Lilian szarpał się gwałtownie na łóżku, wrzeszcząc jak opętany. Jego oczy były lekko szkliste, a ich kolor został przytłumiony przez amortencję. Wyglądało to niepokojąco podobnie do ofiary, która właśnie otrzymuje pocałunek dementora. Krzyk sprawiał, że samemu miałeś ochotę zakryć sobie uszy i wrzeszczeć aby zagłuszyć ten hałas.
Niestety Lord nie mógł sobie na to pozwolić. Obecnie biegał po swoim pokoju przeszukując wszystkie półki z eliksirami. Pot spływał mu po twarzy, gdy sprawdzał kolejny schowek. Jak na złość w jego zapasach nigdzie nie było antidotum na miksturę miłosną. Nie mógł się skupić przez swój pośpiech i hałas. Zirytiwany odwrócił się do chłopaka i wymierzył w niego różdżką. Silenencio trafiło prosto w klatkę piersiową Snape'a, a po chwili w pokoju zapanowała kojąca cisza.
Czarny Pan potarł skronie próbując pozbyć się bólu głowy. Musiał działać szybko inaczej Snape może oszaleć. Czekaj! Snape! Lord pstryknął palcami, a obok niego pojawił się skrzat domowy. Tak jak przy wcześniejszym wezwaniu nie dał storzeniu dojść do słowa.
- Udaj się do Severusa Sanpe'a i powiedz mu, że jego pan żąda antidotum na amortencje, najsilniejszy jaki posiada. Ma go zdobyć jak najszybciej. Już! - Warknął Voldemort gdy skrzat nie ruszył od razu.
Gdy ciche ,,puf,, rozległo się w pomieszczeniu Lord od razu ruszył w stronę łóżka. Stan Liliana najwyraźniej się pogarszał, ponieważ chłopak zaczął się okaleczać. Całe jego ramiona były w krwawych pręgach spowodowanych przez zbyt gwałtowne ruchy. Próbując uratować ciało nastolatka od dalszych obrażeń, rzucił na niego urok wiążący. Powstrzymało to na chwilę zielonookiego od tarzania się po łóżku, ale nic nie może iść zbyt gładko, prawda? Jakby specjalnie na złość dla Voldemorta, magia Snape'a uznała sznury za zagrożenie. Od razu gdy więzy opadły Lilian wrócił do samookaleczania, ale tym razem jego palce skupiły się na jego twarzy.
Voldemort widząc co się dzieje od razu złapał nastolatka za nadgarski, nie chcą by ten przez przypadek nie uszkodził sobie oczu. I tu niespodzianka. Mimo swojej szczupłej budowy, zielonooki był zaskakująco silny. Lord musiał usiąść na jego nogach i trzymać ręce nad głową swojego pacjenta by utrzymać go w jednej pozycji. Ta sytuacja była krótko mówiąc bardzo niejednoznaczna. Czerwonooki miał okazję oglądać z bardzo bliska kuszące, różane wargi, które ruszały się nieprzerwanie, nie mogąc wydać dźwięków. Był to bardzo grzeszny widok i gdyby nie sytuacja bardzo cieszyłby się ze swojej pozycji.
Rozmyślania Voldemorta przerwało pojawienie się skrzata. Nie czekając Czarny Pan wyrwał fiolkę z małej ręki. Nie zwracając uwagi na swojego sługę, Lord próbował odkorkorkować antidotum i podać je Lilianowi. By to zrobić musiał uwolnić jedną rękę. Chłopak czując częściową wolność zaczął się wyrywać o mało co nie wtrącając mikstury z rąk starszego czarodzieja.
Zirytowany ponad miarę czerwonooki puścił Snape'a całkowicie, odkorkował eliksir i wlał go sobie do ust. Jednym szybkim ruchem znalazł się nad swoim wyznawcą i przygwoździł jego ciało swoim ciężarem do łóżka. Przyłożył swoje wargi do ust chłopaka i przelał w nie miksturę. Nie zrywał kontaktu w obawie przed wypluciem antidodum. Lord powoli zatapiał się w odczuciu miękich warg i cudownego uczucia ciepła, gdy nieświadomie, swoim ruchami, ciało pod nim ocierało się o pewne specyficzne miejsce. W tym czasie zielone oczy odzyskiwały ostrość.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanficŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter