Pamiętaj kto jest twoim prawdziwym wrogiem

116 8 2
                                    

Zdałam sobie nagle sprawę, że mężczyzna mną potrząsa, bo zamarłam szlochajac.

- Kaja! Halo!

- Wybacz - otrząsnęłam się nagle przestając i w tej chwili zawył alarm, mężczyzna chciał wybiec z pomieszczenia, ale go zatrzymałam - zaczekaj! Nie dokończyłam ci!

- Mam to gdzieś! - Warknął i zwrócił się do lekarza - zrób wszystko, byle by tylko ją rozkroić!

Poczułam ukłucie w okolicy ramienia, nawet jeśli przeżyję, co będzie z moim dzieckiem po tych kroplówkach, zastrzykach!? Tak bardzo się o nie bałam.

Leżąc na wpół przytomna na łóżku i wieziona na salę operacyjną myślami wróciłam do Newta, a moje serce ścisnąl smutek i żal, jakiego jeszcze nie znałam. To był najgorszy scenariusz, najgorszy koniec jaki mogłam sobie "wymarzyć".

Usłyszałam swoje imię, ktoś mnie wołał. Zaczęłam iść ku głosowi, chciałam wyrwać się z otępienia! Czy to już po operacji? Czy ja umarłam i wołał mnie Newt? Nie to był głos kobiety. Znałam ten głos.

- Wierzę w ciebie, uda ci się. - Powiedziała spokojnie, ale snatowczo.

Walczyłam dalej, najmocniej jak mogłam, głos wyzwolił w mojej głowie dziwną energię, jakby złość czy nienawiść którą wykorzystałam do odnowienia sił, udało mi sie otworzyć oczy...

Usiadłam na łóżku, niewiarygodne jak szybko otrząsnęłam się z narkozy! Na stoliku obok była teczka, a w niej mapa i list. Czując jakbym wciąż była ścigana przez czas prędko przeczytałam wiadomość. Byłam w szoku. Był on od Ava Paige, mojej matki! Napisała mi o próbach, że według niej dobiegły końca i do reszty nie potrzebują nas, Odpornych, teraz wszystko w ich rękach. Bo tylko lek stworzony bez nas okaże się sukcesem. Otrzymałam od niej zadanie ewakułowania odpornych do "nowego życia". Na końcu napisała dopiskę, że jest jej przykro, że była złą matką, wie, że spowodowane było to głównie jej rolą w DRESZCZu, w którego słuszność ja nigdy nie wierzyłam. Widocznie nigdy nie była gotowa na macierzysńtwo, a kiedy się pojawiłam stałam się tylko przeszkodą w jej karierze, teraz jej wstyd i mnei za to przeprasza.

Końcówka jej listu była wzruszająca, już PRAWIE jej to wszystko wybaczyłam, nawet w pewnej chwili zażałowałam, że nie dałam jej szansy... Jednak to uczucie prysnęło kiedy zdałam sobie sprawę co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin, śmierć Newta i cała reszta, ja wiem, że w rodzinie często zdania są odmienne, ale tym razem nasze różnice były tak daleikie od siebie, że nie mogłam nas nazwać rodziną. Po prostu. Wezbrała we mnie złość i chęć zemsty, przyrzekłam sobie, że Ava nigdy nie zobaczy wnuka i nie dowie się o nim. Wzięłam list i mapę. Wybiegłam z sali i pognałam korytarzami, wiedziałam, że prawdopodobnie to jest ostateczny etap walki z tym klumpem i muszę dać z siebie wszystko. Świadomośc, że poraz kolejny upiekło mi się kiedy byłam na totalnym dnie dodała mi odwagi. Może już niedługo będzie koniec...

Po tym wszystkim co nas spotkało, poprostu nie umiem sobie tego wyobrazić. Niespodziewałam się, że złapie mnie Szczurowaty, co on tu robił!? Ten facet postradał zmysły, był wariatem.

I nagle otworzyły mi się oczy. Szczurowaty był chory na Pożogę, zobaczyłam to w jego oczach, tą dzikość i obłąkanie. Całkiem jak u Newta, to dlatego za wszelką cenę chciał mieć ten lek na już. Chciał mnie zaciągnąć na operacje, zaatakować, a może zabić. Sama nie wiem, postradał zmysły.

Mimo wszystko byłam uważana za najsilniejszą i najszybszą osobę w labiryncie. Więc łatwo zdołałam zaatakować wielkiego grubasa który wyglądał jak ochroniarz i pomocnik Jonsona. Następnie z lekką zadyszką zdołałam uciec w szeregi Prawej Ręki. A oni przegonili mężczynę, zamiast odetchnąć przestraszyłam się jeszcze bardziej, bo odkryłam prawdziwą twarz Prawej Ręki, to nie ta organizacja za jaką ją na początku brałam.

Ma o wiele mroczniejszy cel niż początkowo zakładaliśmy, oni chceili doszczętnie zniszczyt DRESZCZ, chcieli go wysadzić!

I mieli gdzieś kto przeżyje, a kto zginie, to nie był mój plan, oszukali mnie i wykorzystali, moja wściekłośc sięhnęła zenitu, wpadłam w furię. Nienawidzę DRESZCZu, Prawej Ręki równeiż. Są moimi wrogami! Chciałam tylko uratować Odpornych, uratować przyjaciół i stąd uciekać, a oni nawet tego nie chcieli dla nas zrobić. Mimo iż wywiązałam się z ich zadania!

Są ludzie i Poparzeńcy, jest też DRESZCZ który nie ma nic do stracenia szukając leku. Szkoda tylko, że naszym kosztem, a gdyby wszyscy Odporni jakimś cudem się ulotnili z tego pikolonego świata, nie szkodził by nikomu. Więc dlaczego go wysadzać? Wiem, że to on stworzył Pożogę, ale w ten sposób ludzkośc przestanie istnieć. Jesteśmy jedyną nadzieją, my Odporni. A oni chcą nas wysadzić!

Zrozumiałam, że Vinca cechowal fanatyzm, nie jest wcale lepszy od DRESZCZu, aby zwyciężyć tą walkę jest w stanie pozabijać wszystkich! Cholera, dlaczego my zawsze musimy wejść w największą kupę klumpu, z deszczu pod rynnę jak to mówią.

Wbiegłam do ciemnego korytarza i szybko znalazłam sale konferencyjną gdzie spotkałam Gallyego.

- Gdzie reszta!? - Syknęłam wrogo.

- Tam w środku - wskazał drzwi na przeciw nieco zbity z tropu moim zachowaniem - powiedzieli, że nic nie zrobią puki nie wrócisz.

Poczułam takie dziwne, miłe uczucie. Że komuś na mnie zależy, ktoś się o mnie martwi. To uczucie zalało mnie ciepłem od środka. Dało motywację. Z drugiej strony, skoro siedzą bezczynnie, ja dawno byłambym martwa. Nie doczekaliby się chyba.

 Nie doczekaliby się chyba

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz