Lilian obudził się, gdy pierwsze promienie słońca wpadły do dormitorium. Malfoy, z którym dzielił pokój prefekta nadal spał. Czarnowłosy przeciągnął się, wstał z łóżka i udał się do łazienki, aby się przygotować na pierwszy dzień nauki. Po prysznicu, ubraniu się i umyciu zębów, stanął na chwilę przed lustrem, zastanawiając się co zrobić z włosami. W końcu z powodu braku pomysłu związał je po prostu w kucyk. Niezbyt zadowolony wrócił do dormitorium, pozbierał książki i ruszył w stronę Wielkiej Sali. Gdy zszedł do pokoju wspólnego, jedyną osobą, którą tam zastał, była poznana wczoraj panna Parkinson.
- Dzień dobry. - Powiedział.
Dziewczyna drgnęła na fotelu. Widocznie nie zauważyła wejścia gościa.
- Witaj. - Odpowiedziała lekko zmieszana.
Czarnooki wolał się nie zastanawiać, nad czym tak dumała dziewczyna, więc wyminął ją i ruszył do wyjścia. Gdy miał wychodzić z PW, nagłe odwrócił się gwałtownie.
- Umiesz robić francuza? - Zapytał.
---
Ślizgoni bardzo wcześnie zaczęli budzić się ze snu, aby bez pośpiechu przygotować się do lekcji i zdążyć na śniadanie. Właśnie wszyscy wychodzili ze swoich sypialni, gdy napotkali korek szepczących osób na schodach. Była to bardzo dziwna sytuacja, ponieważ w domu węża nigdy nie było wydarzenia, które tak by ich zaszokowało. Zator ruszył powoli i w końcu elita slytherinu, mogli sprawdzić, co takiego stało się w w Pokoju Wspólnym. Otóż na jednej z kanap w przy kominku siedział nowy uczeń, a Pansy Parkinson znana ze swojej wrednej natury, stała za nim i z dużą delikatnością plotła mu coś z włosów.
- Masz bardzo miękkie włosy. - Powiedział dziewczyna.
Snape zaśmiał się krótko.
- Mój tata ma bardziej miękkie. Nawet nie wiesz, jak fajnie jest robić mu warkocze.
Wszyscy, którzy to usłyszeli, wyciągnęli powietrzne w szoku. Lilian odwrócił się o tyle, na ile pozwalała mu na to tworząca się fryzura w stronę sapnięć.
- Co wam się stało? - Zapytał.
- Cóż, - z gapiów wyłonił się Malfoy - ciężko wyobrazić sobie naszego opiekuna domu w warkoczu.
- Bardzo mu w mim do twarzy. - Chłopak znowu się zaśmiał.
W czasie tych rozmów Parkinson skończyła i właśnie wiązała końcówkę wstążką.
- Gotowe. - Zawołała.
- Bardzo dziękuję. Będę miał u ciebie dług.
Lilian wstał i ruszył na śniadanie. Za nim poszedł Malfoy i Parkinson. Wszyscy jakby obudzeni z transu ruszyli za nimi.
W Wielkiej Sali wszyscy ze zdziwieniem przyglądali się pustemu stołowi slytherina. Ten dom zawsze był przed czasem, a teraz gdy śniadanie prawie dobiega końca, nikogo nie ma. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Snape z Malfoyem po prawej i Parkinson po lewej. Podeszli do stołu i zajęli miejsce. Po nich weszła reszta węży. Wszyscy szeptali gorączkowo o tym, co zaszło, a przy stole ślizgonów osoby spokojnie spożywały śniadanie, czekając na plan lekcji. Rozdał je profesor Snape. Lilian, oglądając swój plan lekcji, mimowolnie jęknął.
- Co się stało? - Spytał chłopak siedzący naprzeciwko.
- Nic, po prostu pierwsze mamy eliksiry.
- Wiemy, razem z Gryfonami.
- Nie o to chodzi, ja po prostu nie za bardzo lubię eliksiry.
Cały dom węża, jak jeden mąż zwrócił się w stronę czarnowłosego.
- Jak możesz nie przepadać za eliksirami, jeśli twój ojciec to Mistrz Eliksirów? - Zapytał w końcu Malfoy.
- Uwierz mi, można. - Powiedział Lilian i ruszył w stronę klasy na pierwszą lekcję za swoim ojcem.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter