Dłuższą chwilę stali w niezręcznej ciszy. Kobieta dalej nisko się pochylała. Nawet nie drgnęła. Biedronka i Kot patrzyli na jej sylwetkę wielkimi, zdziwionymi oczyma. Starali się cokolwiek wyczytać z jej postury, wyglądu, czegokolwiek, lecz szybko zrozumieli, że niejaka Mei, o ile dobrze zrozumieli jej łamaną angielszczyznę, była zagadką. Nie wiedzieli, czego się po tej sytuacji spodziewać. Marinette przełknęła głośno ślinę, po czym, słuchając głosu rozsądku, postanowiła przemówić. Mimowolnie zrobiła krok naprzód, gdy nagle przystanęła, słysząc głos Kota.
– Jeśli chciałaś autograf, wystarczyło poprosić przed kinem. Jak reszta fanów – powiedział, nonszalancko zawieszając się na ramieniu Biedronki. – Ale dam ci dodatkowe punkty za wspięcie się dla mnie po dachu.
Marinette zrzuciła małżonka z ramienia i posłała mu lodowate spojrzenie.
– Przepraszam... – kobieta wydukała nagle, wyprostowując się, a dłonie przepraszająco składając na klatce piersiowej. – Nie rozumiem. Mój angielski...
– Biedronsiu! – krzyknął uradowany. – Nasza sława nas prześciga! Znają nas nawet w... – skrzywił się – Skąd ty właściwie jesteś?
Kobieta odruchowo cofnęła się o krok, jakby w akcie zawahania, lecz po chwili nabrała pewności siebie i udzieliła odpowiedzi zdecydowanym głosem.
– Chiny.
Biedronkę przeszły dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Kot najwyraźniej nie odczuł tego rodzaju niepokoju; uradowany przybliżył się do nieznajomej i nie omieszkał nie wykorzystać swoich lingwistycznych zdolności.
– To żaden problem! – krzyknął po chińsku.
Marinette wzdrygnęła się. Nie miała czasu na szkolenie swojego chińskiego ani nie uważała, że zajdzie ku temu potrzeba. Z kolei przez twarz nieznajomej kobiety przeszło coś na rodzaj ulgi. Wyglądała na pozytywnie zaskoczoną.
– Więc... – kontynuował po chińsku, nadmiernie przy tym gestykulując. – Masz jakiś kawałek kartki, długopis? Od razu zaznaczam, że jeżeli jesteś jedną z tych fanek, które chcą podpisu na ciele, to nie ma mowy. Y ym! Nie robię tego.
Nieznajoma, mrużąc oczy, wyciągnęła dłonie przed siebie w geście mówiącym „stop". Adrien nie krył zdziwienia. Fanki raczej nie zachowywały się w ten sposób.
– Kim jesteś? – Biedronka wtrąciła po angielsku.
W tym momencie nieznajoma rozejrzała się dookoła tak, jakby sprawdzała, czy nikt ich nie obserwował. Następnie spojrzała na Kota oczyma pełnymi pokory i zaczęła mówić. Po chińsku.
– Jak już wspomniałam, na imię mam Mei. Byłam tam... Kiedy wy... 5 lat temu... Porwaliście ćmę. Byłam tam.
Adrien natychmiastowo spoważniał i zrobił dwa kroki do tyłu. Choć widział wyczekujące spojrzenie Biedronki, nie bardzo wiedział, jak ubrać w słowa to, co właśnie usłyszał. W pewnym sensie przestraszył się. Nie umknęło to uwadze jego ukochanej.
– No? Co jest? – ponaglała zaniepokojona.
– Ona mi właśnie powiedziała, że... Ona jest z Wulanwula.
Biedronka zamarła. Wszystkie wspomnienia zdawały się przetoczyć przez jej głowę w jednej sekundzie. Nie, nie teraz, pomyślała przerażona. Przecież dopiero co się z tym pogodziliśmy.
– Proszę. Nie macie powodów do obaw – kobieta dalej mówiła w swoim języku – Nie musicie mi ufać, ale wysłuchajcie, proszę, co mam do powiedzenia. Jestem po waszej stronie.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...