomych i ciekawskiego wzroku posyłanego przez tych, którzy kojarzyli go jedynie z widzenia pewnie nawet nie wiedząc jak ma na imię. Jego wychowawczyni nawet próbowała z nim porozmawiać, ale wtedy szybko uciekł do łazienki. Nie był gotowy na pytania, które z pewnością by mu zadała. 

- Harry? - szli właśnie przez dziedziniec, kiedy blondynka zatrzymała się w pół kroku.

Odwrócił się posyłając jej pytające spojrzenie, ale dziewczyna wbijała wzrok w jakiś punkt przed sobą. Podążył za jej spojrzeniem, a widząc osobę, której nie chciał widzieć już nigdy więcej złość ogarnęła całe jego ciało. Spiął się, dłonie zaciskając w pięści. Lottie widząc to obiema rękami złapała go nad łokciem ściskając lekko.

Stał przed nimi Niall. Nie wyglądał tak jak kiedyś. Przygarbione ramiona, roztrzepane wciąż blond włosy, nieco blada cera, lekko podkrążone oczy i zero uśmiechu na twarzy.

- Co tu robisz? - warknął. 

Tylko dzięki trzymającej go blondynce jeszcze nie zrobił mu krzywdy.

- Chciałem porozmawiać. - odparł niepewnie spoglądając na niego błagalnie.

- Żartujesz, prawda? - prychnął mierząc go pogardliwym spojrzeniem.

- Harry, ja..

- Nie chcę tego słuchać. - przerwał ostro. - Nie przychodź tu więcej, nie chcę Cię znać. - dodał i pociągając za sobą Lottie, wyminął blondyna przy okazji uderzając go barkiem.

- Co mam zrobić? - usłyszał cichy szept. 

Miał to zignorować, ale w ostatniej chwili odwrócił się do niego.

- Sprowadź go z powrotem. - powiedział zaciskając usta w wąską linie, by tylko znów się nie rozpłakać. Nie przy nim, ale gdy tylko zniknął z jego pola widzenia, oparł się o murek odgradzający szkołę od ulicy, a łzy popłynęły po jego policzkach.

- Chodź tu. - szepnęła Lottie zamykając go w swoich ramionach. Swoją drogą musiało to wyglądać całkiem zabawnie. Dziewczyna była sporo od niego niższa, a mimo to teraz wydawało mu się, że to on był drobniejszy.

Szybko się uspokoił nie chcąc robić przedstawienia na środku chodnika w dodatku zaraz przy swojej szkole. Był pewny, że kilka osób widziało całą sytuację, ale wolał o tym nie myśleć. W ciszy ruszył razem z blondynką w stronę domu. Nawet nie pytał dlaczego nie skręciła wcześniej. Widocznie miała ochotę go odprowadzić, albo upewnić się, że cały i zdrowy dotrze do domu. Nie miał nic przeciwko, zresztą ostatnio wszystko było mu obojętne.

- Myślałam o tym, żeby zacząć chodzić na siłownie. - odezwała się, gdy siedzieli już w jego pokoju na łóżku. On wpatrując się w okno, a Lottie z laptopem na kolanach. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Siłownia?

- Mhm. - mruknęła sprawdzając ceny karnetów. - Nie uważam, że jestem gruba, ale chciałabym popracować trochę nad swoją sylwetką. - wyznała. - Zobacz - wskazała na ekran - dziesięć minut drogi od Twojego domu. W dodatku karnety w przyzwoitej cenie. Może poszedłbyś ze mną, co? - trąciła go łokciem.

- Nie wiem, może. - odparł beznamiętnie tępym wzrokiem wpatrując się w laptopa.

- No dalej, Harry. Przyda Ci się trochę mięśni. - namawiała go. - Urosłeś ostatnio. - zmarszczyła brwi. - Wyglądasz jak śmierć na chorągwi.

Never EnoughWhere stories live. Discover now