Burza, Poparzeńcy i melanż

221 10 7
                                    

Spotkaliśmy tajemniczego dziadka, który ostrzegał nas przed miastem, burzą i złymi ludźmi. Odkryliśmy, że Thomas ma dar rozmawiania z staruszkami. Hahaha. Chyba będę go odtąd nazywał "pogromca języków seniora". Rany, nadałbym mu ten tytuł gdyby nie burza, próbująca nas usmażyć...

Biegliśmy do miasta ile sił w nogach, nawet w labiryncie tak szybko nie biegłem. Każdy zaczął dbać o siebie, na około burza zaczęła celować piorunami! Jakby ją tak zaprogramowali!

Pierwszy padł Jack. Z urwaną nogą i na wpółspalony. Okropny widok i okropne przeżycie, a jego krzyki... Wrrrrr, aż dreszcz mnie przechodzi.

Zazdrościłem Thomasowi, który widocznie stracił słuch pod wpływem uderzenia w gościa obok! Po drodze padło jeszcze kilku, na koniec trafiony został nasz przywódca, Minho!

Wraz z Thomasem rzuciłem się do niego, aby ugasić pożar, jakim płonęły jego ciuchy. Naszczęście się nie spaliły (jak w przypadku Jacka) bo zdążyliśmy je ugasić. Następnie we dwojkę powlekliśmy przyjaciela w bezpieczne miejsce. Rano, kiedy sie wyspałem odetchnąłem z ulgą, że Minho może funkcjonwać i przeklić swobodnie.

- Pikolić to - mruknął Azjata - jestem twardszy niż stal.

- Taaa - przewróciłem oczami - dlatego jesteś przywódcą. Szkoda byłaby gdybyś poległ w bitwie, ale nie martw się, jakby piekło się skończyło zrobilibyśmy pomnik na twoją cześć, co nie Tommy?

- Taaak, wielki, stalowy pomnik z podpisem "Szkoda, że nas wódz z niej nie był". - Dokończył przemowę Thomas, wtedy wybuchnęliśmy śmiechem. Jednak dobry chumor przeszedł kiedy policzyliśmy, ilu z nas poległo bolesną śmiercią...  

Narady ocalałych przerwał człowiek, Latynos, na wstępnie zrobił jakąś sztuczkę akrobatyczną, a następnie się przectawił:

- Nazywam się Jorge i jestem Poparzeńcem, który tutaj rządzi.

Sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Początkowo wydawało się, że dojdziemy do porozumienia, niestety swoje niezadowolenie musiał wtrącić Minho i od tego się zaczęło.

Kiedy Azjata obolały po kilku kopniakach przeprosił jak mu nakazał Latynos o imieniu Jorge, rzucił się na niego aby ocalić swój honor i jednocześnie pogorszyć naszą sytuację.
Z górnych pięter zaglądnęli inni, pewnie ludzie którymi Poprzaniec rządził. Wtedy Thomas rzucił się do Minho, aby go odciagnąć. To co działo się później było strasznie dziwne i takie... apsurdalne. Mężczyzna zagroził nam, że nas zabiją. Wtedy Thomas, który ma gadane (pogromna języków seniorów) udobruchał faceta aby pogadał z nim w cztery oczy, a po około 20 minutach. Wyszli, zaoferowali nam pomoc i Jorge stwierdził, że zamiast śmierci obetnie Minho po jednym palcu u każdej ręki. Jak to usłyszałem myślałem, że zemdleję. Ktoś grozi mojemu przyjacielowi! Tego było za wiele, jednak wolałem się nie odzywać, bo to co uczynił Thomas i w jaki sposób urobił tego gościa, aby nam darował życie, a co dopiero pomógł, było wielkie.

Tak więc, poznaliśmy Brendę (była przyszywaną córką Jorge) i po chwili jedząc żarcie z puszki i siedząc na ziemi w korytarzu do spiżarni, od Jorge dowiedzieliśmy się całego planu oraz naszej umowy.

Niestety nasze początkowe zamiary zrujnował wybuch. Prawdopodobnie dawni "poddani" Jorge wystraszyli się, że chcemy uknuć spisek. Poprzez eksplozję Thomas i Brenda oddzielili się od naszej grupy.

- Musimy po nich wrócić! Musmy ratować Thomasa! - Zacząłem kłócić się z Latynosem.

- Nie, musimy iść. Wyjdziemy na powierzchnię i przeprowadzę was przez miasto, Brenda zna te tunele, spotkamy się w drodze.

Jak powiedział, tak zrobił. Bezpiecznie przeprowadził nas przez miasto. Co prawda mieliśmy kilka starć z Poparzeńcami, ale najważniejsze jest to, że wciąż było nas tyle co po burzy... Miałem też nadzieje, że z Tommym wszystko dobrze.

W mieście zaskoczyły nas również tabliczki: KAJA, TY JESTEŚ NASZYM PRZYWÓDCĄ.

Na wspomnienia dziewczyny, czułem kłucie w okolicy serca, tak bardzo było mi jej brak, tak bardzo się o nią martwiłem. W końcu wpadliśmy na trop nachlanych i naćpanych nastolatków oraz naszych dwóch zgub. Jak się okazało uratowaliśmy ich w idealnej chwili.

Wpadli w sidła bawiących się gówniarzy, z którymi zadarli na tyle, że zostali pobici, porwani, przywiązani do krzeseł i torturowani. Wdarliśmy się do ich budynku i piwnicy w sam raz.

Kiedy dwójka szwędaczy była już wolna zawołałem wzdychając z ulgą:

- Tommy, jak dobrze jest cię widzieć żywego. - I poklepałem przyjaciela po plecach.

- Mi ciebie też przyjacielu - zaśmiał się trochę jeszcze nieprzytomny.

- Martwiliśmy się o ciebie... - Dodał Minho, nagle Thomas jakby oprzytomniał i zawołał:

- Zaraz! Gdzie jest taki blondyn z krótkimi włosami?

- Zwiał - stwierdziłem wzruszając ramionami - a co chciałeś numer telefonu?

- Newt - chłopak miał ochotę się zaśmiać z mojego "kawału" ale widocznie to co chciał powiedzieć było zbyt ważne - on miał pistolet...

- W takim razie zbierać tyłki w troki i ruszamy! - Zarządził głośno Minho, poczuliśmy niepokój. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz