DWADZIEŚCIA DWA

4.6K 318 251
                                    

Jakimś cudem w nocy nie obudził się ani razu. Myślał, że nie będzie mógł spać przez ból, a tymczasem przespał całą noc bez większych problemów. Nie wiedział co to były za tabletki, które Louis mu dał, ale był mu za nie wdzięczny. Jednak teraz przewracając się na plecy jęknął, bo jego całe ciało było obolałe. Był pewny, że wszędzie ma mnóstwo siniaków. Rozejrzał się po pokoju i dopiero teraz zauważył, że Louis już w pełni ubrany leży obok uważnie mu się przyglądając. 

- Jak się czujesz? - spytał troskliwie. 

- Dobrze. - skłamał próbując się uśmiechnąć. Nie chciał dokładać mu problemów, ani jeszcze bardziej go martwić, ale po minie szatyna widział, że i tak w to nie uwierzył. - Która godzina? - zmienił temat. 

- Dochodzi pierwsza. - oznajmił, a Harry zmarszczył brwi. Spał jakieś.. jedenaście godzin. Chyba jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło. - Powiedziałem chłopakom. - oznajmił po chwili. Brunet uniósł brwi i syknął z bólu. No tak, zapomniał, że każdy choćby najmniejszy ruch był nie wskazany. - Weź je. - podał mu dwie pastylki i wodę. 

- Dzięki. - uśmiechnął się i znów skrzywił. To było nie do zniesienia. Z cichym jękiem usiadł na łóżku połykając tabletki i znów się położył. - Byli tutaj? - spytał cicho.

- Chcieli, ale ich nie wpuściłem. 

- Co im dokładnie powiedziałeś? - dopytał, żeby przypadkiem nie podać drugiej, kompletnie innej wersji. 

- Tylko tyle, że pobiłeś się z kolegą. - oznajmił. - Harry..

- Proszę nie przepraszaj mnie już. - jęknął. - Nie jestem zły. - westchnął przysuwając się bliżej. Opuszkami palców przejechał po zapadniętym policzku szatyna. - Ostrzegaliście mnie, żebym nie kręcił się po nocy, a ja zupełnie o tym wtedy zapomniałem. - dodał unosząc głowę by musnąć jego wargi. - Shh. - uciszył go widząc, że chłopak chce coś powiedzieć. Louis wziął głębszy oddech i obejmując go jedną ręką wcisnął nos w loki bruneta. - Chyba powinienem zejść na dół. - szepnął po kilkunastu minutach i kiedy szatyn kiwnął głową odsuwając się od niego, zabrał ciuchy, które prawdopodobnie Louis mu przyniósł i udał się do łazienki. 

I kiedy przemywał twarz niechcący zerknął w lustro. Prawie krzyknął na widok, który zobaczył. Praktycznie cała jego twarz była opuchnięta, a na policzku i pod okiem uformował się już duży siniak. Miał rozcięcie nad brwią i na dolnej wardze. Ale i tak najgorzej wyglądały jego oczy. Były przekrwione i również lekko opuchnięte. Przymknął powieki oddychając głęboko, bo przecież gdy jego mama zobaczy go w takim stanie prawdopodobnie dostanie zawału. Nie chciał o tym myśleć, do spotkania z nią miał jeszcze kilka godzin. Szybko ubrał się w świeże ciuchy i wrócił do pokoju. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że Louis na niego czeka. 

- Gotowy? - zapytał podchodząc do niego. Ułożył dłonie na jego biodrach i cmoknął w czoło. Harry przymknął powieki na ten gest i w końcu pokiwał głową. Louis puścił go jako pierwszego, więc zrobił jeszcze kilka głębszych wdechów i zszedł po schodach.  

- O mój Boże! - usłyszał, gdy pojawił się w salonie. Wszystkie oczy były teraz skierowane prosto na niego i to nie była komfortowa sytuacja. Niall jako pierwszy znalazł się tuż przed nim zakrywając usta dłonią. Drugą dotknął jego policzka automatycznie się krzywiąc. I wtedy z jego twarzy zniknęła troska, a pojawiła się złość. - Kto Ci to zrobił? 

- Kolega. - westchnął. - Ale jest okej naprawdę ja.. 

- Jak się nazywa? - przerwał mu zaciskając dłonie w pięści. 

- Nieważne. - pokręcił głową. - To tylko kilka siniaków, za tydzień pewnie nie będzie śladu. - wzruszył ramionami.

- To nie jest kilka siniaków, Harry. - warknął. - Wyglądasz okropnie. Powiedz mi jak on się nazywa, załatwię go.

Never EnoughWhere stories live. Discover now