Wtorek minął szybko. Od razu po powrocie ze szkoły odrobił pracę domową i zaczął szykować się na imprezę. Lottie miała przyjść do niego kilka minut po osiemnastej. Było kilka minut po siedemnastej, a on nie był nawet wykąpany i pierwsze co zrobił to właśnie wszedł pod prysznic co zajęło mu dwadzieścia minut. Przez kolejne dwadzieścia wybierał ubrania, które mógłby na siebie założyć. Padło na - jak zwykle - czarne rurki i czerwoną koszulę w kratę. Oczywiście, że z rozpiętymi tym razem jedynie dwoma górnymi guzikami. Lubił ubierać się w ten sposób. To trochę kłóciło się z jego nieśmiałością.
- No, no Harold! - usłyszał i odwrócił się na pięcie w stronę drzwi. Blondynka miała na sobie sukienkę na ramiączka w kolorze pudrowego różu sięgającą nieco przed kolano. Lekko pofalowała swoje długie blond włosy, a na twarzy miała sporo mocniejszy makijaż niż ten, który prezentowała na co dzień. Harry musiał przyznać, że wyglądała przepięknie.
- No, no Lottie! - uniósł brwi kładąc dłonie na jej ramionach. - Dla Ciebie mógłbym zmienić orientacje. - mrugnął do niej szczerząc się.
- Oh, czyli jednak Twoja orientacja została w końcu określona? - zaśmiała się.
- Jakbyś nie wiedziała. - prychnął. - Chodźmy już.
Schował jeszcze telefon i portfel do kieszeni swoich spodni, po czym razem z Lottie zszedł na dół. Pomógł założyć blondynce skórzaną kurtkę i sam wsunął na ramiona czarny sięgający do kolana płaszcz. Na nogi wsunął karmelowe botki, pożegnał się jeszcze z mamą i Gemmą i ruszyli chodnikiem w stronę domu kolegi blondynki. Do chłopaka nie było daleko. Mieszkał zaledwie cztery czy pięć przecznic od Harry'ego, dlatego nie chcieli jechać autobusem. Na zewnątrz nie było zimno, więc taki spacer był jedynie przyjemnością.
Na miejsce dotarli po piętnastu minutach. Już z daleka słyszeli głośną muzykę dobiegającą z jednego z domów. Weszli tam bez pukania bo to i tak mijało się z celem. Nikt by nawet nie usłyszał. W niewielkim holu zdjęli swoje odzienie wierzchnie i ruszyli do salonu w którym znajdowało się kilkanaście osób. Kilka z nich znał, kilka kojarzył, a reszty nawet nigdy nie widział na oczy. Nie miał pojęcia nawet w którym momencie ktoś podszedł i wcisnął mu do rąk czerwony kubeczek prawdopodobnie z piwem. Lottie od razu upiła łyk, więc on również poszedł w jej ślady. Nie lubił a przede wszystkim nie potrafił tańczyć, więc już po chwili siedział na fotelu spokojnie popijając piwo ze swojego kubeczka. Nie miał zamiaru pić więcej, ale za każdym razem gdy chciał wyrzucić kubeczek, pojawiał się ktoś, kto z powrotem go napełniał, a Harry nie chciał być nie miły.
- Chodź idziemy tańczyć! - blondynka złapała go za rękę i pociągnęła w górę.
- Nie umiem tańczyć. - mruknął, ale posłusznie szedł za nią.
- Po prostu mnie nie podepcz. - zaśmiała się poruszając biodrami. I na Harry'ego może by to w jakiś sposób zadziałało, ale cóż, on chyba jednak wolał chłopców. Tańczyli tak przez kilka piosenek, po czym zrobili sobie krótką przerwę na kolejne piwo i brunet miał nadzieje, że w końcu sobie usiądzie, ale Lottie miała inne plany.
- Uwielbiam tą piosenkę! - krzyknęła słysząc pierwsze nuty jakiegoś kawałka, który Harry po chwili również poznał. Ed Sheeran - Give me Love. Uwielbiał tego artystę i często słuchał jego piosenek. Była w miarę wolna, więc Harry objął dziewczynę w pasie przyciągając bliżej siebie. Oparł podbródek o czubek jej głowy, bo blondynka była sporo od niego niższa i zupełnie utonął w swoich myślach.
Myślach, które błądziły w okół błękitnych tęczówek i ich właściciela. Nie widział się z nim już półtora tygodnia i był pewny, że więcej po prostu nie wytrzyma. I kiedy tylko koleżanki Lottie porwały ją gdzieś, podszedł do okna wyciągając telefon.
YOU ARE READING
Never Enough
FanfictionHarry wiódł spokojne życie. Szkoła, książki i muzyka były jego jedynymi zainteresowaniami. A przynajmniej do czasu. Do czasu kiedy to jego najlepszy przyjaciel zapoznał go z tajemniczym szatynem i resztą swoich przyjaciół. Wtedy jeszcze nie zdawał...