Rozdział 25

6.1K 437 44
                                    

Lord został raczej gwałtownie odesłany do swojego ciała. Miał tylko chwilę na powrót do siebie, ponieważ po chwili musiał powstrzymywać ciało pewnego nastolatka przed upadkiem na ziemię. Cóż można powiedzieć? Voldemort był w szoku. Po tym co zobaczył wątpił czy Zbawca był tym za kogo wszyscy go uważają.

Te przypuszczenia potwierdziły się. Czarny Pan westchnął głaszcząc włosy Liliana. Chłopak potrzebował później całego dnia by się obudzić. A gdy to zrobił dostał, aż trzy dawki mikstury uspokajającej, wtedy dopiero przedstawił swoją historię. Pozwolił nawet na użycie Legilimencji. Lord był bardziej niż szczęśliwy gdy dowiedział się o zmianie poglądów Chłopca-Który-Przeżył, choć powody tej decyzji sprawiały, że miał ochotę iść i wymordować jakąś wioskę Mugoli lub dwie. Chyba nie uległ pokusie tylko dlatego, że chłopak powiedział mu, że jest synem Snape'a i domniemanym, wtedy dzisiejszym, samobójstwie Harrego Pottera, które powinno zostać obwieszczone w Proroku Codziennym. Szok po prostu przebił go do fotela.

Patrząc na śpiącego nastolatka, czerwonooki miał ochotę przeklnąć ponownie Bellatrix. Blizna na twarzy chłopaka była jej dziełem. Gdy, wtedy jeszcze Harry, został przeprowadzony przez Dracona Malfoy'a, Leastrange postanowiła zignorować rozkaz, który Lord wprowadził od początku swoich nowych rządów;

Harry Potter jest jego!

Została ukarana dość… boleśnie. A jeśli o karach mowa, najpewniej wyznawcy powoli tracili cierpliwość. I choć Voldemort sam przed sobą nie chciał tego przyznać, nie chciał opuszczać Sanpe'a nawet gdy wiedział, że nic mi nie grozi. Ale jego wyznawcy czekali kilkanaście metrów dalej. Poirytowany swoim niezdecydowaniem, w końcu był przecież Mrocznym Władcą, głośno pstryknął palcami. Natychmiast pojawił się skrzat domowy w przyzwoitym stanie, ale nim zdarzył się przywitać, Lord kazał mu iść do sali tronowej by przekazać śmierciożercą, że już czas skończyć zabawę. Wszyscy mają dziesięć minut na opuszczenie dworu, a skrzaty mają dopilnować, żeby więzień przeżył. Stworzenie od razu udało się wykonać swoje obowiązki.

Zadowolony ze swojej decyzji Voldemort postanowił trochę się zrelaksować. Przeciągnął się zadowolony z chwili wolnego czasu, którego wbrew pozorom nie miał za wiele. Nagle ogarnęła go senność, która mogła być wynikiem nie przespanej nocy. Nie przejmując się swoją opinią położył się obok swojego pacjenta i od razu zasnął.

-[-]-[-]-[-]-

Lilian obudził się w nieznanym miejscu i pierwsze co poczuł to łzy na policzkach.

Nie ma.

Dlaczego nie możne go znaleźć? Dlaczego ciągle czuł się jakby coś rozrywało go na kawałki, próbując zmusić go do zmiany miejsca? Chciał wstać i pobiec by pozbyć się tego uczucia. Musiał. Niestety jego ciało było zbyt ciężkie by mógł się ruszyć.

Nie ma.

Coraz bardziej czuł jakby niewidzialne kleszcze naciskał mu na płuca, nie pozwalając zaczerpnąć mu tchu. W flustracji zaczął najpierw na siłę zmusić swoje ciało do ruchu, a gdy to nie podziałało zaczął wrzeszczeć. Jego szloch zamieszał się z krzykami tworząc raczej żałosne wrażenie. W głowie dudniła mu jedna myśl;

Nie ma. Nie ma! Nie ma!

Czarny Pan obudził się lekko skołowany słysząc obok siebie krzyk. Szybko zerwał się z łóżka i pobiegł do Snape'a. Gdy udało mu się lekko obudzić usłyszał jak chłopak ciągle i najpewniej nieświadomie powtarza ciągle ,,Nie ma. Nie ma.,,

Voldemort miał ochotę uderzyć sobie ręką w twarz. Przez zamieszanie zapomniał o antidotum na amortencje.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz