Prawa Ręka i Vince

110 6 0
                                    

Dwa dni później, dwa dni siedzenia bezczynnego na dupie i nudzenia się. Były katorgą. Dla osób jak my, które nigdy nie miały wolnego, zawsze w biegu, strachu i stresie. 

Nawet nie wiedzieliśmy, że nasz Górolot obserwują. Jak tylko otworzyliśmy rampę obcy ludzie zgarnęli nas do tajemniczego vanu.

To co potem działo się było dziwne, trafiliśmy do "aresztu" spotkaliśmy połowę z naszej grupy, oni powiedzieli, że myśleli, że my pierwsi uciekliśmy i ich zostawiliśmy, podobno szukali nas po jakimś lesie!? W końcu Minho i Thomas przejęli władzę nad strażami.

Okazało się, że ci co nas złapali to nie DRESZCZ, ani nie ludzie którzy nam im sprzedadzą. Okazało się, że to Prawa Ręka! Na polecenie szefa zbierają Odporniaków. Ustaliliśmy, że czas rozmówić się z szefem. Ja przejęłam dowodzenie.

- Ja i Brenda jedziemy do szefa.

- Nie ma mowy - podszedł do mnie Minho trzęsąc głową. - Ja i ty.

Wpatrywałam się w niego potępionym i podejrzanym wzrokiem, w końcu westchnęłam.

- Dobra, koniec tych tajemnic - wzięłam go za ramię i odprowadziłam na ubocze, po czym zaczęliśmy rozmawiać - o co chodzi?!

- Nie wiem o czym mówisz.

- Nie rob ze mnie idiotki Minho - warknęłam - wiem, że coś jest na rzeczy. Podsłuchałam w Górlolocie twoją rozmowę z Newtem, obiecałeś mu coś chronić nad życie. W kręgieli przypominał ci o tej obietnicy! Czy to ma coś związek ze mną? Wiem, że jesteś moim przyjacielem, ale ostatnio nadwyraz się mną opiekujesz, jak straszy brat.

Chłopak westchnął po czym przemówił:

- Masz rację, obiecałem Newtowi, że kiedy go zabraknie, mam się zaopiekować tobą i dzieckiem. Nie wiem czemu wybrał właśnie mnie. Wszyscy się chcemy tobą opiekować, ale dla mnie to najważniejszy obowiązek. Mam cię choronić ponad wszystko. - Zrobiłam urażoną minę, jak oni mogli to przedemną ukrywać, jednak zanim coś powiedziałam, mówił dalej - mówiłem mu, że to głupota, bo ma się nigdzie nie wybierać. Ale przyparł mnie do ściany, więc mu obiecałem. A teraz moja najdroższa, łaskawie kiedy znasz prawdę nie utrudniaj mi zadania i daj się sobą opiekować! Bo należy ci się to od świata. Zresztą jak sama widzisz kilka razy oberwałaś, a ja nie chcę mieć cię ani twojego dziecka na sumieniu! - Wyrzucił z siebie na jednym wdechu, dopiero wtedy zrozumiałam ile dla mnie zrobił i robi, jak sie stara i wywiązuje się z obietnicy danej swojemu "bratu". Byłam mu wdzięcza, że był przy mnie. Fakt, potrzebowałam tego.

Minho zawsze był moim przyjacielem i zawsze mogłam na niego liczyć, Newt też, znali się od początku labiryntu, byli ze soba zżyci, Newt mu ufał.

- Zgoda, jedziesz ze mną, ale ostrzegam. Szybko tracisz panowanie nad sobą, więc łaskawie pozwól mi pracować i nie otwieraj twarzostanu! Jasne!?

- Jasne - uśmiechnął się pełen tryumfu. I tak niejaki Lawrence miał nas zawieść do Vinca. Oczywiście po drodze o mało nie zginęliśmy... Kilka razy. Ale w końcu pełni stresu i nerwów udało sie nam dotrzeć do siedziby Prawej Ręki i wreszcie spotkać się z szefem.

Przy stole siedział Vince i Gally. Chwilę rozmawialiśmy, jak Minho obiecał, nie odezwał się żadnym słowem. Byłam z niego dumna. Powiedziałam co my, mamy im do zaoferowania oraz jaka JA jestem cenna. Kiedy skonczyłam mówić oni powiedzieli wszystko co wiedzili i jakie mieli plany, łacznie z wykorzystaniem nas, szczególnie mnie. W pewnej chwili Minho popatrzył się na mnie niepewnie. Odrazu wyczułam o co mu chodzi. Odgrywałam główną rolę, powodzenie misji zależało odemnie. Co z moim stanem? Czy podołam? Czy nie narażam się? A co jeśli wpadnę w tarapaty, a będę sama? Kto mi pomoże? Wiedziałam, że tego typu pytania i obawy kłębiły się w głowie przyjaciela, jednak nie było opcji się wycofać. Nie chciałam, nie mogłam. Naprawdę pragnęłam zemsty na DRESZCZu, chciałam to zakończyć i jednocześnie pomóc Prawej Ręce. Nie bałam się. Co jeśli mi się coś stanie? Trudno, nie można tego przewidzieć, choć równie dobrze coś stać może mi się na ulicy, w parku, nawet w domu. Musze zaryzykować. To, że nosze w sobie najukochańszy skarb nie oznacza, że każdy ruch i drgnięcie jest dla mnie niebezpieczne. 

Kiedy Azjata widocznie chciał sie odezwać, pewnie zaprostestować, co gorsze, może chciał ich uprzedzić, że jestem w ciąży, z całej siły kopnęłam go pod stołem. Spojrzał na mnie z bólem i wyrzutem, posłałam mu przepraszające, ale i ostrzegawcze spojrzenie oraz wzruszyłam ramionami.

Moim zadnaiem było udać się do DRESZCZu z powodu "dobrowolnego powrotu", a tak naprawdę miałam zanieść urządzenie, które zablokowało by ich cały system broni. Wtedy wkaracza Prawa Ręka.

- Widzimy się za dzień, może dwa - powiedziałam do zaniepokojonego Azjaty, plan był taki, teraz moja akcja, później cała reszta dołączy do mnie i Prawej Ręki. Odbijamy Odpornych, odbijamy przyjaciół. A później spadamy. Plan idealny.

- Uważaj na siebie - powiedział widocznie zmartwiony, że nie może iść ze mną - nie daj się zabić.

- Dzięki - zaśmiałam się - trochę się cykam, ale... Musimy to zrobić. - Przytuliłam go po czym trafiłam do pani która wszystko mi wytłumaczyła i mnie przeszkoliła. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz