Po uczcie w Wielkiej Sali uczniowie domu węża dotarli do swojego pokoju wspólnego, który mieścił się w lochach. Nowy uczeń zajął jeden z foteli, blisko kominka, obok niego usiadła elita slytherinu. Przez ponad pół godziny, w której trakcie czarnooki czytał książkę, w pomieszczeniu panowała idealna cisza. W końcu przełamał się Draco Malfoy.
- Czy możesz mi z łaski swojej powiedzieć, kim ty jesteś? Profesor Snape jest moim ojcem chrzestnym i odwiedzałem go wiele razy. Często były to wizyty nie zapowiedziane, więc nie miałbyś czasu cię schować.
Nowy uczeń zamknął książkę i spojrzał krótko na zebranych w pokoju. Każdy starał się przybrać maskę, ale widać było, że każdy czeka na te informacje. Czarnowłosy zaśmiał się krótko, ale bardzo dźwięcznie. Ten dźwięk był tak delikatny, że większość osób w pokoju oddałaby wiele by go ponownie usłyszeć.
- Draco, - odezwał się Lilian - a może powinienem powiedzieć, kuzynie?
Snape zaśmiał się w duchu, widząc minę blondyna, ale kontynuował.
- Pamiętasz może pokój na piętrze, trzecie drzwi na lewo od sypialni mojego ojca?
- Oczywiście, że pamiętam. To jeden z niewielu wielu pokoi, gdzie nie wolno mi wchodzić.
- Ale mimo wyraźnego nakazu, wszedłeś do tego pokoju, gdy miałeś osiem, może dziewięć lat.
- Skąd ty... - Zaczął zaszokowany Malfoy.
- Skąd ja to wiem? Tak się składa, że tam właśnie spędziłem większość swojego życia.
- Przecież ten pokój to jakaś zakurzona graciarnia, pełna jakichś śmieci!
- Tym, co wtedy zobaczyłeś, było zaklęcie iluzji. Każdy widział to, co go zniechęci do wyjścia z pomieszczenia, w twoim przypadku była to nuda. A teraz pomyśl, jak to wyglądało z mojego punktu widzenia. Siedzę sobie w pokoju, jak zawsze, gdy nagle drzwi się otwierają i wychodzi przez nie blondyn na oko w moim wieku. Patrzy prosto na mnie i po chwili wychodzi bez słowa. Dopiero później zostało mi wyjaśnione, że zadziałało zaklęcie iluzji i nikt mnie nie zobaczył.
- A tak właściwie, dlaczego się ukrywałeś? - Zapytała czarnowłosa dziewczyna, jedyna w towarzystwie.
- Dobre pytanie panno Parkinson.
Po osobach siedzących blisko Liliana przeszła fala zdumienia. Czarnowłosy westchnął.
- Myślałem, że dom slytherina lepiej kontroluje swoje emocje, ale cóż. Odpowiadając na nie zadane pytanie, poznałem pannę Parkinson, po rysach i urodzie charakterystycznych dla danego rodu. Pragnę przypomnieć wszystkim obecnym, że moim rodzicielem jest opiekun domu z emblematem węża, który jest miejscem wychowawczym dla każdego szanowanego rodu. Tak więc to naturalne, że znam wszystkie rody i pewnie potrafiłbym nazwać większość osób w pokoju przydomkiem rodowym. A teraz wracając do wcześniejszego pytania; dlaczego mój ojciec mnie ukrywał? Ponieważ nie chciał, aby wojna zbytnio na mnie wpłynęła. Wiadome jest, że tam, gdzie rodzice tam i dzieci. Póki panuje równowaga ciężko wybrać jedną stronę, ale gdy ktoś zachwieje tym porządkiem, łatwiej jest wybrać. Teraz właśnie mamy taką sytuację. Szala wygranej przechyliła się na korzyść jednej ze stron. Dzięki temu dziś jestem tu z wami. A teraz chciałbym udać się do łóżka na spoczynek. To był ciężki dzień, więc marzę tylko o ciepłym posłaniu.
Chłopak wstał z fotela i ruszył w kierunku schodów. Gdy doszedł prawie na szczyt stopni, zatrzymał go głos Malfoya.
- Na którą, stronę przechyliła się szala zwycięstwa?
Snape chwilę zachichotał i spojrzał wymownie na Malfoya.
- Na właściwą stronę.
I zniknął z widoku, nim ktokolwiek zdołał go o coś jeszcze zapytać.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
أدب الهواةŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter