Nie dam rady...

109 8 2
                                    

Dostaliśmy najnowszy Van, ale po drodze do hangaru gdzie Górolotem mieli mnie przetransportować niedaleko siedzimy DRESZCZu oczywiście musieliśmy spotkać pare Poparzeńców, w tym trzy samochody, które wyglądały jakby uczyły się "drajwować". Jeden z tych samochodów spowodował stłuczkę z nami. My dachowaliśmy, a oni odjechali. Super, zwłaszcza, że jakieś 10 metrów od nas była grupa Poparzeńców którzy z pewnością przekroczyli już Granicę, naszczęście nie byli nami zainteresowani. Wygrzebałam się poobijana z samochodu leżącego na dachu i oddychając spokojnie (musiałam sie uspokoić) spojrzałam w stronę grupy, czy nie chcą zaatakować. W pewnej chwili wyszedł z niej jeden. Stanął jakies 5 metrów od nich i 15 od nas. Odrazu go rozpoznałam. To był Newt...

Poczułam przypływ energii i adrenaliny, a moje wnętrzności zaczęły skakać fikołki. Powoli wyzbierałam się z ziemi, kiedy poczułam jak czyjeś ręce zaciskają się na moim brzuchu i unoszą w powietrze. "Moi" ludzie zdążyli mnie wpakować do innego bezpiecznego samochodu i ruszyć błyskaiwcznie, kiedy odzyskałam mowę.

- Zatrzymaj się! - Zawołałam do kierowcy.

- CO!? O czym ty mówisz!?

- Zatrzymaj, purwa ten Van! - Wrzasnęłam, a kiedy wykonał polecenie (bo chciał odjechać z tego miejsca) powiedziałam - to mój narzyczony.

- Dziewczynko! - Zawołała pilotka - to już nie jest twój kochaś, to dzikie zwierzę, które już dawno przekroczyło Granicę!

- Zawrzyj twarzostan pikolona babo! - Warknęłam i wyskoczyłam z samochodu - bądź w razie czego gotowy - zwróciłam się do kierwocy, drzwi zostawiłam otwarte. Powoli zbliżałam się do chłopaka, wyglądał inaczej, miał powyrywane włosy, wiele ran i zadrapań. Do oczu pchały mi się łzy. A mimo to czułam przypływ nadzieji, że go widzę, że żyje i jest tak niedaleko. Jego oczy nie były dzikie, dlatego nie bałam się podejść.

- Kaja to naprawdę ty? - Odezwał się kiedy staliśmy od siebie jakieś 5 metrów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Kaja to naprawdę ty? - Odezwał się kiedy staliśmy od siebie jakieś 5 metrów.

- Tak, Newt, to ja. - Szepnęłam drżącym głosem. - Tym razem ci nie odpuszę, pojedziesz ze mną.

- Nie. - Powiedział stanowczo. - Nie chcę ryzykować, wiem jakie masz zadanie i gdzie teraz jedziesz. W końcu opowiadasz mi wszystko, czasami nieświadomie przez sen, nie wiem czy wciąż czujesz moją obecność, ale jestem. To przychodzi i odchodzi, nie wiem kiedy, nie wiem jak to kontrolować. 

- Ale jakoś wracasz do siebie...

- Tak się dzieje kiedy usłyszę w głowie twój głos, bez względu na to w jakiej dzikości bym był, zawsze wracam do siebie...

- Tak może być cały czas. Doszliśmy do wniosku, że może nasza więź pomoże ci się uporać z tą chrobą.

- Nie, z każdą chwilą jest mi gorzej wrócić do siebie. Jest ciężej.

- Poradzimy sobie - drżenie głosu zmieniło się w złamanie.

- Nie płacz - odrazu wyczuł w moim głosie, że zaraz wybuchnę szlochem - nie zniósłbym tego. - Próbowałam się powstrzymać choć było ciężko. - Skarbie... Wracaj do samochodu i zapomnij o mnie, traktuj mnie tak, jakbym zginął na Pogorzelisku. Jakby te wszystkie nieprzyjemne sytuacje się nei zdarzyły.

- Newt! Nie! Ty słyszysz o co mnie prosisz!?

- Tak, teraz, jestem w pełni świadom, wiem, że to trudne, ale... Kaju, znasz mnie, wiesz czego najbardziej się boję. Tego, że będę żył nieświadom, że mam przyjaciół, rodzinę, że mam dziecko, że będę tatą! Nieświadom, że cię kocham!

- Przestań! - Wrzasnęłam czując narastającą panikę, cofnęłam się o krok i zatkałam sobie uszy - wiem dobrze czego się boisz, ale zrozum, nic złego się nie stało. Jesteś wciąż ta sama osobą i cię kocham.

Chłopak jakby rozumiał, ale jego oczy, te piękne, brązowe oczy które tak kocham były teraz przepełnione rozpaczą.

- Wiem, że mnie kochasz - powiedział - ale miłość jest ślepa. Kaja, ty nie widzisz tego co ja robię. Mogę cię w każdej chwili zaatakować. Mogłem ci wydłubać oczy, zrobić krzywdę! Kaja! Nie widzisz tego!? - Po jego policzkach płynęły łzy. - Proszę cię, jeśli kiedykolwiek mnie kochałaś, odejdź teraz i żyj szczęśliwie oraz bezpiecznie. Nie narażaj się. - Te słowa ryły w mojej głowie okropne blizny.

Z pękającym sercem zamknęłam oczy i zatknałam uszy, szlochając osunełam się na kolania, nie byłam w stanie sie poruszyć, zareagować. 

Nagle do moich uszu dotarł gardłowy ryk, natychmiastowo się podniosłam. Ujrzałam Newta rzucającego się na innych Poparzeńców. Widząc ta sytuację zamarłam. Te istoty nagle zwróciły uwagę na mnie i na chłopaka. Widząc to co teraz robili, wywnioskowałam, że biją się o mnie. Było ich 6. Sześciu na jedngeo, na mojego Newta. Skutecznie odciągał ich odemnie, odrzucał jak najdalej. A oni próbowali sie przez niego przedrzeć. Oni chcieli mnie zaatakować, zabić mnie, może zjeść. A on rzucił się w mojej obronie. Zakryłam usta dłońmi, kiedy obserwowałam jak chłopak obrywa, jest drapany, gryziony, dlaczego moja ochrona nie zareagowała i mu nie pomogła! Walczył zaciekle i skutecznie. Zszokowało mnie kiedy jego siła sięgnęła tak wysoko, że... Zabił całą szóstkę. Byle by tylko mnie uratować. Stałam sparaliżowana kiedy powoli podnosił się, cały poobijany i pocharatany. 

- Newt... Wszystko dobrze? - Pisnęłam. Spojrzał w moją stronę i powoli się przybliżył, staliśmy teraz 10 metrów od martwej grupy Poparzeńców i 10 od "moich" ludzi.

 Spojrzał w moją stronę i powoli się przybliżył, staliśmy teraz 10 metrów od martwej grupy Poparzeńców i 10 od "moich" ludzi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz