DRESZCZ

322 17 2
                                    

- Kaja, spokojnie, już dobrze... - usłyszałam głos w mojej głowie, był to Newt, to on i Minho odciagali mnie od kobiety, która po chwili opierając się na ścianie wstała i trzymała się za szyję, ledwo mogła oddychać.

Wtedy odezwał się Gally:

- Oni.... Mną... kontrolują... - dyszał trzymając się za szyję, lecz po chwili chwycił za plecy, wyciągnął nóż i rzucił we mnie.

Niezdążyłam zareagować, jak Chuck wskoczył przede mnie, a sztylet zatopił się w jego piersi.

Chłopak upadł na ziemię, a ja tuż przy nim.

- CHUCK! - Zaczęłam krzyczeć szlochając - CHUCK!

To była patologia! Co tu się PURWA dzieje!?

Chłopak spojrzał na mnie i szepnął ledwo słyszalnym głosem:

- Ka... ja.

- Chuck, trzymaj się, proszę, nie umieraj...

Chuck był moim przyjacielem, może nie jak Newt i Minho, ale kiedy oni byli zajęci, chłopak zawsze dotrzymywał mi towarzystwa i mnie wspierał. Pomagał.

Siedziałam przy martwym ciele przyjaciela, to było okropne, poświęcił się za mnie...

Spojrzałam wzrokiem "spod byka" na Gallyego.

Kontrolowali nim, ale miałam to gdzieś. Zapłaci mi za to.

Powoli wstałam wycierając łzy.

Następnie błyskawicznie rzuciłam się na niego, tak jak kobietę zaczęłam prać, biłam go po twarzy, chwyciłam go za bluzę i trzepałam nim o ziemię, w końcu moje ręce zacisnęły się na jego gardle.

Zaczęłam go dusić, wszyscy byli załamani śmiercią Chucka, Newt zakrył usta dłońą, Minho zamknął oczy, a ja poprostu dusiłam jego zabójcę z płaczem.

W końcu chłopaki odciągnęli mnie od niego, tak jak od kobiety, cholera, dleczego nie pozwolą mi zabić chociaż jednego z nich, kiedy przestali mnie szarpać ze szlochem wtuliłam się w Newta, który mnie przytulił.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Byłam cała we krwi, swojej i Chucka, a gdyby nie chłopaki zabiłam bym dwie osoby.

W końcu uspokoiłam się troche, puściłam Newta i pomyślałam, że robię to dla niego, teraz liczyli się dla mnie tylko Newt i Minho.

Nagle na sale wpadło kilkunastu uzbrojonych mężczyzn i kobiet.

Zabili wszystkich pracowników DRESZCZu, rozwalili cały system, a nam kazali biec jak naszybciej.

Splotłam swoją i Newta dłoń, a następnie pognaliśmy do autobusu.

Deszcz lał jakby niebo płakało, a my biegliśmy w stronę pojazdu, przez jakąś pustynię, po chwili wskoczyliśmy do niego i zaczęliśmy zasiadać na wolnych miejscach.

Nie wiedzieliśmy czy możemy im ufać, ale uratowali nas przed tamtymi, a to już coś.

Usiadłam z tyłu między chłopakami. Oni spojrzeli na mnie zmartwieni, a ja trzęsłam się cała i dygotałam.

Czułam się źle, psychicznie i fizycznie, opadałam z sił.

Przed nami usiadła kobieta z ciemnymi i mokrymi włosami.

W końcu zaczęła nam opowiadać:

- Zaczęło się od rozbłysków słonecznych, dziwnych, potężnych. Uderzyły w ziemię i wszystko spłonęło, następnie pojawiła się choroba. Jest to choroba mózgu, lepiej umrzeć niż się nią zarazić. Było was miliony, wybrali tysiace, nie pozwolimy wam tego robić, przysięgamy, że będziemy walczyć z DRESZCZem, nie możemy utracić naszego człowieczeństwa. Oni zrobią wszystko by się uratować, nawet za cenę wykonczenia całego nowego pokolenia.

KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz