SZEŚĆDZIESIĄT PIĘĆ

3.8K 265 132
                                    

Przez kolejne dwa tygodnie każdego dnia po szkole Louis zabierał Harry'ego na zakupy. Razem wybierali wszystkie potrzebne rzeczy do mieszkania zaczynając od łóżka, kończąc na sztućcach i byli w tym wszystkim tak bardzo zgodni, że Lottie, która czasem zabierała się z nimi była pod wrażeniem. Nawet jeśli Harry'emu podobało się coś, co zupełnie nie pasowało Louisowi szybko potrafili pójść na kompromis. Przeżyli bez siebie siedem miesięcy, więc żaden stół ani komoda nie była w stanie ich skłócić czy choćby doprowadzić do małej sprzeczki. Nie chcieli tracić czasu na bezsensowne spory. 

Kiedy już wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty znajdowały się w mieszkaniu, postanowili się wprowadzić. Zayn razem z Liamem, którzy również mieli zamiar zamieszkać razem, pomagali im przewozić wszystkie rzeczy, a nawet składać meble. Dzięki ich pomocy już po kilku dniach wszystkie rzeczy z kartonów porozstawiane były po całym mieszkaniu. Harry cierpliwie je rozpakowywał znajdując dla każdej pojedynczej rzeczy idealne miejsce. Louis oczywiście mu pomagał, choć czasem brunet wyganiał go do siłowni na którą nie miał daleko. Znajdowała się zaraz obok osiedla. Przez trzy tygodnie szatyn wyraźnie przybrał na wadze i Harry był z tego powodu niesamowicie zadowolony. W dodatku ćwiczenia, które wykonywał sprawiały, że z powrotem zaczynał wyglądać tak jak kiedyś. I tylko trochę była to też zasługa Harry'ego, który pilnował, aby chłopak zjadał przynajmniej pięć posiłków dziennie. Za każdym razem przed szkołą przygotowywał mu śniadanie lub zostawiał karteczki, by szatyn przypadkiem nie zapomniał spożyć posiłku. Louis również dbał o niego, przygotowywał obiady i często przyjeżdżał po niego do szkoły, czasem zabierając na krótkie wycieczki po mieście.

Aktualnie siedzieli na kanapie przytulając się do siebie. Harry starał się obejrzeć jakiś program lecący w telewizji, ale Louis skutecznie mu to utrudniał. Cały czas całował go po szyi, a opuszki palców wędrujące pod koszulką wzdłuż jego boku wcale nie pomagały skupić mu się na programie, który go zaciekawił.

- Nie dasz mi tego obejrzeć, co? - jęknął odchylając głowę w tył. 

Pocałunki składane na jego szyi sprawiały, że w jego spodniach robiło się coraz mniej miejsca. Zawsze tak reagował. Zawsze.

- Nie. - mruknął wciągając go na swoje kolana i niemal od razu wbił się w jego wargi. Dłonie umieścił na pośladkach bruneta ściskając je lekko i pewnie skończyłoby się tak jak zwykle, gdyby nie dzwonek do drzwi. Harry chciał z niego zejść, ale szatyn przytrzymał go za biodra nie przestając całować.

- Lou. - wymamrotał. - Otwórz.

- Nie chcę. - odparł przyciskając go do siebie jeszcze mocniej.

- Wiem, że tam jesteście! - usłyszeli głos Zayna. - W tej chwili przestańcie się miziać zboczeńce i otwórzcie te drzwi!

Harry oderwał się od ust szatyna marszcząc brwi.

- Czy my mamy tu jakieś ukryte kamery? - spytał rozglądając się po salonie, jednak nie znalazł nic co mogłoby choćby przypominać kamerę.

- Nic mi o tym nie wiadomo. - westchnął i kiedy brunet zszedł z niego, niechętnie, ale podniósł się. - Zabiję. - mruknął udając się w stronę drzwi. Harry zachichotał pod nosem wracając do oglądania programu, co nie trwało zbyt długo bo po chwili do salonu wszedł niezadowolony Louis a za nim uśmiechnięty Zayn i Liam.

- Cześć. - przywitali się.

- Hej. - uśmiechnął się wyłączając telewizor.

- Wiemy, gdzie jest Niall. - oznajmił Liam za nim brunet zdążył cokolwiek powiedzieć. 

Harry nie odezwał się, wciąż był na niego zły, ale rozumiał, że chłopcy chcieli go znaleźć i z tego co wiedział dość intensywnie robili to przez ostatnie tygodnie.

Never EnoughWhere stories live. Discover now