- Wiesz, że choruje na Pożogę, normalnie jej rozwinięcie trwałoby kilka tygodni, a nawet miesięcy, jednak jak sami dostrzegliście u niego objawy, teraz jest gorzej, jego choroba pogłębia się bardzo szybko. Przez ciągły stres i wiele innych czynników z jakimi żył, sama wiesz najlepiej. Zaniedługo osunie się w całkowite szaleństwo. Wiem, że dla niego mogłabyś zrobić wszystko, nawet poddać się czemuś, w co nie wierzysz. W końcu zawsze warto spróbować, zaryzykować, a może właśnie... się uda! Musisz się pośpieszyć, brakuje czasu. Powiec, co zrobiłabyś, żeby on wyzdrowiał? - Kiedy nie uzyskał odpowiedzi westchnął - tak myślałem. Przybądź do nas. Szybko. Czas ucieka.
- Przemyślę to - wypowiedziałam dwa słowa drżącym głosem, w głowie miałam wizje chłopaka. A w gardle ogromną gulę, która można było słyszeć, kiedy się odezwałam. Mężczyzna zniknął, pierwszy raz był taki spokojny i smutny, pierwszy raz poprosił i wytłumaczył, dron odleciał, odwróciłam się twarzą do przyjaciół.
- Kaja, chyba nie zamierzasz tego zrobić!?- Zawołał Minho.
- Ciut więcej zaufania cholerny sztamaku! - Warknęłam odzyskując rozum, następnie wzięłam głęboki wdech - idziemy do Newta, natychmiast!
Niestety bramy na noc zostały zamkniętę więc z duszą na ramieniu wróciliśmy do hotelu. Przez całą drogą byłam jak w transie, nikogo nie słuchałam, na nic nie odpowiedziałam, choć czasami ktoś mnie szturchał i zadawał pytanie, bo widziałam jak porusza ustami. Milczałam, nie reagowałam, byłam nieobecna, wiedzieli o tym. W głowie miałam okropną wizję. Bałam się...
Próbowałam skontaktować się z chłopakiem, jednak na prózno.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, natychmiast usnęłam. Miałam "deja vie". Znowu byłam w ciemnej próżni, usłyszałam głos chłopaka. Tym razem wiedziałam, że wkradł się do mojego snu i mówił do mnie.
- Kaju, kochana, ostatnio dużo rozmawialiśmy o przyszłości i jak to z nami będzie. Wiesz dobrze, czego się bałem, stracenia świadomości. Z godziny na godzinę jest coraz gorzej, wiesz o tym. Tak bardzo żałuję wielu rzeczy których nie udało mi się zrobić i pewnie nie uda. Mam wyrzuty sumienia, że cię opuszczam, ale nie zniósł bym dłużej faktu, że z dnia na dzień będziesz mi się przyglądać, jak się zmieniam. Jak popadam w szaleństwo oraz jak staje się szkaradny. Nie zniósłbym tego. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że nie żałuję żadnych chwil z mojego życia, uczyniłaś je pięknym. Czasami czuję gorycz i żal, że to właśnie mnie spotkało, bo mogło być tak pięknie, jednak potem odzysukuje spokój, już dawno, na samym początku pogodziłem się z tym co mnie spotyka, będę tęsknił i płakał po nocach za tobą i naszym dzieckiem. Ale czuję się dobrze z tym, ze jesteście bezpieczni. Pamiętaj, że ja zawsze będę z wami. Kocham was bardzo...
Obudziłam się z krzykiem, na mój alarm wszyscy się poderwali.
- Co się stało!? - Zawołał jeszcze na wpółprzytomny Minho, który ostatniego czasu stał się nadwyraz spokojny, opanowany, odpowiedzialny i troskliwy.
- Przepraszam - wydyszłam próbując się uspokoić - ja poprostu... Rozmawiałam z Newtem.
- Co ci powiedział? Co u niego? - Odrazu wszyscy się ożywili.
- Żegnał się - szepnęłam, a mój głos był pełen grozy, spojrzałam na ich wszystkich, na ich twarze. - Idziemy do niego. Natychmiast! Nie ma czasu do stracenia!
Kiedy to wrzasnęłam poczułam ogromne mdłości i ból, zeskoczyłam z łóżka pozostawiając ich w osłupieniu i pobiegłam do łazięki. Wymiotowałam. Kiedy wyszłam wszyscy byli gotowi.
- Jak się czujesz? - Zapytał Tommy.
- Dobrze - mruknęłam oddychając spokojnie, położyłam rękę na brzuchu - dziecko o sobie przypomina.
W sam raz dotarliśmy pod bramę kilka minut po tym jak ją w ogóle otworzyli, Jorge uruchomił rampe, a ja wbiegłam do środka sprintem. Zaświecili światła i klimę, nigdzie go nie było. W jednym z pokojów znalazłam kartkę. Już wszystko było jasne.
Przyszli po niego, odkryli, że jest chory i zabrali go, jak to stwierdziła Brenda do Enklawy Poparzeńców. Kiedy o tym myślałam, czułam kłócie w sercu. Na Górolocie wymiotowałam kolejny raz. Czułam się taka dziwna, słaba.
- Słuchaj, może zostaniesz tutaj, a my pójdziemy po Newta? - Zaproponwał Thomas.
- Nie - zaprotestowałam - muszę tam do niego iść, musze go zobaczyć.
Enklawa była obrzydliwym i okropnym miejscem. Udało się nam przekupić strażników i po 20 minutach drogi (jeden z mężczyzn był bardzo wygadany i dużo się dowiedzieliśmy) trafiliśmy do kręgielni. Początkowo Newt uznał, że nie chce nas wiedzieć, więc za drugim razem przeszliśmy się do niego osobiście.
Szłam na samym końcu, chowając się za Brendą i Jorge. Szliśmy bardzo cicho, Newt siedział do nas tyłem pogrążony w swoim świecie, odrazu jednak nas wyczuł i wiedział, że to my.
CZYTASZ
Kaja
FanfictionZ pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak się okazuje, są sami chłopcy. Nie pamięta niczego. Nikogo też nie zna, oprócz pewnego chłopaka. Jakie tajemnice skrywa umysł dziewczyny, czego się...