Przez większą część dnia się nudził. Próbował znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale było o to ciężko. Myślał nawet nad znalezieniem pracy, bo przecież pomieszkiwał u Alyi i Nino właściwie za darmo, ale bez żadnych dokumentów i możliwości ich wyrobienia to zwyczajnie nie wchodziło w grę. Mimowolnie więc przyjął na siebie obowiązki mulata, starając się wyzbyć wyrzutów sumienia za bycie przysłowiowym pasożytem.
Z Nino się nie dogadywali. Ilekroć próbowali o czymś porozmawiać, natrafiali na mur. Ich światy były tak inne, że żaden nie potrafił zrozumieć drugiego. Ethan uważał Nino za głupiego. Nino uważał Ethana za sztywnego. Dlatego też dobrym rozwiązaniem okazało się niewchodzenie sobie w drogę i dzielenie obowiązkami. Co prawda już kilka dni później to Amerykanin wykonywał wszystkie obowiązki, a nawet raczył Nino obiadami, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej czymś się zajmował. Nie musiał więc nadmiernie myśleć o nowej, trudnej sytuacji i o... Marinette.
Fakt, ciężko było o niej nie myśleć, kiedy wydarzyło się aż tyle, a ona nie była już na drugim kontynencie. Mężczyzna nie znał adresu jej zamieszkania, lecz był pewien, że nie znajdowała się dalej niż godzinę metrem. Trochę więc wariował, ilekroć o tym pomyślał. Ponadto nie pomagały też sprawy superbohaterstwa, które znikąd nabrały rozpędu i którymi już całkowicie przesiąkł. Realnie zastanawiał się nad tym, jak pomóc w walce z Mofa i jaki może być ich następny krok. Cała jego rzeczywistość zaczynała się więc od Marinette i kończyła na Marinette, o czymkolwiek by nie myślał.
Ale ten poranek był wyjątkowo ciężki. Kiedy Alya oznajmiła rano rozgorączkowana, że zamawia taksówkę, bo Marinette jej potrzebuje, Ethan poczuł się całkowicie zdezorientowany. Był bardziej zbity z pantałyku od Nino, który jak gdyby nigdy nic stwierdził, że będzie na nią czekał z obiadem (który de facto zrobił Ethan). Nie zapytał, o co chodziło ani czy małżonka może wziąć wolne w pracy, bo je przecież wzięła. Po prostu pozwolił jej w nerwach pojechać do Marinette.
Ethan czekał na powrót Alyi, ciągle czując w gardle jakąś nieprzyjemną gulę. Martwił się cholernie. Bo dlaczego Marinette potrzebowała pomocy? Czuł wprawdzie, że coś było na rzeczy, kiedy Adrien nie pojawił się na naradzie u niejakiej Mei, ale tłumaczył to sobie na milion różnych sposobów. Żadnym z nich nie była opcja związana z małżeństwem Agreste. Przecież nie chciał sobie robić słodkogorzkiej nadziei na ich kryzys. Kiedy jednak czekał na powrót Alyi, czuł pod skórą, że chodziło o Adriena i... bardzo go to zdenerwowało.
Ale nie było tragedii. Zrobił wszystko, co miał w planach. Próbował nieudolnie porozmawiać z Nino. Potem usiadł w kącie z książką w ręku. Nim się obejrzał, Alya wróciła i właśnie wtedy jego nerwy sięgnęły zenitu.
Zaczęło się od tego, że mulatka jasno oświadczyła „nie chcę o tym rozmawiać", kiedy Nino zapytał ją o spotkanie z Marinette. Uwadze Ethana nie umknęło też, że Alya spojrzała na niego ukradkiem, a oczy pełne miała bardzo dziwnych emocji, spośród których jedną stanowiła chęć nie mówienia niczego właśnie mu, byłemu jej przyjaciółki.
Amerykanin zamknął więc książkę i udał się do drugiego pokoju, jego tymczasowej sypialni. Widział, że nie powinno go tam być. Nie omieszkał jednak swojego nie podsłuchać, chociaż Alya uparcie twierdziła – nawet tylko przed małżonkiem – że nie chce o tym rozmawiać.
– Czekoladko, jesteś bardzo zdenerwowana – Nino mówił, drapiąc się nieporadnie po głowie.
Zdaje się, że wiedział, jakie będą konsekwencje tego zdenerwowania. To on będzie musiał znosić trujące Alyę emocje, nie mając nawet pojęcia, co było ich źródłem. A jak poskromić coś, czego się nie zna?
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...