1. Zmiany

10.3K 587 192
                                    

W Wielkiej Sali grzmiał gwar rozmów. Wszyscy oczekiwali na nowe przydziały pierwszaków. Niektórzy wspominali własne przeżycia, inni narzekali na koniec wakacji, jeszcze inni rozważali sytuację z końca poprzedniego roku szkolnego. Zapanowała cisza, gdy drzwi otworzyły się i do środka weszła profesor McGonagall, prowadząc grupę pierwszaków. W normalnej sytuacji wzrok wszystkich skupiłby się na tych wystraszonych maluchach, powodując u nich większy stres, ale zamiast tego wszyscy skupili wzrok na osobie kroczącej za wszystkimi.

Jedynym co można było wywnioskować z wyglądu, był wysoki wzrost postaci. Nie wiadomo było czy to kobieta, czy mężczyzna, ponieważ całą sylwetkę tej postaci skrywała długa czarna peleryna z kapturem otulająca ją od stóp do głów.

Gdy doszli do stołu zajmowanego przez nauczycieli, profesor McGonagall ustawiła przed nimi stołek o czterech nogach. Na stołku spoczywała spiczasta tiara. Nagle ta drgnęła, a szew w pobliżu krawędzi rozpruł się i rozpoczął się śpiew.

Pieśń mówiła o nowej potędze równej dwóm starym. Nowa siła, która wyrosła z bólu, ale z równowagą i miłością w sercu, która zakończy złe czasy. Cała sala rozbrzmiała oklaskami i okrzykami, co poniektórzy zastanawiali się nad sensem jej słów.

Przy stołku ustawiła się profesor McGonagall, trzymając w ręku długi zwój pergaminu.

- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku.

Wyczytywano kolejne osoby. Każdy pierwszak szedł do swojego nowego domu w akompaniamencie oklasków, swojego domu. Gdy przydzielono pierwszaków, profesor wyczytała ostatnie nazwisko z listy;

- Lilian Snape!

W całej WS zapadła głucha cisza. Wszyscy utkwili wzrok albo w nowo wyczytanym, albo profesorze Snape. Wyglądało to tak, jakby osoby przy stołach oglądały mecz tenisa. Nikt nie mógł uwierzyć, że Nietoperz ma syna. Bo jak to możliwe, że nikt o nim nie słyszał?

Postać sięgnęła do kaptura i odrzuciła go do tyłu. Szok pogłębił się na twarzach uczniów i nauczycieli. Młodzieńca, który przed nimi stanął, można było opisać jednym słowem - piękny. Czarne, długie, proste włosy, które kontrastowały z idealną bladą cerą, zostały spięte zielono-czarnym rzemykiem. Czarne oczy, w kształcie migdałów, głębokie jak bezkresny ocean idealnie współgrały z kształtnym nosem i pełnymi ustami w kolorze różanych pąków. Jedyną rzeczą, która nie była u niego idealna była blizna biegnąca od lewej strony czoła do prawego kącika ust. Ale nawet ona sprawiała, że wszyscy nie potrafili oderwać od niego oczu.

Teraz jeszcze więcej osób miało wątpliwości co do ojcostwa Mistrza Eliksirów. Nikt nie potrafił powiązać idealnego wyglądu Liliana Snape do podejrzewanego o bycie jego ojcem, tłustowłosego Severusa Snape. Wszyscy sądzili, że albo to po prostu zbieżność nazwisk, albo, że ich profesor ma brata. Większość była za pierwszą opcją.

Lilian w czasie mentalnego szoku uczniów, dumnym krokiem podszedł do stołka i usiadł na nim. Tiara została nałożona na jego głowę.

- Ach, znów się spotkamy. Czy przemyślałeś wszystko?

- Tak i wiem, że mówiłaś prawdę.

- Skoro wreszcie to zrozumiałeś... SLYTHERIN! - Rozległo się w całej sali.

Wspomniany dom klaskał na część nowego ucznia. Snape jr. udał się do stołu z emblematem węża i usiadł na jego skraju. Każdy chciał go wypytywać o jego powiązania z opiekunem ich domu, ale nim zdążyli to zrobić, odezwał się dyrektor.

- Jak pewnie wszyscy zauważyli, mieliśmy dziś nietypowy przydział. Lilian Snape będzie uczęszczał na szósty rok nauki. Profesor Snape poprosił, bym przyjął jego syna, na co śmiało przystałem. Mam nadzieje, że ciepło go przyjęcie.

I tak rozwiały się wątpliwości co do Naczelnego Postrachu Hogwartu i nowego ucznia.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz