- Czy my jesteśmy już parą? Tak oficjalnie? - Spytałam nagle.
- Nie wiem. Nie pamiętam czy cię o to spytałem. - Zadumał się na chwilę.
- Uznajmy, że tak. Że na Pogorzelisku... - Nie dokończyłam gdyż mi przerwał.
- Czy w takim razie skoro jesteśmy już od jakiegoś czasu parą, zgodzisz się za mnie wyjść?
- Ale że co?! - Wyrwało mi się.
- Czy zostaniesz moją żoną?
- Oświadczasz mi się?
- To ja zadaje pytanie, ty odpowiadasz - zbliżył swoją twarz do mojej, a do głowy uderzył mnie zapach cudownej wody kolońskiej.
- No dobrze - zaśmiałam się niedowierzając - wyjdę za ciebie. Zostanę twoją żoną. Byle by tylko być tobą do końca życia.
- Tak będzie.
Chłopak błyskawicznie przybliżył swoją twarz do mojej i namiętnie mnie pocałował.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też Newt. - Szepnęłam i zamknełam oczy, usnęłam wtulona w chłopaka, bylam podekscyowana i cholernie zmeczona.
*Jakis czas później*
Słyszałam z daleka krzyki, ktoś krzyczał, wołał, byłam otumiała. Nie miałam siły podnieść powiek, czułam, że ktoś łapie mnie za ręce i nogi. Że podnosi. Słyszałam krzyki i wołanie, znajomego głosu. Ktoś się z kimś szarpał.
Kiedy się obudziłam byłam w białym, jasnym pomieszczeniu. Wszystko tam było białe, bolała mnie głowa, miałam na sobie długie białe spodnie i biały podkoszulek, białe skarpety, wszystko było białe. Miałam upięte w koka włosy, białe buty na obcasie, moją uwage przykóło brązowe biurko, idąc do niego wpadłam na ścianę. Znowu ta niewiedzialna ściana, wkurzona i pełna gniewu wróciłam do konta, nie miałam już siły na gierki DRESZCZu. A może mi się to śni? Westchnęłam i podkórczyłam nogi zamkając oczy. To pewnie sen. Zaraz wszystko będzie dobrze. I nagle usłyszałam jego krzyk przerażenia:
- Kaja!
- Newt?!
- Gdzie ty jesteś!? Co się dzieje!?
- Nie wiem, jestem w jakimś białym pomieszczeniu, wszystko tu jest białe. Co sie dzieje?! Co się stało!? - Mój umysł odrazu otrzeźwiał. - To nie sen?
- Kiedy Górolot wylądował, przyszli uzbrojeni. Przebudziłem się w sam raz by zobaczyć jak coś ci wstrzykują. Następnie chcieli cię zabrać... Odrazu każdy się obudził. Szarpałem się z nimi, nie chciałem cię oddać. Aż wstrzyknęli mi środek usypiający, a ciebie zabrali. Jesteśmy w dormitorium, od tygodnia. Wszyscy razem, w dwóch pokojach grupa A i B osobno, ale tóż obok. Nikt nie wie o co chodzi! Gdzie jesteś!? Martwimy się! Próbowałem od tygodnia się z tobą skontaktować, co kilka minut krzyczałem do ciebie, ale ciebie nie było. Jesteśmy wszyscy na stołówce, najbliższe grono ja, Minho, Tommy, Sonya, Harriet, Aris. Patrzą się na mnie wyczekująco, chcą wiedzieć co z tobą. Wszyscy piekielnie się martwimy! Myśleliśmy, że cię zabili! - W jego głosie słyszałam histerię i panikę. Kurna. Jesteśmy zaręczeni. Poszłam spać wtulona w ukochanego, a obudziłam się tutaj i jestem tu od tygodnia!
- Newt - odpowiedziałam z drążcym głosem - nie wiem co tu się dzieje. Nie mam pojęcia, ale mogliśmy się tego spodziewać... Może nie jest to próba, ale wciąż nas badają i obserwują. Oni nie mają jeszcze leku. Jestem pewna. Aby go stworzyć są w stanie poświęcić życie każdego z nas oraz jesteśmy Odporni, nie wszyscy. Oni powiedzą wam, kto jest, a kto nie...
- A więc to kolejna próba!?
- Nie mam pojęcia. Chyba nie. Poprostu badania. Coś czuję, że to jeszcze nie koniec... I tego się boję.
- Kaja, martwię się. Wszyscy się martwimy! Dziewczyno, ledwo stałaś się moją narzyczoną już mi cię zabrali! Nie wiem co mam ze soba robić, jak cię ratować.
- Newt spokojnie! - Cała drżałam - Zaniedługo wszystko się wyjaśni, zobaczysz.
- Tęsknię.
- Ja za tobą te... - I nagle cisza. Coś urwało, nie czułam jego obecności.
*3 tygodnie później*
Przez cały ten czas byłam w izolatce, do szaleństwa doprowadzał mnie zapach, a dokładniej smród mojego własnego ciała. Czy to była jakaś kara? A może kolejna próba? Może faza trzecia? Nie miałam pojęcia.
Posiłki przynosili mi trzy razy dziennie, miałam wrażenie, że o różnych porach, aby zmylić moje poczucie czasu. Jedyne co nie było tu białe to stare biurko. Nudziło mi się okropnie, żyłam ze świadomością mojej ostatniej rozmowy z Newtem, bo potem... Jakby nas od siebie odłączyli. Oprócz ciągłego myślenia i wyciągania wniosków z dialogu, miałam wrażenie, że to naprawdę może być nasza ostatnia rozmowa i zostanę tu, sama, w tej izolatce do usranej śmierci.
Spałam wtulona w kąt, a cały swój wolny czas spędzałam na ćwiczeniach, miałam malo siły, mimo to ćwiczyłam. Kiedy mnie wypuszczą muszę być w szytowej formie. Aby im wtłuc.
W głowie układałam sobie scerariusze co powiem, co zrobię. Ich życie zamienię w piekło.
Biegałam kilka godzin w miejscu, robiłam ponad 500 brzuszków i ponad 500 pompek. Później przesuwałam stare buurko z jednego końca pokoju do drugiego i spowrotem. Byłam mokra, spocona, śmierdząca, przez te wszystkie tygodnie naprawdę nie brałam prysznica, kąpieli, nawet nie miałam jak twarzy umyć. Z minuty na minutę coraz bardziej nienawidziłam DRESZCZu i wstydziłam się za to, że kiedyś byłam wśród nich. Przysięgałam sobie, że zapłacą mi za to.
Przynajmniej nie miałam problemu z krwawieniem miesiączkowym... Tego bym nie przeżyła. Jednak nieco dziwne mi się to wydaje. Spóźnia mi się prawie 2 tygodnie (pewnie przez stres), przynajmniej tak mi się wydaje bo trochę gubie się w czasie przez tą biel i izolację.
CZYTASZ
Kaja
FanfictionZ pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak się okazuje, są sami chłopcy. Nie pamięta niczego. Nikogo też nie zna, oprócz pewnego chłopaka. Jakie tajemnice skrywa umysł dziewczyny, czego się...