Proszę włączyć utwór z multimediów.
Jest pewna osoba. Obecnie siedzi pod bijącą wierzbą i płacze. Niby nic niezwykłego, prawda? Każdy może to zrobić. Przyjść, wypłakać się i iść dalej. Łzy działają jak oczyszczenie, jak długa, gorąca kąpiel po ciężkim dniu. Tylko że tym razem to nie wystarczy. Dwudziesty czwarty czerwca dla świata czarodziei będzie pamiętną datą. Dzień upadku jasnej stron.
Wybraniec, Chłopiec-Który-Przeżył, Złoty Chłopiec, Waleczny Lew, czy co tam jeszcze, załamał się. Właśnie ten nieustraszony bohater.
Jak miał się nie załamać?
Dowiedział się o zdradzie przyjaciół, manipulacjach dyrektora i o głupiej przepowiedni. Przeżył śmierć ojca chrzestnego, bezsenne noce lub pełne koszmarów sny. Czuł, jak to jest być ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Wiedział, jak niszczący dla poczytalności jest gwałt. Ale to ostatnia rzecz była impulsem do działania. Dowiedział się o swoim pochodzeniu. Pojął, że całe życie żył w kłamstwie i to tylko przez głupiego starca. Teraz czas by stracił swoją maskotkę...
---
Na uczcie pożegnalnej byli wszyscy oprócz jednej osoby. Według wielu wzorowy przedstawiciel Gryffindoru, odważny i lojalny, a według garstki osób, które używały rozumu, posłuszny i ślepy piesek. Teraz ta osoba, która wywierała tak skrajne opinie, nie zajmował swojego miejsca w środku Złotego Trio.
- Gdzie jest ten głupi dzieciak? - Myślał gorączkowo dyrektor, patrząc na puste miejsce. - Jeśli myśli, że wywinie się od wizyty u krewnych, to się myli...
Jego myślenie zostało przerwane przez gwałtowne otwarcie drzwi. Ktoś wszedł, a dokładniej wbiegł do pomieszczenia. To Filch - woźny Hogwartu. Było to niepokojące, ponieważ mężczyzna ten zawsze stronił od ludzi i nigdy lub prawie nigdy nie biegał. Wielką Salę wypełniły szepty. Wszyscy zastanawiali się, co spowodowało obecny stan woźnego.
Dyrektor ze swoim wkurzającym dobrotliwym uśmiechem spojrzał na przybyłego i spytał z jakże wielką troską w głosie;
- Mój drogi chłopcze co się stało?
- D-dyrektorze - sapał ze zmęczenia mężczyzna - niescze... tam.. śmierć.
- Czyja śmierć? - Głos zmienił się z troskliwego na ostry, który miał na celu szybsze wyduszenie odpowiedzi.
- P-potter.
Wszyscy zamarli na moment, aby po chwili jak na zawołanie wybiec z sali mimo protesty dyrektora. Szukali Wybrańca w każdym sobie znanym miejscu, do czasu, gdy ktoś nie krzyknął, że go znalazł. Uczniowie i nauczyciele na czele z dyrektorem wybiegli z zamku, wprost pod bijącą wierzbę. To, co tam zobaczyli wstrząsnęło nimi. Ostatnia nadzieja świata czarodziei, z martwym uśmiechem na ustach, wisiał powieszony na najniższej gałęzi. Na pniu obok niego wisiała kartka z wiadomością dla świata. Gdy dyrektor chciał zdjąć ją i przeczytać ta nagle się poruszyła. Wystarczyła chwila i powietrze przeszył głos Harry'ego Pottera w formie wyjca;
Szanowni czarodzieje i szanowne czarownice,
nie mam ochoty za was wszystkich cierpieć, dlatego postanowiłem skończyć z sobą w sposób humanitarny, a nie w lochach Voldiego na torturach. Pewnie się zastanawiacie, co teraz z wami będzie, skoro Złoty Chłopiec nie żyje? Ruszcie dupy i sami o siebie zawalczycie! Łatwiej zwalić wszystko na dziecko, a samemu uciekać. Dlatego pieprzcie się wszyscy i weźcie za siebie!
Bez wyrazów szacunku,
Chłopiec-Który-Przeżył-Ale-Jest-Już-Martwy.Ps. Dyrektorze, życzę owocnych poszukiwań nowej ofiary.
Wszyscy byli w szoku. Dlatego on to zrobił. Co się z nimi stanie? Czy to jest zagłada ich świata?
Szok utwierdził się na twarzach dyrektora, Złotego Trio, teraz już duetu i państwa Weasley'ów i ich jedynej córki trzy dni od tego wydarzenia. W dniu odczytania testamentu zjawili się wszyscy wyżej i dodatkowo zmuszony do tego mistrz eliksirów. Nikt nie wiedział, po co został tu zaciągnięty. Wszyscy wiedzieli o jego niezbyt dobrej relacji ze zmarłym. Tak więc teraz wszyscy czekali na podział majątku, mając na względzie chęć opieki jego dobrami oczywiście. Gdy zaproszeni byli u kresu cierpliwości z powodu długiego czekania, w końcu przyszedł goblin z białą rolką pergaminu i żółtą kopertą. Stworzenie dumnie stanęło przy mównicy i rozwinął rolkę;
Ja Harry James Potter zdrowy na umyśle i nie będąc pod przymusem, przypisuje wszystkie moje dobra i wszystko, co posiadam profesorowi Mistrzowi Eliksirów Severusowi Snapeowi.
- Jeszce dodatkowo zostawiono dla pana Snape'a koperta.
Goblin oddał kopertę adresatowi i gdy tylko się wycofał, został otoczony przez tłum ludzi, zarzucających mu swoje roszczenia do skarbu z tytułu bycia przyjaciółmi i najbliższą rodziną. Gdy wszyscy kłócili się o majątek, Mistrz Eliksirów odszedł na bok i przyjrzał się kopercie. Zaadresowana była do;
Severus Snape
Jedyny, który nigdy mnie nie okłamał.Z drżącymi dłońmi otworzył kopertę były tam tylko trzy linijki;
Przepraszam i dziękuję.
Zastanawia się pan za co?
Za moje życie.Po policzku czarnowłosego popłynęła łza. Jedyna szczera łza uroniona za chłopca.
Z boku temu wszystkiemu przyglądał się chłopak ubrany w mugolskie ciuchy. Jego blond włosy były spięte w kucyk, a niebieskie oczy przyglądały się wszystkim. Teraz może zacząć nowe życie, bez podejrzeń, zmartwień i poświęcania się. Zaczyna nowy rozdział.
- A jednak warto mieć Mistrza Eliksirów za ojca. - Pomyślał, uśmiechając się delikatnie.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanficŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter