Rozdział 56

3.6K 254 65
                                    

Dumbledore obserwował, jak magiczne liny znikają wokół ciała chłopak. Bez naturalnej gracji jakby był ciągnięty na sznurku, uczeń podniósł się z ziemi i stanął sztywno wyprostowany. Jego oczy z każdą chwilą stawały się coraz bardziej matowe. Światło przygasło w nich na tyle, że wydawały się całkowicie szare. Twarz była pusta, całkowicie bez emocji.

Starzec zmarszczył brwi, gdy wyczuł zapach dymu w powietrzu. Nagle przedramię nastolatka zaczęło dymić. Pod wpływem ciepła szata stopiła się, ukazując symbol róży. Z upływem czasu, kwiat znikał wraz z pojawiającymi się oparzeniami. Artefakt był na tyle skuteczny, że chłopak nawet nie zareagował na ból. Poniżej nastąpił trzask, jakby coś było łamane, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.

Albus patrzył na przyczynę swoich problemów, w tak żałosnym stanie i nie potrafił powstrzymać się od uśmiechu satysfakcji. Właśnie zdobył wszystkie karty z powrotem.

Wartości Liliana przejdą na Weasley' ów, którzy z pewnością pozwolą korzystać mu z ich miejsc. I to nie tylko rodziny Prince, ale też każdego krzesła Harry'ego Pottera. Głupie dziecko przepisało wszytko na Mistrza Eliksirów, teraz należało tylko pozbyć się mężczyzny. I stało się to w idealnym momencie.

Severus Snape właśnie potwierdził swoją zdradę. Znak na ramieniu jego syna, o którym nie został poinformowany, w pełni wystarczył. Może róża nie była Mrocznym Znakiem, ale możliwe, że Tom postanowił bardziej chronić swoich wyznawców. Szkoda, że nie w porę.

Zadowolony z siebie dyrektor spojrzał na dokument w swoich dłoniach.

- Panie Weasley, gdy był pan tak miły najpierw się podpisać, a później rozkazać swojemu przyszłemu mężowi tę samą czynność. - Dumbledore mówił to, nawet nie patrząc ma rudowłosego.

Gdyby spojrzał, ujrzałby całkowity strach i odrazę. Niestety to pierwsze uczucie zwyciężyło. Przełknął grudkę powstałą w gardle i spełnił polecenie. Podszedł do biura i drżącą ręką napisał swoje imię. Odwrócił się do czarnowłosego.

- Lillian podpisz się tutaj. - W głosie słychać było rozpacz.

Wyżej wspomniany podszedł i sięgnął po pióro. Podpisał się eleganckim pismem. Dumbledore wyrwał kontrakt spod jego dłoni plamiąc go atramentem, ale to się dla niego nie liczyło. Patrzył na papier z dumą. Później skierował różdżkę na charszczącego mężczyznę na podłodze.

- Diffndo. - Powiedział, celując w szyję i trafił.

Wygrał.

The End

---

W przypływie gniewu Śmierć rzucił książką w ścianę. Ta uderzyła w nią z głośnym hukiem, po czym opadła na podłogę.

- Pieprzony Los i jej zakończenia! - Krzyknął na całe zaświaty.

Otrzymał tę głupią książę od Losu parę wieków temu. Zawsze miał coś lepszego do roboty, ale dziś wieczorem postanowił w końcu przeczytać wypociny Losu. Wbrew pozorom wciągnął się… i to nawet bardzo. Przeczytał wszytko jednym ciągiem, nie mogąc oderwać się od stron.

Było idealnie… aż dotąd.

Zapomniał o tym, jak Los kocha wzbudzać emocje. Nie ważne jakie, byleby najbardziej gwałtowne. Kręcąc głową z rezygnacją, Śmierć wstał i ruszył po książkę leżącą na podłodze.

O dziwo było mu… smutno.

Nie czuł tego uczucia od czasu trzech braci, kiedy przez przypadek zakończył życia tak ambitnych młodych ludzi.

Wzdychając, podniósł lekko pognieciony przedmiot z ziemi i pogłaskał czule grzbiet. Otworzył na ostatniej stronie i wpatrywał się w sztywne litery. Słowa na papierze szydziły z niego. W przypływie chwili zerwał ostatnią stronę. Zgniótł kartkę i rzucił ją w głębokie czeluści.

Ruszył w stronę fotela i usiadł na nim wygodnie. Najpierw odstawił kosę na stojak, a później ruchem ręki przywołał notatnik i rysik ze sproszkowanych kości.

Czas napisać nowe zakończenie.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz