Bezpieczna przystań, czyli zwykła KPINA!

144 7 0
                                    

- Jest jeszcze jedna rzecz jaka mnie nie pokoi. - Odezwał się blondyn kiedy wreszcie zostaliśmy sami.

- Jaka?

- Weszłaś do labiryntu aby pomoc nam uciec z niego i z DRESZCZu. Niestety jak i nam, tobie również wymazali pamięć. Mowiłaś też, że oni stworzyli ten wirus aby zabić tych "biednych" tych którzy im zawadzają, wirus się zmutował i zaczął zabijać wszystkich. Powiedziałaś, że robiąc nam te testy, Zmienne i badając nasze reakcje chcą WYNALEŚĆ LEK.

- Owszem.

- A nam Szczurowaty powiedział...

- Że on już jest? Wiem, nam też. W tym problem. Nie wiem co do końca jest prawdą, wszystko mi się miesza. Znaczy. Ehhh wiem, że kiedyś leku nie mieli, dlatego był ten Labirynt. Teraz, nie mam pojęcia. Nie możemy być w 100% pewni, czy ten lek w ogóle istnieje, czy uda się go wynaleźć, czy może nie ma szans. - Zniżyłam głos prawie szepcząc - gdyby on był, po co badali by nasze reakcje i robili selekcję kto jest silniejszy i się nie poddaje?

- Cholera - przetarł twarz dłońmi - ale mówiałś coś o "Odpornych".

- Tak, bo widzisz, oni powiedzieli nam, że zarazili nas aby zwiększyć motywację i potem nas uzdrowią. 1. Nie wiemy czy lek w ogóle istnieje.  2. Skąd mamy wiedzieć czy to, że nas zarazili nie było kłamstwem.  3. Jeśli nas zarazili, a leku nie wynajdą, to wszyscy zginiemy. 4. Nie każdy z nas może być odporny.

- Nie każdy?

- Wiem, że jesteśmy odporni na wirusa, nasz mózg taki jest. DRESZCZ przez całe dzieciństwo nam to powtarzał, że jesteśmy bezpieczni, bo jesteśmy odporni. I lek dopiero chcą wynaleść. Ale pamiętam, że na oddziale było kilka dzieciaków NIEodpornych.

- Czyli, podsumowując... Nie jesteśmy chorzy, okłamali nas. Jesteśmy odporni na wirusa, a tym fujowym testą poddają nas, bo chcą wynaleść lek dla siebie i wariatów którzy stworzyli tego wirusa!

- Na to wygląda - westchnęłam.

- Rany, ale mnie głowa boli... - Złapał się za nią.

- Teraz wiesz, dlaczego jestem taka zfrustrowana.

Minęło trochę czasu podczas którego milczeliśmy, w końcu Newt powiedział:

- Nie wiem co o tym sądzić, narazie i tak nie mamy innego wyboru jak dokończyć tą próbę. I nie dać się zabić. Nie mówmy innym, bo powstanie panika. Musimy narazie podporządkować się sytuacji. Najlepiej jakbyśmy o tym nie myśleli, żeby DRESZCZ nas nie podejrzewał.

- Zgoda - westchnęłam - a więc... Miałeś rację, że nasz dar ma podłoże z przeszłości. Co z tym zrobimy?

- Z czym?

- Z tymi wspomnieniami? No wiesz, o nas... - Zarumieniłam się patrząc na niego.

- No wiesz – podrapał się po karku – ja pewnie dokończę moją kwestię, którą mi ostatnio przerwałaś, a reszta zależy od tego co ty czujesz?

- Do ciebie?

- Ano.

Uśmiechnęłam się bardzo subtelnie i lekko zaśmiałam się pod nosem czując jak się rumieniem. 

- No... - Szepnęłam podnosząc na niego oczy - kocham cię...

W oczach chłopaka coś błysnęło, patrzył się na mnie z ogromną miłością i czułością.

- Mimo iż nie mam wspomnień sprzed labiryntu jak ty - powiedział - ja wiem, że nawet bez wspomnień znam cię i zawsze znałem. Od zawsze to czułem, w Strefie widząc cię "poraz pierwsz" wiedziałem, że coś nas łączy, że jest między nami więź. Ja już wtedy cię kochałem... Tylko nie wiedziałem wtedy jak to nazwać. – Westchnął patrząc się teraz w dal, w góry, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. –  Spędziliśmy razem 98% naszego życia. To normalne, że zawsze byłaś i zawsze będziesz taka ważna w moim sercu, do niego Zatarcia włożyć nie dadzą rady... I nawet nie wiesz jaka to ulga, że nareszcie możemy o tym porozmawiać.

- Ostatnio nie było czasu, żeby pogadać przy filiżance herbatki co nie? - Zaśmiałam się lekko zarumieniona i zawstydzona, w powietrzu unosił się flirt.

- Ano. - Zaśmiał się drapiąc po karku, po chwili wreszcie odważył się lekko przybliżyć do mnie i spojrzeć w moje oczy. - Kocham cię Kaju. - Następnie delikatnie musnął moje usta.

- Ja ciebie też, ale teraz musimy skupić się na przeżyciu. Na romansowanie przyjdzie czas kiedy będziemy wolni, a nie jak te marionetki, za którch sznurki pociąga DRESZCZ. - Stwierdziłam wciąż uśmiechając się niczym anioł, mój wyraz twarzy totalnie nie pasował do powagi jaką zawarłam w swojej wypowiedzi. 

- Może poważne podejście do życia zostawy na później, odkładamy to od... ponad dwóch lat. - Stwierdził - czas chyba w końcu stać się tymi nastolatkami którymi purwa jesteśmy, choć na kilka sekund. 

- Może masz racje. W końcu nawet przed labiryntem nie można było nazwać "tego" życiem. W sumie nigdy. - Uśmeichnął się tryumfalnie i czule mnie pocałował, na końcu przygryzając mi uwodzicielsko dolną wargę.

Dobe później... Dotarliśmy do pikolonego kijaszka na którym była tabliczka: BEZPIECZNA PRZYSTAŃ. Padłam na kolana załamana zrywając tabliczkę, na około mnie zebrali się wszyscy. Streferzy, Streferki oraz wcześniej poznani Jorge i Brenda.

- To ma być nasza bezpieczna przytsań!? - Ryknełam wstając i ciskając tabliczką jakieś 10 metrów dalej, poza krąg ludzi, oddychałam ciężko.

- Kaja, uspokój się - na moim ramieniu Harriet położyła dłoń.

- Kaja, uspokój się - na moim ramieniu Harriet położyła dłoń

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz