- Dobrze, więc co z tym zrobimy? - Zapytał Lilian, patrząc na swojego… męża?
Thomas tylko się zaśmiał.
- A co chciałbyś robić mój słodki? - Kpiący uśmiech pojawił się na przystojnej twarzy. - Masz na myśli coś konkretnego? - Ręką wsunęła się zgrabnie za dekolt, badając klatkę piersiową i drażniąc skórę. - Czy po prostu pytasz?
Snape…, a może teraz Riddle, mógł się tylko zarumienić. Wiedział, o czym mówi Thomas i chyba był na to gotowy. Przesunął się w dół, przez co ręką wysunęła się głębiej, a jego twarz znalazła się bliżej twarzy drugiego. Nie czekając na pozwolenie, pocałował zachłannie miękkie usta, rozkoszując się smakiem. Trwało to tylko kilka chwil, ale obu z nich pobudziło do dalszych działań.
Gdy się rozdzielili Czarny Pan, złapał twarz w obie ręce. Z fascynacją oglądał zmianę barwy oczu. Cud przed nim stracił dużo ze swojej racjonalności. Tęczówki były w połowie zielone, w drugiej czerwone, a źrenica stała się bardziej zbliżona kształtem do węża niż człowieka. Będąc w dobrym nastroju po wszystkich dzisiejszych informacjach, przesunął kciukiem po policzku i włożył do ust młodszego, przebijając skórę kłem.
- Pij, mój słodki. - Mruczał z zadowoleniem, patrząc z uwagą na wyraz twarzy kochanka.
Wampirowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pamiętając o zasadach, kontrolował ilość, ale i tak całkowicie rozkoszował się w przyjemnym smaku. W czasie gdy młodszy się pożywiał, starszy ściągał jego koszulę. Każdy kawałek nowej skóry przygryzał. Wyglądało to tak, jakby Czarny Pan miał ochotę napić się krwi, a nie jego kochanek. Zamierzał zejść niżej i…
- Mój Panie! Wykonałam zadanie! - Bellatrix weszła do pokoju i zamarła na widok przed nią.
---
- Lucjuszu, tak! - Wstrząsnął czarno włosy, trzymając się za głowę.
- Severusie, nie! - Blondyn sprzeciwił się, z hukiem odmawiając kieliszek wina na blat.
Od zbyt dużej siły uderzenia, naczynie pękło, a szkarłatny płyn rozlał się na całej powierzchni, plamiąc przy okazji absurdalnie drogi dywan.
Snape przybył do swojego przyjaciela, chcąc pomóc Draco z problemem. Nie sądził, że Lucjuszowi zostały jakiekolwiek opory po wszystkim, co robił by piąć się po szczeblach ministerstwa i śmierciożerców. Tyle razy zniszczył honor Malfoy'ów, że ciężko nazywać to jeszcze tym imieniem. Dlatego Mistrz Eliksirów nie potrafił zrozumieć decyzji osoby przed sobą.
- Lucjuszu, zrozum. Musisz to zrobić. Pójdziesz i zerwiesz kontrakt małżeński swojego syna. Inaczej stracisz nie tylko jedynego dziedzica, ale także mój szacunek do ciebie. - Snape mówił, wpatrując się wprost w błękitne oczy.
- Nie. To zniesławi moje nazwisko. Skandal… - Blondyn nie zdołał dokończyć.
- Tak, dla ciebie liczy się tylko to - honor rodziny. - Czarnooki odwrócił głowę w bok. - Tak samo było z nami. A niby tak mnie kochałeś.
Blondyn spojrzał na niego z gniewem, marszcząc brwi.
- To ty mnie opuściłeś! Mogliśmy być dalej razem...
Severus zerwał się ze swojego miejsca, przewracając fotel.
- Mogliśmy. Dobre sobie. Ty, twoja żona i ja w twojej sypialni. Układ idealny. Wystarczyło się sprzeciwić. Raz. Cholerny jeden raz odmówić swojemu ojcu. A teraz spędzisz tu resztę życia, udając szczęśliwą rodzinkę ze swoją żoną, która opłakuje swoją miłość. Mogłeś nie robić tego dla nas, tylko dla niej. To był twój wybór. I zamiast uczyć się na błędach, robisz to samo swojemu synowi.
- Ja przynajmniej kogoś mam. - Malfoy wiedział, że to cios poniżej pasa i, że jego przyjaciel zawsze był samotny, ale tylko tak mógł sobie zrekompensować nadszarpnięte ego.
Mistrz Eliksirów tylko się roześmiał.
- Masz nieaktualne dane, drogi Lucjuszu. - Odsłonił mankiet na przedramieniu. - I ja w przeciwieństwie do ciebie wybrałem miłość.
Mężczyzna odszedł, zostawiając za sobą osłupiałego blondyna.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter