- O ja cie...

134 6 2
                                    

W końcu Brenda i Thomas odciągnęli ich od siebie na kilka centymetrów, a pomiędzy wskoczyłam ja, bliska płaczu, ale wściekła jak osa:

- Purwa! Dosyć tego wy pitolone krótasy! – Trzymałam dłoń na klacie każdego rozpychając na boki, mój ryk i wrzask spowodował, że się uspokoili i popatrzyli na mnie, wpadłam w furię – walczymy o przetrwanie! A wy zachowujecie się, jakbyście byli wrogami! Jak możecie po tylu latach przyjaźni kłócić się o takie klumpy! NOSZ CHOLERA JASNA! Zaraz mnie tu kurna coś trafi! Ile wy macie lat!? – Spojrzałam na blondyna z łzami w oczach – masz ataki agresji! A ty – spojrzałam na Azjatę – zachowujesz się jak ostatni krótas, bo co chwilę musisz kogoś prowokować, wyzywać. Powinieneś sie kontrolować!

- To moja wina. Wszystko mnie wkurza... - Odezwał się cicho Newt, był pozbawiony nadziei, a ten widok uderzył w nas wszystkich falą rozpaczy - nie czuję się dobrze, wiem, że coś dzieje się w mojej głowie.

Wypuściłam głośno powietrze, odsuwając się od nich, podeszłam do ściany i klnąc zaczełam bić w nią pięścią szlochając jednoczesnie, już nie dawałam sobie rady. To wszystko pojawiło się tak nagle, naraz. Nie spodziewałam się, że po takim czasie w DRESZCZu, Labiryncie i na Pogorzelisku coś jeszcze może mnie zagiąć.

Wybuchnęłam tak głośnym i żałosnym płaczem, kiedy trochę się uspokoiłam obróciłam się plecami do ściany i osunęłam się po niej chowając twarz w dłoniach. W pokoju panowała cisza. Zapewne moja reakcja była tak samo szurnięta jak ta cała sytuacja z Newtem, Minho i DRESZCZem.

- Kaja co się dzieje? – Zapytała Brenda, pierwszy raz miałam taki atak furii i dobrze o tym wiedzieli. Byli poprostu w szoku, nie mieli pojęcia o co mi chodzi, co mi się dzieje, czemu tak reaguję.

- Wszystko się sypie! – Warknęłam szlochając – znowu musimy uciekać, Newta choroba postępuję, Minho zachowuję się jak dupek. Nasza pikolona rodzina się sypie!

Usłyszałam kroki, ktoś kucnął obok mnie. Wiedziałam kto, mimo iż miałam zamknięte powieki, spod których tryskały łzy, całkiem jak z wodospadu. W końcu Newt szepnął kładąc mi rękę na ramieniu, a drugą ujmując mój policzek.

- Nie lubię kiedy płaczesz - wyszeptał wycierając moje łzy.

- Przyzwyczaja się - rzuciłam krotko odwracając wzrok od jego smutnych oczu.

- Wiem, że to poniekąd wina moja i mojej choroby, wiemy jak to przeżywasz, ale... Co jeszcze się dzieje? - Zadał mi pytanie.

W tej chwili wrócił mój stary Newt, mój narzyczony, ale nie byłam w stanie się z tego cieszyć. Szybko wstałam i rzuciłam:

- Nic. – Po czym chciałam wyjaść z pomieszczenia, jednak ten mocno złapał mnie za nadgarstek i posłał poważne spojrzenie. Nie żartował.

- Co się dzieje? – Powtórzył pytanie jeszcze spokojnie, ale ostrzej, w jego oczach widziałam rosnący strach, nie miał zamiaru odpuścić, wiedział, że coś jest nie tak. Znał mnie.

Chwilę nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, bo moje łkanie zagłuszało wszystko inne. Pozwolili mi się uspokoić (odrobinę, tak abym mogła chociaż coś powiedzieć zrozumiale). W końcu podniosłam wzrok na chłopaka, próbując zachować spokój odpowiedziałam:

- Jestem w ciąży...

Te słowa, wypowiedziane w głuchej ciszy, głosem wręcz pełnym zgrozy wywołały szok. Brenda zasłoniła usta robiąc wielkie oczy, Thomas złapał się za głowę, Minho wykrztusił z wrażenia tylko:

- O ja cie...

Newt, był zszokowany, zrobił wielkie oczy, dziwną minę, pełną przerażenia, z wrażenia aż puścił mój nadgarstek i cofnął się o krok. Jakie myśli teraz kłębiły się w jego głowie? Którą tak naprawdę od środka zżerała Pożoga...?

- To o to chodziło Szczurowatemu... Oni nakryli was na - zaczął Minho niby z durnym uśmiechem, a jednocześnie z miną i głosem wciąż przepełnionym szokiem. Urwał w połowie swojego irytującego monologu, kiedy Thomas mocno rombnął go między żebra, sygnalizując, żeby się zamknął, bo zaraz straci swojego fuja.

Nie mogłam znieść widoku ich min, zwłaszcza miny Newta. Odwróciłam się na pięcie, aby stąd uciec. Zrobiłam krok, ale chłopak znowu mnie wyprzedził, złapał za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Chciałam się wyrwać, ale był silniejszy, otoczył mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Trzymał mnie mocno w objęciach, a głowę położył na mojej. Odpuściłam i wtuliłam się w niego.

- To może my was zostawimy... - Mruknęła Brenda i wypchała szatyna oraz Azjatę (wciąż rozmasowywującego swoje żebra) na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. Zostaliśmy sami.

Przez chwilę w pokoju było słychać tylko szloch. Kiedy się wypłakałam i uspokoiłam nie odrywając głowy od torsu chłopaka wyszeptałam:

- Przepraszam.

- Za co ty mnie przepraszam. Nie przepraszaj – oburzył się unosząc mój podbródek bym spojrzała mu w oczy. - To ja powinienem cię przeprosić, że tylko narażam cię na stres, zmartwienie i ból. Że straciłem nad sobą kontrolę i zostawiłem cię z tym wszystkim samą.

- To dziecko – zaszlochałam – będzie tylko obciążeniem, hamulcem, ono jest i będzie w wielkim niebezpieczeństwie. Jeśli coś mu się stanie, nie wybaczę sobie tego! Ale w tych czasach ciężko o bezpieczeństwo! Tak strasznie, przepraszam. To moja wina.

Rozdział pojawił się dzisiaj ponieważ całą środę i czwartek "mnie nie będzie", a co za tym idzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział pojawił się dzisiaj ponieważ całą środę i czwartek "mnie nie będzie", a co za tym idzie... Nie będe miała czasu.

KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz