Już nigdy...

104 8 0
                                    

Zatkało mnie, totalnie. Tego się nie spodziewałam, w środku wpadłam w panikę. Poddać się bez walki? Poraz pierwszy naprawdę myślałam, że to koniec. Nie miałam siły myśleć, jak się ratować, co jeśli przyjaciele nie zdążą przyjść z odsieczą!? To koniec... Newt miał rację, powinnam trzymać się z daleka od DRESZCZu, ale musiałam wykonać polecenie Prawej Ręki. Może trzeba było ich olać i martwić sie o siebie?

Newt... No tak, Newt miał rację. Powinnam myśleć o naszym dziecku. Przez głowe przebiegła mi myśl, zginę i dołączę do ukochanego, nie będę tęsknić, będę z nim. A jednak czuję, że nie mogę się poddać. Muszę ratować moje dziecko. Teraz tylko ono się liczy. Newt by tego chciał.

- A co na to moja matka? - Wyszeptałam sztywnymi wargami tłumiąc dreszcze i wciąż wpatrując się jak zahipnotyzowana w swoje ręce.

- Oh, pani kanclerz jest zbyt zajęta. Nie wie, że to tobie przypadł ten zaszczyt.

Poczułam jak w pomieszczeniu zaczyna brakować powietrza, słyszałam bicie swojego serca. Myślałam teraz tylko o jednym, o moim maleństwie...

- Kaju, czy chcesz zostać na chwilę sama? - Zapytał wyjątkowo miłym głosem.

Ledwo zrozumiałam pytanie, byłam pogrążona w transie, myślach.

- Tak, tak - wykrztusiłam.

- Choć, zaprowadzimy cię do pokoju medycznego, powinnaś odpocząć.

Dałam się podnieść za ramię i wyprowadzić z gabinetu. Co miałam robić? Nie mogłam tak poprostu oddać im swojego mózgu!

Nagle, zapragnęłam być w Labiryncie. W Strefie, moje przeżycia stamtąd były szybkie, krótkie, nie wielkie. Wszystko zdawało się poplątane, popaprane... Jak moja relacja z Newtem, zaczęłam to wspominać, jak gadaliśmy, jak się nie pamiętaliśmy, jak dopiero się do siebie zbliżaliśmy. I odziwo miałam ochotę się uśmiechnąć, zaśmiać, to niezły scenariusz do komedii. Wszystko było takie zamieszane i poplątane, a mimo to wydaje mi się, że tam wszystko było banalnie proste. Na wspomnienia, naszego początku do oczu napłynęły mi łzy, tak bardzo za nim tęskniłam. Wtedy nie wyobrażałam sobie co nas czeka. Chciałam żeby ktoś cofnął czas, znowu się tam przenieść, znaleść. Poznać go i zakochać się od nowa.

To urocze, jak daleko zaszliśmy, ile jeszcze wspólnie przeżyliśmy, wtedy nie byliśmy tego świadomi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To urocze, jak daleko zaszliśmy, ile jeszcze wspólnie przeżyliśmy, wtedy nie byliśmy tego świadomi.

Teraz, wszystko się spikoliło, przyjaciele daleko, Newt nie żyje, jestem w ciąży i chcą mi wyciąć mózg

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teraz, wszystko się spikoliło, przyjaciele daleko, Newt nie żyje, jestem w ciąży i chcą mi wyciąć mózg. O kurna...

Na sali dostałam kilka kanapek i maszynę do pisania, bardzo się bałam, że już nigdy nie ujrzę reszty przyjaciół. Postanowiłam więc napisać list, do Minho i Thomasa. Nie wiem, czy go dostaną Ale jakby dostali... Zawsze coś.

W końcu przyszedł Jonson i uznał, że już czas.

- Nie jestem jeszcze gotowa - powiedziałam.

- Wybacz, ale nie mamy czasu. Musimy iść, czym dłużej będziemy zwlekać, tym będzie gorzej, uwierz mi.

Siłą znalazłam się na sali, wszystko było gotowe, a w oczach chirurga ujrzałam, że już nie może się doczekać aby pogrzebać mi w mózgu. Wtedy podjęłam ostatnia próbe zwlekania na czas.

- Jonson! - Zawołałam podchodząc do niego - chce ci jeszcze coś powiedzieć. To tajemnica i tak sobie pomyślała, że nie chcę umierać z myślą, że nigdy świet jej nie pozna.

- Ooo - wyglądał na zaciekawionego - słucham w takim razie.

- Kiedyś, w przyszłości możesz powiedzieć o tym mojej matce. Niech się cieszy, tym czasem chce to powiedzieć tobie, sądzę, że jesteś odpowiednią osobą.

- Słucham. - Powtórzył pełen dumy.

- Bo widzisz, to coś czego nawet ja się nie spodziewałam, jak to wyszło na jaw byłam w szoku, serio, ale chciałam aby świat, moi przyjaciele i najbliźsi się o tym dowiedzieli. Tylko nie miałam czasu im powiedzieć.

- No więc słucham! - Już był ewidentnie zniecierpliwiony.

- Wybacz, że tak długo mówię, ale siedząc w pokoju, sam na sam z sobą przygotowałam sobie całą przemowę... - mruknęłam wstydliwie drapiąc się po karku  - tak długo zwlekałam z przyjściem tutaj, ponieważ, nie dbałam o swoje bezpieczeństwo, bardzo boję się tej operacji, bo widzisz, to nie chodzi tylko o moje życie.

Mówiąc to znowu nabrało mnie na płacz, pomyślałam o Newcie on... Już nigdy nie pogłaska i nie pocałuje mojego brzucha, nie zacznie do niego mówić. Nie będzie przy tym kiedy brzuch będzie ogromny! Nie będzie go słuchał, całował, przytulał, głaskał, nie będzie do niego mówił. Nie poczuje jak kopie... Nie będzie go przy porodzie, którego bardzo się boję. Nie będzie trzymał mnie za rękę. Nigdy nie zobaczy dzidziusia, nie weźmie go na ręce, nie przytuli, nie pocałuje, nie będzie kołysał do snu, nie usłyszy jak się śmieje, jak płacze, nie zobaczy jak stawia pierwsze kroki, jak mówi pierwsze słowa: mama, czy tata?

Nie będzie go, już nigdy nie poczuję smaku jego ust i jego zapachu oraz dotyku. Rozżaliłam się nad moim losem i tym, przy czym nie będzie Newta, a w sumie sama nawet nie wiem czy do tych chwil jakie wymieniłam sama dożyję i czy to dziecko się w ogóle urodzi!

Od Autorki

Kochani, drugi rozdział pojawia się teraz, a nie w środę, ponieważ wyjeżdżam na wakacje i nie będe w stanie publikować tego środowego. Wracam w czwartek więc w następny piątek pojawi się normalnie kolejna część. <3

KajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz