Biedronka i Kot nieustannie próbowali przebić się przez intensywnie zieloną bryłę. Przypominała ona coś na rodzaj pola siłowego, przez który nie mogli przełożyć absolutnie nic. Ani swoich broni, ani kończyn. Gdy łączyli to z siłą Żółwia, kątem oka ciągle obserwowali Renę i Mei. Kobiety wdały się w mało efektywne serie ciosów z napierającym na nie Koniem. Za nimi zaś spokojnym krokiem szedł Szczur. Pierwszy spychał je tylko dalej i dalej, finalnie sprawiając, że Marinette i Adrien nie byli w stanie ich dostrzec.
– To ja się wami dzisiaj zajmuję.
Bohaterowie drgnęli na dźwięk nieznanego im głosu. Odruchowo oderwali swe oczy od horyzontu, na którym jeszcze chwilę temu majaczyły sylwetki Reny i Mei. Żółw zabrał głos, a teraz stał tuż przed barierą. Nim Biedronka i Kot zdążyli się na dobre obrócić, mężczyzna uniósł rękę na wysokość klatki, a następnie rozluźnił mocno zaciśniętą pięść. Pole natychmiast zniknęło.
– Nawet nie wiecie, ile na to czekałem – mówił, jednocześnie ściągając z pleców swoją tarczę. – Sześć lat próbowano wmówić mi, że nie dałem wam rady – powiedział, przyspieszając kroku. – Rok w rok musiałem udowadniać, że nie mają racji — już niemal biegł — Sześć... Pieprzonych... LAT!
Marinette straciła Żółwia z oczu. Następną rzeczą, którą zarejestrowała był głuchy huk. Obróciła nieznacznie głowę, widząc, że wróg wymierzył pięść wprost w brzuch Kota. Adrien został pozbawiony tchu, a na ziemię upadł dopiero kilka metrów dalej.
– Kocie! – krzyknęła piskliwie.
Strach o małżonka jednak szybko zszedł na dalszy plan. Żółw obrócił się w jej kierunku, a gdy ich oczy spotkały się, Marinette przeszły gwałtowne dreszcze.
– Czekałem na to – stwierdził, dumnie uśmiechając się, po czym w mgnieniu oka ruszył.
Biedronka widziała dokładnie, że mężczyzna wyciągał ku niej nogę, że miał ją zaraz boleśnie powalić, lecz zastygła. Jej ciało nie było w stanie na to zareagować. Było... za wolne. Chwilę później mimowolnie sunęła po chropowatych wypukłościach dachu.
Gdy odzyskała oddech, od razu podniosła wzrok na przeciwnika. Zdawała sobie sprawę z tego, że ponownie zmierzał w jej kierunku, a do tego był śmiertelnie poważny. Marinette mogłaby przysiąc, że widziała w jego oczach żądzę mordu.
– Mama nie uczyła, że dziewczyn się nie bije?! – Kot wrzasnął, a jego kij znikąd pojawił się przed twarzą Żółwia.
W tym momencie Marinette wiedziała, że została uratowana. Przynajmniej na teraz.
Przeciwnik zareagował błyskawicznie. Chwycił za kij Kota i szarpnął nim na tyle silnie, by chwilowo pozbawić Adriena kontroli. Chwilę później sytuacja była jednak relatywnie unormowana. Kot wdał się w walkę wręcz ze swoim wrogiem, wyraźnie jednak odstając od niego techniką. Przy każdym wykonanym ciosie bohatera, Żółw posyłał dwa więcej.
Biedronka widząc to, szybko otrząsnęła się i ruszyła mu na pomoc.
Tymczasem Rena ciągle wymieniała z Koniem ciosy pozbawione efektu. Była zresztą dużo gorsza i z trudem utrzymywała choćby równowagę. Momentami wyglądało to wręcz żałośnie. Mei starała się instruować mulatkę, lecz ta zbywała ją z uśmiechem. Była bardzo pewna siebie i podekscytowana.
– Flet to nie miecz! Nie używaj go tak! – Chinka krzyczała.
– Cicho! Osłaniam cię!
Rena rzeczywiście starała się osłaniać Mei. W końcu to ona była celem licznych ciosów Konia. Niestety wszystko sprowadzało się do tego, że cała ta ochrona nie miała potrwać długo.
CZYTASZ
Miraculum: Dziedzictwo [SKOŃCZONE]
FanfictionMinęło 5 lat od pogodzenia się ze swoim naznaczeniem. 5 lat spokoju, miłości i sukcesów. Jednak co zrobią Biedronka i Czarny Kot, gdy powrócą dawne problemy, a świat zadrży w posadach? Czy pogodzą się ze swoim dziedzictwem? Kontynuacja trylogii Mira...