Bliskość

136 8 0
                                    

Starałam się nie myśleć o chorobie chłopaka, Newt bardzo się starał nad nią panować. Było to widać. Opowiedział o naszym planie, okazało się, że lecimy do Denver. Tam odnajdziemy resztę. Nagle zmienił temat.

- Myślisz, że moja choroba przeszkodzi coś dziecku?

Spojrzałam na niego z politowaniem.

- Nie... Nasze pokolenie odporne było w 60%, Jorge w 45%. Pokolenie naszego dzidziusia byc może będzie w 100%! No może w 99%.

- Podejrzewam, że to będzie pierwsze dziecko KOLEJNEGO pokolenia, pamiętaj, że nasze pokolenie jest jeszcze na przełomie. Nastolatkowie i dzieci. W ogóle skąd masz taką pewność Kiedydoszło do... No wiesz - zaśmiał się drapiąc po karku - ja już byłem zarażony. - Westchnął całując mnie w czoło, dawno nie mieliśmy czasu na spokojną, prywatną rozmowę oraz taką bliskość, zatrzęsłam się z rozkoszy.

- Nie martw się o to. Dziecko napewno będzie bardzo silne, po tacie... - Wyznałam patrząc się mu w oczy.

- Ale aniołem będzie po mamie - wyszeptał mi na ucho. - Wyobrażasz sobie jakby to było, gdybym był Odporny... Mieszkalibyśmy w Denver lub w innym mieście dla Odporniaków, wzięlibyśmy ślub, powiększylibyśmy jeszcze rodzinę, wybudowalibyśmy dom i żylibyśmy długo i szczęśliwie...

Sama nie wiedziałam co mam powiedzieć, też o tym marzyłam, ale jak go nie dobić i jednocześnie nie rozpłakać się poraz kolejny? Westchnęłam ciężko, a on kontynłował swój wywód.

- Co z naszymi więzami?

- Nie rozumiem.

Ręką odsłonił odrobinkę kocyka i pokazał bliznę na moim ramieniu, następnie szybko ponownie mnie okrył i otulił całym swoim ciepłem.

- Więzy krwi... Czy Pożoga nie będzie w żaden sposób działać na ciebie?

- Nie wiem, nie mam pojęcia. Zobaczymy, narazie nic się nie dzieje, wiesz, że mój organizm umie walczyć.

Chłopak był bardzo zestresowany, miał na głowie tyle zmartwień!

- A co ze śmiercią? Kiedy ja odejdę, będziesz czuła pustkę, śmierć? A może moja śmierć będzie cię bolała, jakby i ciebie zabijano. A jeśli ktoś mi strzeli kulkę w głowę, ciebie też to skrzywdzi i zabije?! - Mówił jak nakręcony, normalnie wsłuchując się w sens tego co mówi, pewnie bym się poryczała z rozpaczy i przerażenia oraz, że wspomina o swojej śmierci. Jednak zareagowałam inaczej, ciążka i burza hormonów mi się udziela tak jak jemu agresja i choroba.

- Newt, wylaksuj - powiedziałam stanowczo - to co mówisz ma sens, ale masz atak paniki i rozmowa z tobą nie ma totalnie sensu, jest to apsurd. Pamiętaj, że czym bardziej myślisz i się głowisz, tym chorba postęuje szybciej. Więc proszę cię. - Ujełam jego twarz w dłonie - przestań myślec o tym.

- To o czym mam? - Westchnął przyznając mi rację.

- Pomyśl o mnie - uśmiechnęłam się uwodzicielsko przygryzając wargę - myśl o mnie i tylko o mnie. O naszych wspomnieniach ze snów, z dzieciństwa, jak byliśmy w Strefię, jak tam trafiłam, jak co dopiero się poznaliśmy, sądziliśmy, że jesteśmy jacyś popaprani!

- Bo tacy jesteśmy! - Zawołał śmiejąc się, był to szczery uśmiech.

- Myśl o tych namiętnych chwilach - zamruczałam mu do ucha, na co się zaśmiał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Myśl o tych namiętnych chwilach - zamruczałam mu do ucha, na co się zaśmiał.

- Nie uwierzysz o czym gadałem z Minho i Tommym. - Przypomniał sobie na moje słowa.

- Pewnie o nas - przewróciłam oczami.

- Te smorodasy zaczęły się dopytywać, kiedy to było, jak znaleźlismy czas, miejsce?! I czy nie mogliśmy sobie wybrać innej pory.

- Uwarzam, że to była idealna pora, wcześniej nie było opcji. Bo gdzie!? Labirynt? Pogorzelisko? Później, może nie być szansy! To idealny czas, wystarczy się chwile pomęczyć, powalczyć i będziemy wolni. Jakoś cię przemycimy do tego miasta jak już wszyscy będą z dala wolni od DRESZCZu. Przemycimy cię i zaczniemy normalne życie.

- O ile wcześniej... - Zaczął jednak spiorunowałam go wzrokiem, więc urwał, a po chwili zapytał - Kaju. Masz jeszcze nadzieje?

- Oczywiście, że tak. - rzuciłam krótko, lekko oburzona.

- Nie ma leku, ani perspektyw na to, więc czemu...?

- Nie wiem, powinnam się załamać i niby to już kilka razy zrobiłam, ale - westchnęłam - to ty zawsze powtarzałeś mi, że "nadzieja zawsze umiera ostatnia". Więc będę miała w sobie tą iskierkę nadzieji, do samego końca Newt. Nie poddam się.

- A nie boisz się?

- Czego?

- Mnie? Że zrobię ci krzywdę?

- Nie. Nie boję się. - Zawołałam wkurzona, jak mógł tak pomyśleć!

- Wiesz, że nie będe miał nad soba kontroli.

- Twoj mózg może byc zżerany, ale w twoim sercu zawsze pozostanie cząstka ciebie - wyszeptałam z nadzieją w oczach kładąc mu dłoń na jego sercu.

- A co z obrzydzeniem?

- Co? - Zmarszczyłam ze zdziwienia brwi. Co miał na myśli?

KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz