Rozdział 44

4.5K 341 67
                                    

Gdy tylko Lilian pojawił się w korytarzu, został złapany przez Filcha i zaciągnięty do gabinetu dyrektora. Nie czuł się komfortowo, siedząc w zagraconym biurze. Próbował też unikać wzroku Dumbledore'a, który wpatrywał się w niego z szyderczym uśmiechem i nawet się z tym nie krył.

Jego myśli na szczęście lub nie na razie zajmował Czarny pa… Thomas. Dziwnie będzie się przestawić na używanie imienia Lora. Ale jeszcze trudniejsze okazało się powstrzymywanie rumieńców, które próbowały pokryć jego policzki.

- I nie myśl, że będziesz ode mnie dalej uciekać. Dzisiaj nie mamy czasu, ponieważ stary głupiec może zauważyć twoją nieobecność. Ale gdy następnym razem przyjdziesz, wezmę wszytko, a ty chętnie mi to dasz. Doprowadzę cię na skraj szaleństwa i sprawię, że zapomnisz wszytko poza moim imieniem. - Uwodzicielski szept cały czas wracał do niego.

Thomas zapłaci mu za to. Dlaczego musiał powiedzieć mu to przed spotkaniem z dyrektorem? Lilian nie miał ochoty upodabniać się do dojrzałego pomidora przed starcem.

Jego bitwę wewnętrzną zakończył trzask drzwi. Do środka weszli Charlie i Severus, a za nimi cały klan Weasley'ów. Każdemu wyczarowano siedzenie do około biurka, poza Charliem, który dostał siedzenie obok Liliana.

Severus poczuł na sobie wnikliwie spojrzenie i odwrócił się w stronę swojego obserwatora. Jego syn patrzył na niego ze zdumieniem. Profesor przez chwilę zastanawiał się, o co chodzi, gdy przypomniał sobie, że jego syn od dawna nie widział go trzeźwego. Skrzywił się na swoje myśli. Lilian to zauważył i jego spojrzenie stwardniało. Mistrz Eliksir z opóźnieniem zdał sobie sprawę, że jego syn myślał, że to jego widok go obrzydza. Zanim zdołał to wyjaśnić, młodszy odwrócił się i zaczął z uporem wpatrywać się w ścianę.

Z kolei Artur i Molly mieli mieszane uczucia, choć z innych powodów. Artur nie chciał takiego losu dla swojego syna, ponieważ bał się, że niewłaściwy związek zniszczy go. Chłopak był tak podobny do smoków, z którymi pracował, że było to czasem niepokojące. Ale z pewnością tak samo kochał wolność, a teraz, Artur jako ojciec, pozwalał, by ta została mu odebrana...

Molly natomiast uważała, że jej syn zasługuje na coś lepszego. Dziecko byłego śmierciożercy to nie był odpowiedni małżonek dla jej syna. Nie to, co jej miła Hermiona, słodka dziewczyna i jaka ambitna. Ale jeśli Dumbledore uważa to za użyteczne, nie podważy jego słowa. Ten człowiek był legendą i tylko głupiec sprzeciwiałby się komuś tak mądremu.

Tak więc wyżej wspomniany człowiek legenda wstał ze swojego krzesła i stanął przed parą na środku. Jednym ruchem różdżki odsłonił rytualny krąg, który znajdował się na podłodze. Nim ktokolwiek zdarzył zaprotestować, Dumbledore zaczął długą formułę, w języku łacińskim, którą znalazł w księdze o więziach. Łączyła ona ludzi, prawie jak niewolnictwo. Jedna osoba nie była w stanie opuścić drugiej i wzajemnie. Gdy tylko ostania sylaba spłynęła z jego ust krąg, zaczął świecić, a magia gromadzić się wokół. Nagle linie eksplodowały, rozrywając podłogę wokół miejsc gdzie biegły. Pokój wypełnił się kurzem, utrudniając widoczność. Jedynym przytomnym był Bill, który swoją różdżką usunął dym. Odsłonił on, spanikowanych czarodziei.

- Co to było?! - Wrzeszczała Molly, patrząc z przerażeniem na dyrektora.

- Rytuał nie zadziałał. - Powiedział spokojnie Charlie.

Wszystkie oczy spoczęły na nim. Uśmiechnął się z wyższością, patrzą w błyszczące oczy.

- Mówiłem ci dyrektorze, że mam kogoś. Mojemu mężowi nie spodobało się to, co próbował pan zrobić.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz