JEDENAŚCIE

4.4K 328 410
                                    

- Louis! - pisnął podbiegając i rzucając mu się na szyje. Dosłownie. Rzucił mu się na szyje. - Martwiłem się. - wymamrotał wciskając nos w jego szyje. - Dlaczego tak długo Cię nie było? - odsunął się lekko, by móc na niego spojrzeć i dopiero teraz zauważył rozciętą wargę i już formującego się na policzku siniaka. - Boże, co się stało? - jęknął krzywiąc się na widok zaschniętej już krwi. - Złapałeś go? Uderzył Cię? No powiedz coś! - uniósł głos, bo chłopak jedynie patrzył się na niego tym swoim pieprzonym stalowym wzrokiem.

- Złapałem. - wychrypiał zmęczonym głosem. 

- Kto to był? Znałeś go? - dopytywał, ale on tylko pokręcił głową. Brunet westchnął cicho łapiąc go w końcu za nadgarstek i prowadząc do łazienki gdzie usadził chłopaka na wannie stojącej na samym środku pomieszczenia. Nie pytał nawet o apteczkę, sam ją znalazł otwierając wszystkie szafki po kolei. Jakiś czas temu chłopaki uświadomili go, że apteczki trzymają w każdym pomieszczeniu. 'W razie co'. I to chyba było właśnie to 'w razie co'. Ukucnął przed nim lekko drżącymi dłońmi wyciągając wacik i wodę utlenioną. 

- Może Cię zapiec. - ostrzegł za nim przyłożył białą watkę do jego dolnej wargi. Louis nawet się nie wzdrygnął. Cały czas patrzył prosto na niego i Harry widział, że jego spojrzenie złagodniało, ale to zdecydowanie mu nie pomagało w tym co robił. Powoli i dokładnie starł zaschniętą krew z jego brody i tą rozmazaną na policzku również. Starał się zrobić to profesjonalnie i chyba nie był w tym najgorszy. Szatyn nawet na chwilę się nie skrzywił. - Gotowe. - oznajmił cicho biorąc głębszy oddech i opuścił rękę z pobrudzoną krwią watką nie spuszczając wzroku z jego siniejącego policzka i oczu. Drugą ręką odgarnął mu włosy z czoła po czym najdelikatniej jak potrafił nie chcąc wywołać u chłopaka bólu ułożył dłoń na jego policzku delikatnie pocierając go kciukiem. - Bardzo boli? - spytał gdy szatyn przymknął powieki, a jego rysy momentalnie złagodniały jeszcze bardziej.  

- Nie bardzo. - pokręcił nieznacznie głową na co Harry uśmiechnął się lekko, choć był niemal w stu procentach pewny, że Louis kłamał. Takie coś musiało boleć i gdyby to brunet tak zarobił prawdopodobnie płakał by z bólu. Ale Louis pewnie miał już dużo gorsze obrażenia. 

W końcu podniósł się i tak jakoś odruchowo zamiast odejść on niepewnie objął go ramionami, jedną z dłoni wplątując w jego miękkie jak się okazało włosy, jednocześnie przyciskając delikatnie jego głowę do swojej piersi. 

- Naprawdę się martwiłem. - szepnął wtulając policzek w jego trochę wilgotne włosy. Mimo tego, że był lekko spocony i tak pachniał idealnie. 

- Jest okej. - usłyszał po chwili czując oplatające go w pasie ramiona. Przymknął powieki na ten dotyk bo chłopak po raz pierwszy przytulał go w ten sposób i to Harry'emu bardzo się podobało. Za bardzo. 

- Powinniśmy iść spać. - odezwał się po kilku minutach. 

Nie chciał przerywać tego momentu, ale wiedział, że chłopak musi być strasznie zmęczony, a kiedy nie zareagował na jego słowa miał podejrzenie, że po prostu usnął. Odsunął się nieznacznie, a widząc, że szatyn jednak nie śpi posłał mu mały uśmiech i łapiąc za dłoń pociągnął go w kierunku pokoju. Zatrzymał się dopiero przy łóżku ściągając z siebie koszulkę, ale widząc, że Louis wciąż stoi w tym samym miejscu, podszedł do niego rozsuwając bluzę, którą miał na sobie. Zsunął ją z jego umięśnionych ramion rzucając na krzesło, to samo zrobił z koszulką. Za wszelką cenę starał się nie patrzeć na jego tors i póki co całkiem nieźle mu to wychodziło. Chociaż już chyba wolał ten tors niż broń, która wsadzona była za pasek jego spodni. Wyciągnął rękę w tamtą stronę, ale gdzieś po drodze Louis złapał jego nadgarstek. Automatycznie uniósł wzrok spoglądając na jego twarz. Znów usta zaciskał w wąską linie, a jego oczy nieco pociemniały. Mimo to Harry uśmiechnął się lekko. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now