- No i widzisz, nie było tragicznie. - Powiedział Draco, gdy opuszczali wraz z grupą ślizgonów klasę w lochach. - Udało nam się wysadzić kociołek panny Wiem-To-Wszystko, a ty niczego nie zepsułeś.
Lilian spojrzał na niego z dziwnym grymasem na twarzy.
- A czy ja mówiłem, że coś ma pójść źle?
Blondyn spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Przecież przy śniadaniu mówiłeś, że nie lubisz eliksirów. Myślałem, że to dlaczego, że nie jesteś z nich zbyt dobry.
- Po pierwsze, myślenie zostaw innym. Po drugie, jestem ślizgonem, a jak wiadomo, że ten dom słynie z tego przedmiotu. Po trzecie, jestem synem najmłodszego Mistrza Eliksirów w Europie, więc chcąc nie chcąc muszę je umieć, by nie przynieść wstydu ojcu. Więc potrafię je, ale i tak nie umiem się do nich przekonać. Nie wiążę przyszłości z tymi zajęciami.
- Więc co chciałbyś robić. - Zapytała Pansy.
- Niech to zostanie moją tajemnicą. - Odpowiedział tajemniczo Snape.
W trójkę ruszyli na lekcję OPCM. W tym roku nauczycielem znowu został profesor Lupin, choć tylko tymczasowo, dopóki nauczyciel, który miał się zjawić, nie przybędzie. Wszyscy weszli do klasy. Gryfoni usiedli w przednich ławkach, a ślizgoni zajęli te bliżej ściany, przeciwnie niż na eliksirach. Równo z rozpoczęciem lekcji do klasy wszedł blond włosy nauczyciel z blizną na twarzy.
- Dzień dobry. Nazywam się Profesor Remus Lupin i będę was uczył obrony przed czarną magią. Nasze wspólne lekcje potrwają dwa miesiące, w tym czasie nauczyciel, który został wyznaczony na to stanowisko, powinien dojechać. Teraz skoro wstęp mamy za sobą, chciałbym ocenić wasze zdolności, ale nie w pojedynku. Mówicie, czego potrzebujecie, a ja wam to wyczerpuję. Macie rzucić najsilniejsze zaklęcie, jakie znacie, wyłączając czarną magię, zaklęcia niewybaczalne i zaklęcia, do których potrzebna jest druga osoba. Jeśli wszystko jasne zaczniemy może od przednich ławek.
Gryfoni, jak to zwykle bywa, poprosili o wyczarowanie manekina i rzucali tylko zaklęcia rozbrajające czy słabe tnące. Najsilniejszym zaklęciem w tej grupie była bombarda Granger. Ślizgoni wykazali się kreatywnością. Niektórzy rzucali zaklęcia iluzji, inni szare zaklęcia niszczące każdego rodzaju. Nikt nie powtórzył żadnego zaklęcia. Malfoy wyczarował wielkiego węża, który zmiażdżył manekina, a Pansy rozbiła okno, by po chwili ze szklanych odłamków utworzyć szklaną różę. Teraz przyszedł czas na ostatniego ucznia.
- Panie Snape teraz pańska kolej. Czy potrzebuje pan czegoś?
- Nie, nie potrzebuję. - Odpowiedział pewnie.
Ruszył na środek klasy, wzniósł różdżkę przed siebie i biorąc głęboki wdech, wypowiedział;
- Expecto Patronum.
Z różdżki wyleciała bardzo jasna mgiełka. Uformowała się w świetlistego nietoperza, który latał po całej klasie, a każdy, kto był w jego zasięgu, mógł poczuć szczęście. Po chwili ssak rozwiał się w powietrzu.
- I co w tym niezwykłego, każdy może wyczarować Patronusa. - Krzyknął Weasley.
Był oburzony tym, że klasa zachwyca się takim marnym światełkiem. Był też wściekły, że sam na to nie wpadł, w końcu też umie wyczarować to coś.
- Niestety panie Weasley, muszę się z panem nie zgodzić. Cielesnego patronusa nie potrafi wyczarować każdy, ale to, co dzisiaj widzieliśmy, było wyjątkowe. Potronus jest przywoływany ze szczęśliwych wspomnień, ale go nie daje. Tylko idealnie skoncentrowana magia daje taki efekt, a niewielu kontroluje swoją moc w tak dużym stopniu. Oznacza to, że trafił mi się bardzo wyjątkowy uczeń. 20 punktów dla slytherinu dla Liliana i po 2 punkty dla obu domów za każde poprawnie wykonane zaklęcie.
Tak było do końca dnia, na każdej lekcji były niespodzianki i ciekawe tematy co nie zdarzało się często. Wszystko za sprawą Snape jr. Ale największa niespodzianka czekała w pokoju wspólnym.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanficŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter