Starając się nie naruszyć prawą ręką, Lilian zamachnął się lewą, tworząc na twarzy wroga cztery głębokie blizny, przy okazji przecinając jedno oko. Mężczyzna osunął się z krzykiem na podłogę i rozpaczliwie próbował powstrzymać krew i ból. W tym samym czasie ktoś zaszedł wampira od tyłu i próbował złamać mu kark. Wystarczyło jedno mocne szarpnięcie zębów uwięzionych w mięśniach szyi, aby kolejny napastnik wykrwawił się w ciągu kilku minut.
Przeklinając siebie i swoje zmęczenie Slytherin szedł dalej, zabijając kolejne osoby. Musiał robić to fizycznie, ponieważ wyczerpał już cały swój magiczny rdzeń. Gdy na początku wpadł na pole bitwy, pokonał się, że bardziej przypomina to rzeź niż bitwę. Zaklęcia latały we wszystkie strony. Czasem kawałki twoich bliskich uderzały w twoją twarz, czasem dusiłeś kogoś w szale, a jeszcze przy innej okazji po prostu leżałeś na ziemi biorąc ostatni dech, prosząc, by nikt więc cię nie podeptał. Lilian sam musiał podjąć desperackie kroki, gdy widział, jak ludzie atakują jego ojca. Mimo wszystkiego co zrobił był rodziną. Spalił przeciwników żywcem, ale wyczerpał sporo ze swojej energii.
Nie było skrupułów i litości. Dzięki dużej liczbie przeciwników ciemna strona wygrywała znacząco, ale Jasna strona była zdesperowana. Desperaci podejmują szalone kroki.
Po godzinnej walce wydawało się, że Dumbledore zamierza się poddać. Ruszył on w stronę zamku, ale wtedy właśnie ludzie przekonali się o szaleństwie tego człowieka. Dyrektor bojąc się przegranej, napoił uczniów i niepewnych zwolenników eliksirem agresji, zmieniając wszystkich w bezrozumne maszyny do zabijania. Zmusić dzieci, które czasem miały tylko jedenaście lat, aby walczyły za chore ideały wbrew własnej woli. Dodatkowo mikstura przytępiała zmysły, przez co nawet dźgnięcie w brzuch nie eliminowało zagrożenia. Dopiero gdy przeciwnik wykrwawił się, mogłeś mieć pewność, że nie wstanie.
Na szczęście oni też mieli własną wersję brzusznych i agresywnych zabójców. Specjalnie czekali na ten szczególny dzień w miesiącu, aby zasięgnąć specjalnej mocy. Wilkołaki, które udało się przekonać do paktu, działy na wschodzie bitwy, eliminowały dorosłych i rozumnych czarodziejów. Z kolei opętane agresją dzieci odciągały z pola walki i wysyłali do prowizorycznego więźnia, gdzie miały przeczekać działanie eliksiru.
Sycząc z bólu, zaskoczony wampir spojrzał na swoje ramię. W miejscu bólu widać było spore poparzenie. Nie miał czasu zareagować, ponieważ obcy ciężar powalił go na ziemię. Na nim siedziała Hermiona Granger z szaleństwem w oczach. Niefortunne było to, że jej kolano naciskało bezpośrednio na jego złamaną rękę. Ból utrudniał myślenie i nawet jeśli widział, że ta coś do niego mówiła, nie był w stanie jej zrozumieć. Starał się zepchnąć brunetkę, ale był zbyt słaby. W końcu wyczerpany ułożył głowę na ziemi i spojrzał w kiedyś tak znajome dla niego oczy. Jego Mione była tylko maską, ale i tak szanował ją. Mugolak, który potrafił pokonać, każdego czystokrwistego palanta i zadufane paniusie, swoją wiedzą. Teraz stoczyła się dla władzy. O dziwo było mu jej żal. Wołał umrzeć tu i teraz, nawet jeśli z jej ręki, aby oszczędzić sobie jej losu.
Różdżka została wycelowana w jego serce, a kobaltowe zaklęcie lśniło na jej końcu. Po raz ostatni Lilian spojrzał na srebrną bransoletkę na swoim nadgarstku i wspominał wiadomość, którą dostał od swojego męża. Wtedy też przyszło natchnienie. Nie miał siły, by rzucić zaklęcie, ale był w stanie przerwać obecnie trwające. Chwycił szybko za chłodny metal i zakończył przepływ magii. Różę, która pojawiła się w jego dłoni, wepchnął w usta Granger, która wypowiadała ostanie sylaby zaklęcia. Kolce poraniły jej wargi, rozpraszając ją skutecznie. Korzystając z chwili, wampir wgryzł się w jej nadgarstek, szybko wysysając krew. Dziewczyna nawet nie miała szansy na kolejną walkę, ponieważ padła martwa na ziemię. Jej szerokootwarte oczy, w końcu straciły iskry szaleństwa.
Odzyskawszy trochę siły Slytherin wstał lekko chwiejnie i rozejrzał się po polu bitwy. Wampiry wykańczały ostanie ofiary i zaczynały gromadzić się w grupie na obrzeżach. Na froncie nadal pozostało kilka walk, ale na tyłach już zaczęto opatrywać rannych i zbierać poległych towarzyszy. Wilkołaki skończyły już zadnie i kierowały się w stronę zakazanego lasu, aby przetrwać tam resztę pełni. Po godzinach walk krzykach i wybuchach, cisza była dziwnym zjawiskiem.
Nie było chwały, pysznienia się zwycięstwem, tylko zrozumienie i ciężki kontakt z rzeczywistością...
I ranny Albus Dumbledore uciekający w stronę Bijącej Wierzby.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter