Bitwa ostateczna

134 8 0
                                    

- Uspokój się? - Zawołałam patrząc się w jej oczy z bólem - aktualnie to ja wpadłam w FURIĘ! - Wydarłam się, a echo poniosło mój krzyk w dallll. - To ma byc żart! - Skierowałam głowę wysoko ku niebo. - Ej ty stara pruchwo! - Wrzeszczałam do nieba, jednak wszyscy wiedzieli, że krzyczę do DRESZCZu który cały czas nas obserwował, do matki której nienawidziłam, moja reakcja była uzasadniona - dobrze się bawisz!? Myślisz, że jesteś bogiem!? Że masz władze!? Nad nami, naszym ciałem, umysłem, sercem i życiem!? Mylisz się! - Wydzierałam się dalej - wiem, że mnie widzisz! Zaklinam cię! Kiedyś sie spotkamy! Możemy nawet w piekle! Mam to gdzieś! Ale pamiętaj! Piekło to ja ci dopiero urządzę!

- Ej - usłyszałam słodki głos obok siebie - wiesz dobrze, że to test. Jesteśmy tu przed czasem, kiedy wybije równa godzina, może coś się wydarzy. To jeszcze nie koniec. Kaja, dobrze znasz DRESZCZ, wiesz, że oni by tak tego nie skończyli. Pamiętaj, że wciąż badają nasze reakcje i zachowania. Wytrzymaj jeszcze trochę - była to Sonya, klęczała obok mnie i mówiła spokojnym głosem. Lekko unisołam głowę patrząc się w jej oczy, widziałam w nich również niepokój.

- Masz rację kochana - uśmiechnęłam się czując jak wiara mi powraca - musiałam poprostu sie wyrzyć - zaśmiałam się na głos, tak aby każdy mnie usłyszał, nastepnie przytuliłam dziewczynę. Ponownie byłam opanowana, pokojna i zmęczona. Porozchodziliśmy się na boki, w grupkach.

- Czuję, że nadchodzi coś niedobrego - westchnął Azjata.

- Czujesz to w obolałych nogach? - Zaśmiał się Tommy.

- Taaak. A żebyś wiedział - przewrócił oczami.

- Musimy wytrzymać jeszcze 50 minut, choć wątpię aby ta burza współpracowała i poczekała razem z nami. - Mruknął Newt patrząc się w niebo z niepokojem.

Dosłownie w tej chwili rozległy się przeraźliwe dźwięki, skrzypy, alarmy, a ziema w kilku miejscach zaczęła się zapadać. Zbiliśmy sie wszyscy w ciasną grupkę po środku, tam gdzie przed chwilą był kijek z tabliczką, a na około nas pojawiło się wiele białych trumień.

- Czy to nie są domki Buldożerców?! - Zawołała do mnie Harriet przekszykując początki burzy.

- Tak to one - odezwał się Minho z przerażeniem i apsurdem w głosie.

Kilejne kilka minut upłynęły na paraliżu oraz podziwianiu obleśnych istot, człowiekokształtnych, ale szkaradnych. Okazało się, że nie byli to Buldożercy, ulga i jednocześnie strach ścisnął nasze serca. Było to coś o wiele gorszego.

- Co to do cholery jest!? - Krzyknęłam.

- A więc to przygotował dla nas DRESZCZ! - Wrzasnął Newt.

- A dla większej zabawy dodał burzę która zaraz nas wszystkich spali! - Zawołała Sonya.

W końcu policzyliśmy szkaradne biotechniczne poczwary. 

- Ogay! - Wrzasnęłam przekszykując białe pioruny - każdy ma do walki po jednym potworze! Mam nadzieję, że widzicie ich "żarówki" na częściach ciała! To ich martwe punkty. Zajmijcie się żarówkami i szybko pozbędziecie się tych szkaradeł! - Dobrze kojarzyłam projekt tych istot, będąc niewolnicą DRESZCZu jak i świadkiem przygotowań oraz planowania próby na Pogorzelisku wiedziałam co to za istoty. Do głowy przyszła mi myśl, która wcześniej nie wzbudziła moich podejrzeń. Dlaczego DRESZCZ oddał mi moje prawdziwe wspomnienia, dlaczego wyciągnęli mi Zatarcie? Może dlatego, że sama zwalczałam swoją amnezję, mogłam być zasilna dla ich systemu...?

Rozstawiliśmy się, każdy wprost na swojego przeciwnika. Obok mnie stał Minho, a po drugiej stronie Newt. Obydwóm podałam długie noże które miałam schowane na łydkach.

Wzięłam głęboki wdech i ryknełam na cały głos, aby każdy mnie usłyszał:

 - TERAZ! DO ATAKU!

Miałam łuk, więc bezproblemowo idąc powolnym krokiem do swojego przeciwnika kasowałam po kolei jego żarówki, mimo iż ten zaczął biegnąć z pazurami niczym sztylety na mnie, ja robiłam tylko uniki i gasiłam to kolejne żarówki. Kiedy nie zdążyłam wziąśc kolejnej szczały ostrym końcem łuku zbiłam kolejne dwie. I dalej, strzały...

Łup. Łup. Łup. Łup. Łup. 

W końcu wszystkie były zniszczone, poczwara znieruchomiała, była martwa.

Rozejrzałam się, byłam pierwszą sobą która się rozprawiła ze swoim przeciwnikiem. Burza szalała już nad nami, niedaleko leżał już chłopak i dwie dziewczyny. Bez życia. Na moich oczach piorun trawił chłopaka którego prawie rozerwało na pół, zaczął płonąc padając martwy. Już czwórka poległa. A w powietrzu unosił się odór spalenizny. 

Labirynt również kończył się bitwą ostateczną = Buldożercy i bitwa na śmierć i życie.

Pogorzelisko = Żarówki oraz burza i bitwa na śmierć i życie.

Nie czekałam bezczynnie, z daleka stojąc w miejscu celowałam strzałami do potworów osób mi najbliższych lub które sobie nie radziły. Trafiłam po kolei do potworów Newta, Minho, Tommyego, Sonyji, Harriet, Brendy, Arisa, Patelniaka... I wielu innych dając im czas, na przygotowanie się do kolejengo ataku lub umknięcie od ataku stworów i ponowy atak.

W końcu została ostatnia osoba z poczwarą, ostatnia żarówka, nie było tam nikogo z moich bliskich. Obcy chłopcy i dziewczyny szybko uporali z przeciwnikiem wspólnymi siłami. Tym czasem burza rozpętała się na dobre i białe pioruny trafiały to kolejne osoby. Szybko zareagowałam i ryknęłam na cały głos:

- Gazu do pojemników! Ale już! GAZU! - Sama złapałam za rękę Newt oraz Minho i zaczęliśmy biegnąć do najbliższego pojemnika. Obok biegł Thomas z Arisem, Jorge i Bredną.

Wskoczyliśmy do pojemnika, jednak zanim zatrzasnęliśmy klapy dobiegła do nas Harriet i i "siostra Newta", szybko je wpuściliśmy, a następnie zamknęliśmy się w komorze. Pioruny trzaskały w nią co chwilę, powoli zaczynała nawet przeciekać od deszczu. Odliczaliśmy czas z nadzieją, że burza się skończy, że przeżyjemy.

 Odliczaliśmy czas z nadzieją, że burza się skończy, że przeżyjemy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz