Rozdział 35

5.1K 330 55
                                    

Biuro dyrektora było przytłaczająca, w każdym tego słowa znaczeniu. Jaskrawe barwy zdobiły każdą powierzchnię, od ścian przez szaty Dumbledore'a po koronkowe serwet na komodach. Na tych odpychających nakryciach stały przeróżne instrumenty i bibeloty, które nie dość, że ograniczała przestrzeń i wyglądały nieestetycznie, to ciągle brzęczały i się poruszały rozpraszając uwagę. Silny zapach cytryny zamieszanej z chemią, unoszący się w powietrzu też nie pomagał.

Przed biurkiem dyrektorka siedział profesor Snape, Lilian oraz Molly, Charlie i Percy Weasley. Pani Weasley wyglądała na bardzo szczęśliwą i podekscytowaną, jej synowie po prostu patrzyli na sobie zmieszani, nie rozumiejąc powodów wezwania i to z tak niespodziewanym towarzystwem. Lilian odczuwał to samo, ale był u niego jeszcze wstyd. Obok niego na krześle jego ojciec nie kontaktował z rzeczywistością. Zapewne znajdzie w kwaterach ojca kolejne puste butelki. Jakim cudem był w stanie upić się w tak krótkim czasie? Oprócz wstydu czuł jeszcze suchość w gardle, ale to załatwi po spotkaniu.

Za biurkiem siedział dyrektor w swoich neonoworóżowych szatach, a jego oczy błyszczały tal bardzo, że wyglądał jakby był pod wpływem mugolskich narkotyków. Jego plany, które były w rozsypce przez śmierć małego bachora wreszcie wrócą na właściwy tor.

- Moi drodzy, zebraliśmy się tutaj w tej podniosłej chwili, - Dumbledore mówił głośnym i uroczystym głosem - bo właśnie dziś połączymy obie znajdujące się tu rodziny nierozerwalną więzią. W także pięknym dniu…

Albus coraz bardziej zatracał się w swojej przemowie, a do Liliana dochodziło powoli, o co chodzi.

- Stary dziad przecież nie mógł…

Snape jr spojrzał z niedowierzaniem na ikonę Jasnej Strony. Oszalał. Po tylu latach na cytrynowych dropsach musiał to zrobić. To był błąd, gdy zostawił go na progu Dursleyów, głupotą było zatrudnienie Quirrella, ryzykiem posłanie go na spotkanie z bazyliszkiem, lepiej nie wspominać Turnieju Trójmagicznego, szczytem bezczelności unikanie go w zeszłym roku, ale to? To po prostu całkowite szaleństwo. Nie wytrzymując, przerwał przemowę;

- Dyrektorze, z całym szacunkiem, ale musi pan żartować. Musiało zajść jakieś nieporozumienie. - Powiedział, starając się, aby w jego głosie nie odbiły się jego niedowierzanie i gniew.

- Mój drogi, zapewniam cię, że nie ma tu, żadnych niezgodności.

- Ale jakim cudem mam się ożenić z kimś, kogo nie znam? - Wyprzedził przez zęby czarnooki.

- Ach więc o to chodzi. Jak widzisz rodzina Weasley od lat wspiera Jasną Stronę w walce z ciemnością. Przez wiele długich lat wzajemnie się bronili. Więc drogi chłopcze, ponieważ twój ojciec jest szpiegiem, a ty nie masz nikogo poza nim, postanowiłem zadać, byś miał gdzie wrócić w razie śmierci ojca.

- Dobry żart. - Pomyślał Lilian, patrząc przed siebie.

Miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wiedział, że dyrektor nie żartuje. Pierdolony, stary manipulator.

- Z szacunkiem dyrektorze… - zaczął niepewnie Charlie Weasley - ale mówiąc o umowie małżeńskiej, myślisz o mnie i o Lilianie?

- Tak mój drogi. Jak miło, że jesteś chętny. Teraz wystarczy mała ceremonia. Może być na błoniach i...

- Ja się nie zgadzam! - Krzyknął w końcu Lilian, nie wytrzymując. - Nie mam nic przeciwko Weasley'om, ale nienawidzę, gdy ktoś próbuje wtrącać się w moje życie!

- Panie Snape, proszę o spokoju. Myśl racjonalnie. To przecież przyniesie korzyść nam wszystkim. Poza tyn w dokumentach, które przyniósł Percy widnieje już podpis twojego ojca. Wystrczy, że się podpiszesz i załatwimy wszystko.

Chłopak spojrzał na pijanego ojca. Zdrajca. Ale to dyrektor doprowadził go do białej gorączki.

- Ty pierdolony stary dzidzie! Nie będziesz wchodził w moje życie, jesteś tylko dyrektorem na litość Merlina, a nie jakimś Bogiem! - W którymś momencie wyciągnął różdżkę. - Nie zgadzam się na to i nigdy nie zgodzę! Mam cię…

Urwał, gdy jego różdżka wyleciała z jego ręki i wpadła w rękę Albusa.

TRZASK

Pęknięte kawałki drewna wraz z piórem między nimi zostały położone na biurku.

- To ostrzeżenie, panie Snape. Różdżkę da się naprawić, a dzień czy dwa powinien cię naprostować. Przemyślisz swoje zachowanie na szlabanie z panem Filchem. Zaczynasz teraz.

Lilian szybko złapał różdżkę i wybiegł z pokoju.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz