Górolot

128 10 0
                                    

- Została minuta! - Zawołałam przekszykując trzaski. Dosłownie w tej chwili na zewnątrz pojawił się nowy rodzaj huku i dźwięku. - Rany! To Górolot! - Ryknełam czując dziwną ulgę, odrazu poznałam ten dźwięk.

Zaparłam się i potężnym kopniakiem wywarzyłam drzwi do komory, wyskoczyliśmy z niej wszyscy na raz. Naszym oczom ukazał sie Górolot który wylądował i otworzył bagażnik.

Poderwaliśmy się do sprintu, reszta osób z kapusł też wyjrzała na zewnątrz a widząc nas, w popłochu również zaczęli biec.

- Gazu! - Krzyczałam pośpieszając wszystkich. Wiedziałam, że on nie będzie czekał. Że mamy czas, aby się do niego dostać. Jeśli się to nam nie uda, zostaniemy tu, z potworami (których przybywało) i burzą. Miałam racje, bo ledwo pierwsze osoby (które były bliżej w kapsułach) wskoczyły na pokład ten zaczął się unosić.

Dobiegliśmy sprintem do latającego pojazdu, zaczęliśmy wskakiwać, podciagać się. Jestem wygimnastykowana więc bez problemu udało mi się dostać na statek, kiedy był on już metr nad ziemią, wciąż się unosząc wciągałam to kolejne osoby, obok mnie był Newt, Minho, Tommy. I wiele innych, w końcu udało nam się powyciągać wszystkich. Oczywiście burza, deszcz i pioruny nam nie ułatwiały.

A więc oto nasza bezpieczna przystań, przeżyliśmy. Nie daliśmy się zabić Poparzeńcom, piorunon, słońcu oraz potworom. Niekaji Dawid był dowódcą załogi Górolotu. Trochę się odezwał i wytłumaczył, trochę się pokłóciliśmy. Nie wiem czemu, ale to właśnie do mnie należała decyzja, kto z naszych dwóch pomocnych Poparzeńców zostaje, a kogo ma zabić.

- Zabij ją - wskazałam na dziewczynę, w jej oczach widziałam ból. Te dwa słowa ledwo przeszły mi przez gardło, czułam się podle, jednak nie miałam zamiaru poddać się bez walki. Wskazałam ją, aby nie było podejrzeń, myślałam, że to kolejny test i zrobią na odwrót, że zabiją Jorge.  

Kiedy mężczyzna zaczął ją wlec w stronę pewnej śmierci (chciał ja poporostu wyrzucić z Górolotu) przewróciłam oczami wiedząc, że DRESZCZ zawsze idzie mi na przekur. 

- Pieprzyć to - warknęłam do siebie i rzuciłam się mężczyźnie na plecy, Dawid upadł i upuścił broń. Szybko złapałam pistolet i odciągnęłam od "wylotu" Brendę chowając ją za swoimi plecami, na twarzy całej reszty malował się szok z obrotu akcji.

- Nikt więcej nie zginie - syknęłam patrząc sie "spod byka" na faceta i mierząc w niego gnatem.

Mężczyzna pozbierał się z ziemi i z uśmiechem tryumfu powiedział:

- Brawo - włączył przycisk który zamknął z hukiem wiatru klape "bagażnika" - właśnie zakończyliście testy. To już koniec. Już po wszystkim.

- Co do cholery? Chcieliśmy sprawdzić naszą reakcje? - Warknął Newt.

- Dokładnie. To już koniec.

- Już to słyszeliśmy - syknęłam. - Sekundę temu. Mówię serio. Koniec z testami, próbami. Nie jesteśmy waszymi szczurami doświadczalnymi!

- Wszystko toczy się zgodnie z planem, ale racja. Próby się skończyły.

- Żadnych więce gierek!

- Oczywiście.

- Przy pierwszych oznakach, że coś jest nie halo zaczniemy walczyć - wtrącił się stanowczo Minho.

- Wiecie co? Właśnie tego się po was spodziewaliśmy, na tym etapie. No to co? Idziemy?

- Mamy jeszcze jakieś cholerne atrakcje w harmonogramie? - Zapytał podejrzliwie Newt.

- No wiecie, myślałem, że chcecie sie najeść, napić, wykąpać... Kiedy dotrzemy do siedziby dostaniecie lek i wyjaśnienia.

Spojrzałam znacząco na chłopaków, to było zbyt piękne. Wciąż nie ufaliśmy Dawidowi, ale nie mieliśmy innego wyboru, musieliśmy się podporządkować DRESZCZowi jeszcze przez chwilę. Bo co? Mieliśmy przejąc Górolot i dokąd byśmy uciekli?!

Ciepłe i syte posiłki, zimne i gazowane napoje, długie i rozkosze prysznice, świeże i pachnące ubrania.

Wyszłam z łazięki odmieniona, moja skóra była wysuszona, ale mocno ją nawilżyłam wszelkimi kremami jakie znalazłam w łazięce. Miałam na sobie krótkie czarne spodenki i biały crop top, włosy miałam związane w warkocza. Przy ścianie były poustawiane długie sofy, na jednej z nich zobaczyłam Newta. Usiadłam obok niego, wyglądał inaczej, zresztą jak każdy, spod wcześniejszego brudu ledwo mogłam rozpoznać twarz większości. Zresztą sama prawdopodobnie przeszłą taką przemianę. Chłopak siedział pochylony i łokciem opierał się o rant sofy, kiedy usiadłam obok, natychmiast (jakby to było oczywiste) objął mnie ramieniem, na którym odruchowo się położyłam i wtuliłam. Westchnęłam ciężko, ale z ulgą, na przeciw na sofach spały wszystkie mi bliskie osoby. Spojrzałam w oczy blondynowi.

- Nie wierzę, że to już koniec.

- Ja też, ale może to wreszcie prawda, dadzą nam ten lek i nareszcie wydostaniemy się z tej kupy klumpy i będziemy... mogli żyć długo i szczęśliwie - zaśmiał się.

- Chciałambym wierzyć, że nasza próba poszła dobrze, że kończąc próbę zakończyli badania i produkcję leku, chciałamby, żyć długo i szczęśliwe, przede wszystkim z tobą.

- Kaja?

- Tak?

- Co jest między nami? Myślisz, że to już czas na rzeczy, na które nigdy go nie mieliśmy?

- Tak jak sobie obiecaliśmy, kończąc tą kupę klumpu mieliśmy znaleść czas dla siebie. Choć nie ukrywam, że ostatnimi czasy nawet z brakiem czasu znaleźliśmy go. Wiesz co mam na myśli - zarumieniłam się.

- Wiem. - Uśmiechnął się łobuziarsko - masz rację, trochę go dla siebie znaleźliśmy, ale chcę więcej. Chcę spędzić z tobą resztę życia. 

- Kocham cię, a ty kochasz mnie, zależy nam na sobie, jest między nami więź, od ponad 10 lat. Również o tym marzę, musimy nadrobić ten czas z Labiryntu i Pogorzeliska. 

- Mamy na to całe życie - zaśmiał się zerkając na mnie znacząco. W głowie pojawiła mi sie myśl, brzmiało to jak oświadczyny.

 W głowie pojawiła mi sie myśl, brzmiało to jak oświadczyny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz