Epilog

4.7K 311 64
                                    

Śmierć odłożył pióro i zamknął stojący na biurku kałamarz. Odłożył delikatnie książkę na bok, uważając na wciąż mokry atrament. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na swoje dzieło. Nie wiedział, ile czasu mu to zajęło, ale wreszcie napisał odpowiednie zakończenie. Wstał ze swojego fotela i stanął nad krawędzią ciemności. Choć przyniosło mu to dużo satysfakcji, chciał znać cel tego prezentu. Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, że nie jest już sam. Obok niego w białych szatach stała dziewczyna z psotnym uśmiechem.

- Dlaczego dałaś mi tę książkę. - Zapytał Śmierć, odmawiając spojrzenia się w bok.

Los tylko zachichotała, po czym jej wyraz zmienił się melancholię.

- Ponieważ tego potrzebowałeś. - Odpowiedź wyjaśniała wszystko, a jednocześnie nic.

- Kobieto, przestań mnie wodzić. Robisz to od tysiącleci. Choć raz daj mi prostą odpowiedź. - Warknął zirytowany Pan Umarłych.

Zacisnął pięści, starając się opanować i nie uderzyć mniejszej postaci. Los nie zważając na nastrój rozmówcy, dalej tylko się uśmiechała.

- Dziwnie się czuję, gdy nazywasz kobietą.

Śmierć prychnął, uwalniając część gniewu. Z irytacją patrzył na postać obok siebie kątem oka.

- Nosisz tę formę od prawie trzech cykli, trochę dziwne, gdybym inaczej cię nazwał.

Po jego słowach Los lekko się cofnęła, po czym na oczach Pana Umarłych, zaczęła się zmieniać. Porzuciła białe włosy, a zastąpiły je czarne proste kosmyki. Błękitne zamglone tęczówki stały się zielone, a miękka dziewczęca sylwetka zmieniał się na męską. Stali tak przez chwilę w ciszy, po czym mniejsza postać westchnęła.

- Zrobiłem to, ponieważ tego potrzebowałeś. - Opowiadał cicho. - Nasza historia też była nieszczęśliwa tak jak w tej książce. No może nie cała, ale na pewno zakończenie. Zabiłem cię, a później żyłem pół snem, bez planów czy marzeń. Dopiero po samobójstwie odzyskałem spokój. - Zamilkł na chwilę, jakby dobierając słowa. - Ale ty utknąłeś w tym smutku i nie umiesz ruszyć dalej. I tu przychodzi mój prezent. Sam napisałeś szczęśliwe zakończenie do tej historii, dlaczego nie zrobisz tego samego ze swoim losem? Dlaczego nie znajdziesz własnego szczęścia?

Śmierć nie pokazała redakcji na te słowa, tylko nadal stała nad krawędzią patrząc w dal. Harry tylko westchnął i obrzucił się, aby odejść. Nagle ręka mocno załapała go za ramię i odwróciła w stronę drugiego bytu.

Pan Umarłych wolną ręką powoli sięgnął do kaptura i odsłonił twarz. Czerwone oczy patrzyły prosto w zielone płonąć emocjami. Trwało to nieskończenie długo, a jednocześnie krótko jak minięcie oka, a odczucia były podobne do zderzenia planet. Wreszcie jakby pchnięty jakimś impulsem wyższy pochylił się i pociągnął do siebie młodszego, przytulając go.

- Witaj z powrotem Tom.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz