Rozdział 20

6.1K 436 47
                                    

Gdy wena nie daje ci spać w nocy...

Czarny Pan siedział zmęczony na ziemi. Gdyby ktokolwiek wszedłby teraz do pokoju, umarłby zanim zdążyłby się odezwać. Z głową opartą na jego kolanach leżał czarnowłosy nastolatek. Mężczyzna delikatnie pieścił miękkie włosy, wzdychając z ulgi. Niewybaczalne w połączeniu ze złamaniem barier mantalnych mogło spowodować stałe uszkodzenie mózgu lub szaleństwo, na szczęście w tym przypadku nie doszło do tego. Mikstury zniwelowały wszystkie najgorsze objawy. Snape nadal lekko drżał, ale to niestety trzeba było przeczekać.

Voldemort wyklinał się za swoją pochopność. O mały włos nie zabił jednego ze swoich najlepszych wyznawców. I to z powodu głupiej zmiany tauażu. A w połączeniu z przeszłością chłopaka, najpewniej ten nie będzie umiał przebywać z Lordem bez strachu o życie. Już teraz było ciężko odbyć normalną rozmowę, a każda ,,ludzka,, akcja szokowała na tyle, że Snape musiał dostać chwilę by się przystosować.

Lord delikatnie przejechał palcem po bliźnie Liliana. Sprawczyni tej szpecącej ozdoby nigdy więcej nie skrzywdzi jego własności. Upewnił się, że chłopak jest całkowicie bezpieczny gdy przebywa w jego dworze. Nawet jeśli jest pełen śmierciożerców. A jeśli o nich mowa…

Czarny Pan machnął różdżką i przed nim pojawił się zegar. Zaklną szpetnie. Zostało pięć minut do spotkania, a on ma nieprzytomnego nastolatka, który wymaga ciągłego monitorowania. Nie był w stanie w tak krótkim czasie załatwić kompetentnej osoby, której powieżyłby życie swojego wyznawcy. Jeśli zaraz się nie ruszy spóźni się na własne zebranie, ale jeśli pójdzie może nastąpić zapaść, a wtedy bez pomocy Snape umrze.

Mroczny władca wybrał więc jedny sposób jaki przyszedł mu do głowy. Musiał zabrać chłopaka ze sobą, w taki sposób by nikt z wyznawców się nie dowiedział. Zmienił nastolatka w jego formę animagiczną - węża i owinął go delikatnie wokół swoich rąk. Szybko sprawdził swój wygląd, ale na szczęście nic poważniejszego nie stało się z jego strojem. Wystarczyło tylko poprawić włosy i wyprostować szatę. Wszedł do sali tronowej idealnie na czas. Wszyscy śmierciożercy, którzy zostali wezwani, czekali już w półokręgu. Nie było tylko dwóch; Lucjusza Malfoya, ponieważ właśnie teraz uniemożliwiał światłu wprowadzenie nowych przepisów oraz Belatrix Leastrenge, która została wysłana na drugi koniec świata w pogoni za jakąś książką.

Wszyscy wyznawcy stanęli na baczność gdy drzwi otworzyły się ukazując ich pana. Wchodzi w pełnym majestacie z nieprzeniknioną maską na twarzy. Wokół jego rąk owinięty był jego wierny pupil. Gdy mężczyzna zajął swoje miejsce na tronie, jakby na niewypowiedziany sygnał wszyscy uklękneli na jedno kolano.

Voldemort patrzył chwilę, jakby oceniająco, by po chwili przemówić;

- Zebraliśmy się tutaj aby pokazać wszystkim jak kończy się stawanie po niewłaściwej stronie. Nie ma już neutralności. Teraz czas aby wybrać; potęga czy słabość, moc czy upadek, zło czy dobro. Wybór zależy od każdego z was osobno. Każdy kto dołączy do nas zostanie powitany z otwartymi ramionami, ale… ktokolwiek przyjmnie znak naszego panowania, by później go odrzucić, pożałuje każdej chwili swojego, nędznego, krótkiego życia. By nikt nie mówił, że Czarny Pan mówi puste słowa, pozwoliłem sobie zaprezentować dzisiaj wszystkim jaki los czeka zdrajców.

Gdy Lord skończył swoją przemowę na środek półokręgu wypchnięto człowieka w opłakanym stanie. Pozbawiony jednego oka, blady i wychudzony ukazywał obraz nędzy i rozpaczy. Resztki jego stroju jak i skórę pokrywał brud. Nikt nie byłby w stanie rozpoznać Stana Shunpike, gdyby pokazać mu go w takim opłakanym stanie.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz