"Szczera" rozmowa

131 9 2
                                    

Dwudziestego szóstego dnia, drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Szczurowaty. Siedziałam pod ścianą wyczerpana psychicznie, nie miałam siły nawet wstać.

- Dzień dobry Kaju. - Powiedział mężczyzna.

Chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził:

- Tak wiem. Chcesz byśmy cię wypuścili, bez obaw dzisiaj usłyszysz masę dobrych wieści. I spotkasz się z przyjaciółmi.

- Dobrych wieści? - Zaśmiałam się ironicznie.

- Sądzisz, że jesteśmy okrutni i bezduszni. Tak, tak. Wiemy to. Ale czy sądzisz, że robimy wam taką krzywdę bo sprawia nam to frajdę? Bo lubimy patrzeć się na wasze cierpienie?

- Spoko - mruknęłam obojętnie, byłam coraz pewniejsza, przybrałam na twarz maskę obojętności, ignorancji i spokoju, chciałam pokazać mu, że jestem zmęczona i mam go w dupie. - Mam na to wywalone. - Tym czasem od środka coś mnie rozrywało - wylaskuj staruszku, bo wyglądasz jakbyś miał dostać zawał serca.

Mężczyzna wyglądał na bardzo wkurzonego, wstał oparł się rękami o biurko, a na jego szyi widac było pulsujące żyły, jednak opanował się i usiadł.

- Myśleliśmy, że po czterech tygodniach nauczysz się pokory, a ty tym czasem jesteś coraz bardziej buntownicza i arogancka.

- Więc co? Nie jestem chora? Nie zwariowałam? Przeszłam tę próbę czy oblałam? Wyślecie mnie na pikolony księżyc, czy każecie przejść po pustyni w samych sandałach? - Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Skończyłaś?

- Hymn... - Zrobiłam teatralną minę - Nie. Chcę abyś mi wszystko powiedział, natychmiast.

Mężczyzna westchnął ciężko:

- Zacznijmy od tego, że nie okłamaliśmy cię, owszem jesteś zarażona Pożogą. Jednak ona na ciebie nie działa. Bo jesteś Odporna.

- Ju-hu! - Wydałam z siebie zabawny dźwięk - to teraz powiec mi staruszku coś, czego jeszcze nie wiem. 

- Masz rację, zapomniałem, że odzyskałaś wspomnienia. Wybacz. Jednak nie bulwersuj się aż tak, gdyż... Wspomnienia jakie masz są twoje i prawdziwe, ale to nie jest 100%. Tylko 85%. 15% Twoich wspomnień jeszcze jest w naszych rękach.

- CO DO CHOLERY!? - Warknęłam zaciskając powieki - chcesz mi powiedzieć, że dalej żyję w kłamstwie i tajemnicy!?

Szczurowaty jakby zignorował moje złości i kontynłował:

- Dobrze wiesz, że choroba zżera umysły ludzi na całym świecie, DRESZCZ ma tylko jeden cel, znaleśc lek i zwalczyć wirusa. I jesteśmy już blisko, bardzo, bardzo blisko...

- A więc miałam rację. - Mężczynza zrobił pytające spojrzenie - nie macie tego leku.

- Z waszą pomoca już niedługo...

- Skończ to pikolenie - mruknęłam przerywając mu - nie wciskaj mi kitu.

- Kiedyś, wierzyłaś w ten lek. Pomagałaś nam nawet...

- Wiem co robiłam kiedyś, dobrze to wiem. Pamiętam, że strefa zagłady to nasze mózgi. Wiem to i jeszcze pare innych rzeczy. Tym bardziej nienawidzę dawnej siebie. Jest mi wstyd, czuję do siebie obrzydzenie z powodu, że kiedyś byłam jedną z was. Mimo iż byłam dzieckiem, a wy mną manipulowaliście.

- Zobaczymy co będziesz myślała o wszystkim pod koniec dzisiejszego dnia. Musisz nam uwierzyć, że cel uświęca środki.

- Phi, jasne, a pomyślałeś może jakim cudem po tym co nam zrobiliście mam wam zaufać? Uwierzyć?

- Jestem tu po to, aby ci powiedzieć, że dysponujemy już prawie kompletem danych. Została ostatnia faza. Faza trzecia. W niej musicie nam pomóc osobiście. Poniekąd z własnej woli.

- Chcielibyście - prychnęłam - nigdy. To wy wynaleźliście wirusa.

- Jeszcze zobaczymy - Zaczął zbierać swoje papiery jakby nie usłyszał ostatniego zdania. - Kaju, wkrótce będziesz żałowała tego co teraz mówisz. - Uśmiechnął się tajemniczo, na co myślałam, że eksploduje, jak długo będe jeszcze żyła w kłamstwach!? Nosz cholera jasna! - Wirus żyje w każdej części twojego ciała, ale atakuje tylko mózg. A twój jest odporny. Należysz do nie licznej grupy Odporniaków, a tam na zewnatrz bardzo was nienawidzą. Wybraliśmy najinteligentniejszych z was, oczywiście kilka osób waszej grupy NIE są odporni. Zostali wybrani jako kontrole.

Coś we mnie pękło, coś umarło. Zamarłam z przerażenia. Wiedziałam o tym już wcześniej, ale usłyszeć to z ust pracownika DRESZCZu, to już koniec...

- Kto nie jest? - Przełknęłam głośno ślinę.

- Kto nie jest odporny? Och oni powinni pierwsi to usłyszeć.

- Po co zamknęliście mnie tu na cztery pikolone tygodnie!?

- Zmienne Kaju. Wszystko co tu robimy to Zmienne... A teraz chodźmy.

Mężczyzna zaprowadził mnie długimi korytarzami do pokoju i dał pół godziny na ogarnięcie się.

25 minut spędziłam pod prysznicem, pod bierzącą, gorąca wodą. Następnie szybko się ubrałam, koszulka na ramiączkach, dżinsy i buty sportowe jak w labiryncie. Rozczesałam i wysuszyłam włosy. Wtedy przyszedł po mnie Szczurowaty.

- Gdzie teraz mnie prowadzisz? - Zapytałam niechętnie kiedy znowu podążaliśmy korytarzami. - Jakiś harmonogram? Spotkania? Próby?

- Dobrze wiesz, że to koniec prób jakie do tej pory znaliście. Więc nie pogrążaj się. Prowadzę cię do reszty... Zapewne bardzo chcesz się spotkać z przyjaciółmi - skierował na mnie wzrok potępienia - i chłopakiem.

- Narzyczonym - poprawiłam go gniewnym głosem.

- Narzyczonym - poprawiłam go gniewnym głosem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz