- Jesteś pewien, że to wszystko jest prawdziwie? - Lilian spytał z niedowierzaniem.
Goblin siedzący naprzeciwko niego spojrzał na niego z gniewem. Nigdy nie należało podważyć pracy tych stworzeń, zwłaszcza gdy robisz z nimi interesy. Aktualnie chłopiec jednak się tym nie przejął. Nadal patrzył na pergamin w swoich rękach. A obok niego Lord Voldemort był coraz bardziej zniecierpliwiony, ponieważ nie był w stanie na razie spojrzeć na pismo, które wydawało się tak bardzo zaszokować jego towarzysza.
Przyszli tutaj, ponieważ, po nazwaniu wampira przed Śmierciożercami swoim mężem, zarządzał on, aby oficjalnie sprawdzić, czy naprawdę są związani. Dlatego zaraz po odesłaniu Belli do jakieś mugolskiej wsi, udali się wspólnie do Gringotta. Zaproponowano im test krwi albo rytuał wykrywający. Test krwi pokazywał tylko informacje genetyczne jak imiona rodziców, ewentualnie dalszych stron - ale za dodatkową opłatą - status krwi i ewentualny wykaz chorób.
Rytuał z kolei pokazywał wszystko; choroby, nadszarpnięcia duszy, magii, ciała, umysłu, każdą klątwę, dług życia czy nawet złożone przysięgi. Dalej był też rodowód do dziesięciu pokoleń wstecz, wszystkie umowy między rodzinami i tytuły panowania. Całość kosztowała dość dużo, ale nie był to problem. Teraz siedzieli w biurze i przeglądali wyniki, a raczej czarnowłosy to robił.
- Dobra, spróbujmy powoli. - Powiedział Lilian, gdy udało mu się w końcu opanować, po początkowym szoku. - Po pierwsze, z tego wynika, że jestem zamężny.
- Tak, od momentu spełnienia trzech z czterech warunków rytuału wiążącego. - Uzupełnił goblin.
- I teraz mam na nazwisko Slytherin, po moim mężu? Ponieważ przez małżeństwo ze mną zyskał niepodważalne prawo do tego tytułu?
Stworzenie tylko się uśmiechnęło.
- Z powodu ślubu jestem teraz uważany za dorosłego czarodzieja?
- Nie wynika to bezpośrednio z przysięgi, ale to prawda, że jest to jeden z pośrednich czynników. Emancypacja nastąpiła w wieku czternastu lat, ale nie została odebrana. Wiązane po prostu uaktywniło obowiązujący już status.
- Więc oficjalnie jestem lordem. I to więcej niż jednej rodziny. - Czarnowłosy starał się jak mógł aby być spokojnym, ale i tak jego głos stawał się coraz bardziej niepewny.
W tym momencie goblin uśmiechnął się szeroko. Nie był to uśmiech radości, ale głębokiej satysfakcji.
- Jesteś panem dokładnie czternastu rodów.
Wampir nadal patrzył na listę w swojej dłoni. Z wszystkich nazwisk znał tylko niektóre, takie jak Potter, Black, Griffindor czy Peverell. Reszta była całkowicie obca. Okazało się, że obcy ludzie zapisali go jako swojego spadkobiercę, w zamian za pokonanie Czarnego Pana. Nie wszystkie rodziny były na tyle bogate, aby otrzymać tytuł lorda, ale i tak teraz posiadał ten tytuł aż pięciokrotnie. Miał na tyle szczęścia, że mógł się podpisywać tylko jednym nazwiskiem, ponieważ było to jego imię magicznie wiążące. Po nieświadomym złamaniu adopcji, przez emancypację jego oficjalne imię brzmiało teraz Lilian Severus Slytherin.
- Teraz wszystkie miejsca tych rodzin w Wizengamocie przechodzą na mnie, nawet jeśli do tej pory miały swoich przedstawicieli?
- Czy coś jest niezrozumiałe? - Spytał już lekko zniecierpliwiony stwór.
- Tak, z tego wynika, że większość siedzeń zajmował Albus Dumbledore. Pozbawiając go tego, staję się posiadaczem największej liczby miejsc, nawet bez głosów Slytherina, które mogę reprezentować z racji małżeństwa. To potrafię zrozumieć, ale jakim cudem szesnastolatek może być Szefem Wizenagamotu?
Thomas wreszcie nie wytrzymał i wyrwał kartkę swojemu mężowi. Szybko czytał tekst, a z każdym słowem na jego twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter