Rozdział 33

5.3K 390 40
                                    

- Minęły trzy godziny. Pieprzone trzy godziny…

Ciemna magia zalewała całą salę, utrudniając zaczerpnięte tchu postronnym osobą.

~ Jak on śmiał… - Syczał do siebie poirytowany Czarny Pan nie zważając na mdlejących wyznawców.

Lilian pierwszy raz w życiu nie odpowiedział na wezwanie przez mroczny znak. Było to coś, czego Lord nie tolerował u swoich zwykłych Śmierciożerców, a co dopiero u jego… kochanka? Wybranego? Zwykle gdy normalna osoba zrobiłaby coś takiego zapewne skończyłaby martwa gdy tylko przekroczyłaby próg pomieszczenia. Jeśli ktoś wogóle by nie wrócił, wtedy zostałby uznany za zdrajcę lub martwego, choć w sumie były to synonimy, ale zdrajca był bardziej bolesny.

W swojej niecierpliwości wezwał nawet Severusa. Mistrz eliksirów był, delikatnie mówiąc, w nie najlepszym stanie, ale zdarzało się to w przeszłości, gdy ważył niestabilne eliksiry wymagające ciągłej uwagi. Tak więc, nie zwracając uwagi na niechlujny wygląd i niezbyt przyjazny zapach, Voldemort wypytywał swojego szpiega o jego syna. Profesor potwierdził, że widział dziś chłopca na swoich zajęciach, ale później rozpłynął się w powietrzu, zresztą jak zwykle w ostatnim czasie. Trwało to od dobrych dwóch tygodni i nikt nie potrafił znaleźć jego kryjówki.

Po przesłuchaniu Lord poświęcił trochę czasu na przemyślenie tego, co usłyszał i niestety dochodził do coraz bardziej pesymistycznych opcji. Podejrzewał skłonności samobójcze, depresję lub nawet inną osobę, która próbowała zająć jego miejsce. Jednak najgorszą zmorą była myśl, że Lilian próbuje uciec. Myśl, że nigdy nie zobaczy tej czarnowłosej małej zmory, sprawiała, że w jego wnętrzu drgało coś niespokojnie. To coraz bardziej niszczyło samokontrolę Voldemorta.

Właśnie gdy krzyki zbiorowego crucio miały wypełnić salę, drzwi otworzyły się i do środka weszła drobna postać w czarnej szacie. Pełen gracji sposób chodu i delikatne skręcanie do środka prawej nogi w stu procentach utwierdziło Czarnego Pana co do tożsamości spóźnionego.

Postać stanęła bezpośrednio przed tronem, po czym padła na kolana.

~ Mój drogi. - Te dwa słowa zostały tak wypowiedziane, że brzmiały jak największa obelga.

Postać wzdrygnęła się jakby śmignięta batem i spojrzała prosto w oczy swego Pana.

Tym razem to Czarny Pan musiał powstrzymać dreszcze. Lilian nie nosił maski. Do tej pory cień kaptura skrywał jego twarz, ale teraz wszytko było doskonale widoczne. Pół twarzy zasłaniała blizna. Wyglądała jak nieprawidłowo przyciągana skóra. Najprawdopodobniej powstała na skutek poparzenia. Ale nie to wywołało reakcję Mrocznego Władcy. Blizny w czarodziejskim świecie można łatwo usunąć, ale nic nie mogło sprawić by te, do tej pory lśniące szmaragdy, zmieniły się w dwie płonące kule. Nie dało się opisać tego logicznie. Ogień w tych oczach wydawał się tak gorący, że wręcz zimny. Pozornie nic nie było w stanie zmienić tego spojrzenia.

- Jak…? - To pytanie pojawiło się w oczach Voldemorta, choć on sam nie wiedział, o co pyta.

Może o dziwne oczy? Może o powód spóźnienia? A może o dziwną aurę niepokoju, która pojawiła się wraz z drobną postacią?

Zmieszany Lord nawet nie zauważył, że jego magia wróciła do niego. Ludzie wokół powoli odzyskiwali przytomność. Westchnienia ulgi, jęki przebudzenia i strzelanie stawów po przymusowej drzemce na podłodze rozbrzmiały w pomieszczeniu. To zdawało się odciągnąć uwagę Czarnego Pana od oczu, w których do tej pory był uwięziony. Jeszcze do nich wróci, ale na razie istnieje pewien świat, który należy zmienić.

Harry Potter i Wężowy NaszyjnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz