10. Znak

7.4K 484 122
                                    

- Szlag! - to było pierwsze, o czym pomyślał Lilian, próbując nie złapać się za przed ramię.

Nie było to może bolesne, ale za to bardzo niekomfortowe uczucie. To tak jakby wiele małych mrówek zaczęło gryźć cię w jednym miejscy i jedyne, o czym marzysz to je zrzucić. Opanowując chęć skrzywienia się, Snape podniósł wzrok i napotkał zaniepokojone spojrzenie Ojca. Delikatnie skinął głową.

Wezwanie. Trzeba będzie uciec z terenu Hogwartu.

Chłopak wstała od stołu i udał się w kierunku drzwi.

- Lilian, a ty gdzie się wybierasz? - Od stołu dobiegło go pytanie Draco.

Znowu przeklną. Czemu zawsze musi zapominać o wymówkach? Nie mogę mieć choć raz czegoś zaplanowanego od początku do końca?

Próbując nie wzdychać z irytacji, czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał przez ramię na stół. Wtedy jego wzrok padł na Pansy i doznał oświecenia.

- Idę na randkę. - Powiedział z lekkim uśmiechem.

Mimo że był wymuszony, sądząc po reakcji sali, większość uwierzyła. Prawie każda wolna dziewczyna w szkole właśnie przypominała sobie, każde destrukcyjne i najbardziej bolesne zaklęcie w repertuarze, a niektórzy chłopcy zaciskali ręce na ramionach swoich wybranek, obawiając się, że to o nich mowa.

Pansy zmarszczyła brwi i rozejrzała się po sali.

- Ale przecież wszystkie krukonki i ślizgonki są teraz z nami w sali. A nie chce mi się wierzyć, że wybrałeś kogoś spoza.

Lilian znowu zaklną w myślach. Czy to tylko jego szczęście, że trafił na żywy spis ludności. Choć jest jeszcze jedno wyjście. Pewnie będzie tego żałować, ale lepsze to niż crucio za spóźnienie.

- Nie brakuje żadnej dziewczyny, ponieważ preferuje własną płeć.

I wybiegł z pomieszczenia, zanim ktoś nie zadał kolejnego pytania, a jego policzki nie przybrały jeszcze bardziej czerwonej barwy.

Biegnąc kolejnymi korytarzami, coraz bardziej się uspokajał, wrzucając z głowy zmartwienia na później. Teraz czas skupić się na wezwaniu. Wybierając na plac, chłopak pobiegł na granicę osłon na obrzeża Zakazanego Lasu. Następnie złapał za swój Mroczny Znak i po nieprzyjemnym uczuciu wirowania znalazł się przed wielkim mrocznym zamczyskiem. Nie rozglądając się, ruszył truchtem w jego stronę głównych wrót. Otworzył je i wbiegł do rezydencji. Biegnąc labiryntem korytarzy wręcz ociekających luksusem i mroczną magią dotarł do ciemnych drzwi. Przystanął na chwilę, aby uregulować oddech i wszedł do środka.

Pokój był praktycznie pusty, jeśli nie liczyć biurka i małej biblioteczki po lewej stronie.

- Spóźniłeś się. - Zabrzmiał głos, który w bardzo dużym stopniu przypominał syk.

Lilian mimowolnie przełknął ślinę i szybko uklęknął. Przed nim, podpierając się o biurko, stał młodzieniec, który według wyglądu mogłyby uchodzić za rówieśnika czarnowłosego. Ale wystarczyło spojrzeć w oczy, by przekonać się o błędzie. Czerwone niczym krew, skrywające zbyt wiele przeżyć jak na jedno życie.

- Wybaczę ci, ponieważ wiem, że ciężko jest uciec spod nosa starego głupca, ale mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. - Tym razem głos zabrzmiał odrobinę łagodniej.

- Tak mój panie.- Nadeszła cicha odpowiedź.

Voldemort uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Teraz skoro wszystko wyjaśniliśmy czas na nas. Moi słudzy na pewno zaczynają się niecierpliwić.

Czarny Pan podszedł do miejsca, gdzie klęczał chłopak. Ale zamiast niego na ziemi leżał zwinięty czarny wąż z zielonymi przebłyskami na skórze i czerwonymi oczami. Z wielką ostrożnością wspiął się po oferowanej ręce i spoczął na ramionach.

Właśnie tak swego Pana ujrzeli śmierciożercy czekający w sali obok.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz