- Proszę cię Kaja, wiesz o co mi chodzi - westchnął niechętnie - Pożoga mnie zżera od środka, zamieniam sie w Poparzeńca, wiesz jak oni wyglądają! Te włosy, te żyły, te twarze i ciała...
- Newt przestań - przerwałam mu - wiesz, że nigdy się od ciebie nie odwrócę.
- I dalej będziesz chciała tak się przytulać do zwykłego Poparzeńca? - Prychnął, na co przewróciłam oczami. - Zresztą, jeśli będę juz tak wyglądał to nie będzie opcji przytulania.
- Dlaczego? - Zawołałam.
- Bo już będę niebezpieczny! Przekrocze granice!
- Wystarczy tego użalania się. Zadajesz głupie pytania, a znasz na nie odpwoiedź.
- Wiem, przepraszam, ja poprostu, jestem pełen obaw. Najbardziej boję sie utraty świadomości.
- Wiem kochany.
- Wiesz, jakbym miał wybrać, czy umrzeć w czesnym stadium lub żyć z 10 lat jako Poparzeniec, chowając się po ruinach miast, kanałach, tunelach oraz zjadając małe dzieci... Wolałbym to pierwsze. Nie przeżyłbym "życia" nieświadomym, jako pasożyt, który próbuje zjeść każdego, nawet innego Poparzeńca. - Przeszedł go dreszcz - poza tym, chciałbym wam oszczędzić tego widoku. Chciłabym abyście mnie zapamiętali takiego jakim byłam w Strefie, no i może chwilami na Pogorzelisku. Takiego możecie mnie zapamiętać, z wyglądu i charakteru. Chciałbym abyś ty, moja ukochana, zapamiętała mnie jeszcze za czasów sprzed Labiryntu i te chwile, które teraz kazujesz mi wspominać.
- Dla mnie, zawsze będziesz tym samym cudownym Newtem - powiedziałam gładząc go w policzek - ale nie myśl o tym teraz. Myśl o nas - pocałowałam go czule, a następnie polożyłam się na jego klatce piersiowej i usnęłam.
Po dwóch ciężkich Zgromadzeniach jak to nazwał Minho dolecieliśmy do Denver. Zanim przyszłam pożegnać się z chłopakiem (który zostawał na pokładzie) podsłuchałam jego rozmowe z Minho.
- Przyrzekam ci bracie - powiedział Azjata klepiąc blondyna po plecach - nad własne życie...
O czym oni rozmawiali? Byłam pełna obaw. Co ten Newt znowu kombinuje! Wreszcie ruszyliśmy do miasta z fałszywymi nazwiskami, jakie załatwił nam Jorge.
- Uważaj na siebie kochanie - powiedział całując mnie czule.
- Nie martw się, będę uważać. I będziemy cały czas w kontakcie.
- Dobrze... - Lekko się zawahał po czym mruknął - mimo swojego stanu wolałbym żebyś w swoim stanie została tu ze mną.
- Wiem, ale czym nas więcej tym większa szansa, że się uda... Uważaj na siebie, ja będe uważała na siebie i obiecaj mi, że nie będziesz zbyt wiele myslał!
- Obiecuję - połozył rękę na sercu, wtedy go ucałowałam i wyszłam za resztą. Po stresujących testach odporności weszliśmy do miasta, byłam w szoku.
- Wyglądasz jakbyś widziała to pierwszy raz w życiu - powiedziała Brenda.
- Bo widzę - przyznałam - odzyskałam 85% wspomnień, mimo iż o nie, nie prosiłam. Ale Denver i tego typu podobne miejsca, widzę pierwszy raz.
- Rany, zapomniałam - westchnęła Brenda. Z dziewczyną i Jorge, ja i Newt znaliśmy się wcześniej, kiedy byliśmy w elcie DRESZCZu. Oni mnie znali, ja teraz, kiedy odzsykałam wspomnienia ich też pamiętałam. - Zapomnaiłam, że twoja matka nigdy cię nie wypuściła zza murów siedziby.
- Bingo - pstryknęłam palcami.
Kiedy dostaliśmy kartkę od Prawej Ręki, a dokładniej od Gallyego, byłam w szoku. Jednak ustaliliśmy, że pierwsze co, to pójdziemy odnaleść Hansa, aby mógł nam pomóc. Po drodze Brenda opowiedziała nam historię Gallyego, po tym jak uciekliśmy z labiryntu. Kontrolowali nim, Chuckiem również, to dlatego skoczył, oczywiście chciał to zrobić, ale nie ma tak dobrego refleksu, DRESZCZ mu pomógł, więc zareagował nawet szybciej niz my. Gally miał i zapewne chciał zabić mnie. W myślach zrelacjonowałam wszystko ukochanemu, o wejściu, Hansie, Gallym, o tym jak świrował i biegał nago krzycząc, że ma w żyłach chrabąszcze oraz, że teraz zmierzamy do Hansa. Ciężko było mi nie myśleć o tym, że Chcuk skoczył przedemnie, bo mu KAZALI. Newt w myslach bardzo martwił moja zbliżająca się operacją.
Hans był lekarzem który mógł wyciągnąc nam nadajniki i inne rzeczy jakie DRESZCZ umieścił nam w mózgach. Mężczyzna przygotowywał sprzęt kiedy ja siedziałam z resztą w kuchni, byłam zestresowana.
- Ej, wszystko dobrze? - Zapytała Brenda.
- Tak ja tylko... - urwałam czując napływający do mojej świadomości niepokój. Ucichłam i znieruchomiałam. Po chwili drgnęła mi noga, ramię, głowa... - Kurna. Mają mnie - wymieniłam z nimi przerażone spojrzenia po czym spadłam z krzesła turlając się po podłodze. Nagle znieruchomiałam, czułam się jakby ktoś zamknął mnie w nieswoim ciele lub poruszał za sznurki. Powoli wstałam, w ręce dzierżawiłam nóż. Dosłownie w tej chwili do pokoju wszedł Hans. To go miałam zabić.
Zaczęła się walka, próbowali mnie obezwładnić, po chwili leżała na mnie trójka osób, a mimo to i tak miałam przewagę. Moje ćwiczenia i siła w tym przypadku trochę utrudnialy.
- Skąd ona ma tyle siły!? - Krzyczał Hans.
- Widocznie Newt ma dobry gust! - Odkrzyknęła Brenda próbując uspokoić moją głowę. Czasami miałam chwile słabości DRESZCZu, przejmowałam kontrolę nas sobą i nimi, a oznaką tego były drgawki. Chwilami krzyczałam do siebie, tylko na głos:
- Wyjdź ze mnie! - Warknęłam pełna rozpaczy, nienawidziłam siebie kiedy DRESZCZ przejmował nademną kontrolę.
Po chwili już należałam do DRESZCZu. Tyle razy brali nademną kontrolę, było to bardzo nieprzyjemne.
CZYTASZ
Kaja
FanfictionZ pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak się okazuje, są sami chłopcy. Nie pamięta niczego. Nikogo też nie zna, oprócz pewnego chłopaka. Jakie tajemnice skrywa umysł dziewczyny, czego się...