7. Zwycięstwo

7.6K 523 70
                                    

To nie był mecz, to była totalna porażka. Bilans punktów dziesięć do trzystu siedemdziesięciu nie mógł napawać radością. Właśnie dlatego w Pokoju Wspólnym Sytherinu po raz kolejny nie było słychać nawet szeptu. Ale co się dziwić. Po takiej sytuacji, jak ktokolwiek mógłby wrócić do codzienności?

Jak można po całkowitym zniszczeniu lwów siedzieć spokojnie? Właśnie dlatego wszyscy ślizgoni wbrew wpajanym od dziecka zwyczajom szaleli w swoich pokojach. Zostały specjalnie połączone, aby, każdy miał miejsce. Ognista dla starszych i piwo kremowe dla młodszych lało się litrami. Jednym słowem panował chaos. W jego centrum znalazł się Snape jr. Każdy podchodził do niego, gratulując mu widowiskowej wygranej. Bo jak inaczej nazwać to, co zrobił?

Znicz milimetry od ręki drugiego szukającego, a Lilian na drugim końcu stadionu. Koniec gry. Albo jednak nie. Wystarczyło mrugnięcie okiem, a Snape znalazł się praktycznie przy złotej kulce. Nadal nie wiadomo jak osiągnął takie przyśpieszenie, ale kogo to obchodzi. Złapał trzepoczącą kuleczkę, jednocześnie posyłając zarozumiałą Ginny Weasley do skrzydła szpitalnego. Nie zdołała utrzymać się na miotle, po tym, jak Lilian w nią wleciał, gdy gonił znicza i uderzyła w ziemię z dużej wysokości.

Cały dom zdawał się zatracić w szaleństwie, ale ten, który je wywołał, wydawał się obecny tylko duchem. Wyglądało to tak, jakby miejsce, gdzie się znajduje, nie było tym, gdzie chciał przebywać. Wrażenie to potwierdziło się, gdy około godziny później, gdy Draco po raz dziesiąty chciał pogratulować szukającemu, nie mógł go nigdzie znaleźć.

Czarnowłosy w tym momencie przemierzał korytarze Hogwartu, próbując dostać się niezauważonym do pewnych drzwi. Gdy przed nimi stanął, wyszeptał hasło, odblokowując zamek. Wszedł do przestronnego saloniku, gdzie mieściły się czarna, skórzana kanapa, dwa fotele i stolik pomiędzy nimi. Ogień palący się w kominku nadawał wrażenia przychylności.

- Szybciej się nie dało? - Od strony fotela dobiegła Liliana sarkastyczna uwaga.

- Przepraszam, nie umiałem się wymknąć. Wszyscy chcieli mi pogratulować, więc ciągle miałem jakąś obstawę.

- Bo ci uwierzę. - Mężczyzna, który siedział w fotelu, wstał i odwrócił się w stronę chłopca.

Teraz Snape jr. mógł zobaczyć całą sylwetkę Mistrza Eliksirów. Nauczyciel podszedł do niego prawie bezszelestnie i złapał go za mocno za żuchwę.

- Chociaż tutaj zdejmij to cholerne zaklęcie maskujące. - Warknął rozkazująco Severus.

Lilian ręką nakrył sobie oczy, by po chwili opuścić ją w dół. Teraz zamiast czarnych tęczówki zmieniły się w zielone do złudzenia przypominające kolor Avady. Snape Sr uśmiechnął się aprobująco, po czym przyciągnął chłopaka do gwałtownego uścisku. Zawsze takie były, gwałtowne i chaotyczne, ale nie przeszkadzało to ani ojcu, ani synowi.

- Gratuluję udanego meczu. - Powiedział starszy, gdy już wypuścił młodszego ze swoich objęć.

W odpowiedzi na ten komentarz ten zaśmiał się wdzięcznie.

- Od kiedy stałeś się taki sentymentalny. - Zapytał Lilian z szerokim uśmiechem.

- Od kiedy pewien bachor się do mnie przyczepił i nie chce odpuścić. - Usłyszał w odpowiedzi.

- Ale to tak jakby twoja wina.

- Wytłumacz mi zatem swój tok myślenia, ponieważ nie rozumiem co mam wspólnego z tym że pewien samobójca ożył i siedzi teraz w moim salonie. - Zapytał Mistrz Eliksirów, unosząc jedną brew.

Chłopak nie spiesząc się z odpowiedzią, okrążył powoli stolik i usiadł na fotelu. Jego ojciec usadowił się naprzeciwko niego.

- To może od początku...

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz