Nastała sobota. W Wielkiej Sali panowała gwarna atmosfera. Nie byłoby to nic niezwykłego, jeśli wziąć pod uwagę, że tego właśnie dnia, odbędzie się mecz Gryffindor, kontra Slytherin. Ale nic nie było normalne.
Zwykle głośny stół lwów siedział ze spuszczonymi głowami, a opanowane węże krzyczały do siebie przez całą długość stołu. Wśród wszystkich spokojny w sali był tylko Snape. No to w sumie dwie osoby, ale okej.
Profesor Snape jako jedyny spośród grona nauczycielskiego był poinformowany o zmianie w składzie swojej drużyny. Wiele wysiłku musiał wkładać w to, żeby nie uśmiechnąć się do Minerwy. Jeśli by to zrobił, połowa i tak już zszokowanych uczniów zeszłaby na zawał, a przez to mógłby nie zdążyć na mecz. Magomedyczka pewnie zaciągnęłaby go do skrzydła szpitalnego, aby przyrządził odpowiednie eliksiry. Nie ma to jak marnowanie składników.
Severus spojrzał z czułością na swojego syna. Nikt nie podejrzewał go o takie uczucie, zwłaszcza widząc, jak traktuje go na swoich lekcjach, ale ten chłopak to jego oczko w głowie. Jeszcze do niedawna tak nie było. Ciężko uwierzyć, że ma syna dopiero od miesiąca. Gdyby nie ten stary manipulator...
Snape spojrzał z chłodem na dyrektora. Nie mógł pokazać swojej nienawiści, ale to niedługo się zamieni. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w niedalekiej przyszłości będzie mógł mu wszystko wygarnąć.
Dyrektor czując na sobie czyjś wzrok, odwrócił się w tamtą stronę. Napotkał dwoje czarnych jak noc parę oczu swojego Mistrza Eliksirów.
- Severusie, nie wiesz przypadkiem, dlaczego twój dom jest tak poruszony? - Zapytał Albus.
- Jest tak, ponieważ Slytherin znalazł zastępstwo za rannego w ostatnim czasie Blaisa Zabini. - Odpowiedział bezuczuciowym tonem ciemnowłosy.
- To wspaniałe wieści. Mógłbyś mi zdradzić, kto zajął tę wspaniałą pozycję?
- Niestety nie. Dane tej osoby zostaną ujawnione na meczu.
- Severusie, mecz jest już za kilka godzin, więc sądzę...
- Jest za kilka godzin, więc możesz tyle poczekać. - Odpowiedział Snape wstawać od stołu i kierując się w stronę wyjścia.
Przy stole został wściekły dyrektor, który maskował swoje wzburzenie za iskierkami w oczach i uśmiechem skrytym w długiej brodzie. Czuł, jak wymyka mu się z rąk kolejna marionetka. Jego przepustka do władzy postanowiła w kluczowym momencie pozbawić się życia, zostawiając go samego przeciwko ludziom, którzy oczekiwali zbawiciela. Dyrektor westchnął w duchu i odepchnął od siebie niechciane myśli. Teraz nie czas na to. Sztuczny uśmiech na jego ustach poszerzył się nieco. Wstał z krzesła z lekkim szurnięciem, czym zwrócił uwagę uczniów w sali.
- Moi drodzy z pewnością tak jak ja nie potraficie doczekać się tego meczu. Dlatego, skoro wybiła już pożądana godzina, zapraszam wszystkich zawodników do szatni, a kibiców na trybuny. Zespołom życzę szczęścia, a kibicom niezapomnianego widowiska.
Po tych słowach uczniowie gwałtownie wstali i ruszyli pędem w stronę stadionu. W Wielkiej Sali zostało tylko kilkunastu krukonów, których nie obchodziła, ta bezsensowna według nich gra oraz kilku nauczycieli w tym na przykład nauczycielska zielarstwa, która na dziś w planach miała uporządkowanie szklarni. Reszta szkoły ruszyła biegiem, aby zająć jak najlepsze miejsca. Po dłuższej chwili drużyny wyszły z szatni na środek boiska. Każdy mógł poznać nowego szukającego ślizgonów.
CZYTASZ
Harry Potter i Wężowy Naszyjnik
FanfictionŚmierć Harry'ego Pottera niszczy całą nadzieję, ale czy warto wierzyć we wszystko co widzimy... [Info] Dostępna jest poprawiona wersja tego ff. Odsyłam do książki; W uścisku węża - Harry Potter